Tosza pisze:
/.../
Plakaty wiszą, tudno ich nie xzauważyć. A ja mam pytanie-czy sa szanse, by podac ogłoszenie w programie Kundel bury i kocuty? Jeżeli go dokarmia ktos starszy, któ porusza się na dodatek na małym terutorium, to może plakatów nie zauważyć, a ogłoszeń nie przeczytać.. A może by poprosić proboszcza najbliższej parafii,, by pozwolł na chwilę, w niedzielę, powiesić ogłoszenie na kościelnej tablicy ogłoszeń, albo tuz obok. To z myśla dotarcia do starszych ludzi.. Przychodzi mi jeszcze do głowy radio Matyja, ale to juz chyba zupełnie nie do zrealizowania.
-----------
Znow nie wiem, czy dobrze mi sie cytaty rozdziela - zobaczymy.
Wlasnie wrocilam ze zlecenia, i z kolejnych zakupow kocich ...
ech ten zwirek ...
Dzieki za sygnal o plakatach; wlasnie tez mysle, jak to jest,
ze ta wlasciwa osoba jeszcze ich nie zauwazyla ..
W Kundlu Burym Smoczek byl juz 3 razy, w tym od razu po zaginieciu
(10 stycznia byl piatek, i juz w czwartek kolejnego tygodnia byl
komunikat ... ). Nie wiem, czy dzis bylo o Smoczku - chyba nie,
przyszlam do domu jak komunikaty juz trwaly. Ktos moze wie ??
Koscielne tablice ... owszem, to bardzo dobry pomysl, zorientuje
sie, gdzie uderzac (na razie nie wiem, jakie koscioly w rejonie zero
w ogole mozna by brac pod uwage (Cichy Kacik Krakow).
Dzieki za te sugestie. Radio Maryja - raczej nie osmiele sie prosic
o taki komunikat.. nie sadze, zeby kot mial odpowiedni dla nich status.
Ale moze ktos mnie przekona, ze nie mam racji ? w kazdym razie
juz o tym myslalam, odradzono mi...
Tosza pisze:
Ja teraz napisze coś, co może zabrzmieć okrutnie, ale wedug mnie uspokajające (pisze z perpektywy osoby, która przeszła kilometry w poszukiwaniu zywego lub martwego kota). Według mnie wyścig z czasem sie dawno temu skończył. Gdyby cos złego miała się stać, to pewnie już sie stało. Ona teraz albo ma nowy dom, albo podczepiła sie pod jakiegoś karmiciela i trzeba jej nadal spokojnie szukać. Nie irytuj się, ze ludzie dzwonia z mylnymi albo nieprecyzyjnymi informacja,i. Dobrze, że dzwonią.. Do Ciebie należy zadawanie właściwych pytań, ( o białe znaczenia, o to, czy może ten kot tam jest od zawsze itp.). Skoro dzwonią, to może któregoś dnia to będzie ten właściwy telefon. trzymam kciuki.[/quote]
--------
Oczywiscie, ja sobie z tego zdaje sprawe od samego poczatku.
Wykorzystalam chyba maksymalnie - w moim sumieniu - okres bezposrednio po zaginieciu (to co w ratownictwie nazywane jest zlota
godzina), wiele osob mi w tym pomagalo, wiec akcja byla naprawde
intensywna. Teraz juz nie biegam w rejon zero o piatej nad ranem
nie wlocze sie tam do 23 .... Minelo dzis 29 dni. Calkowicie sie zgadzam,
ze albo nie zyje (i moge sie o tym nigdy na pewno nie dowiedziec, nigdy jej nie odnalezc), albo zyje i musze dotrzec do osoby, u ktorej jest.
Na przetrwanie pod krzaczkiem nie byloby szans, nie przez zimowy miesiac pelen wichur, mrozow i opadow sniegu naprawde obfitych.
Na osoby dzwoniace oczywiscie sie nie irytuje, staram sie zawsze
okazac odpowiednia wdziecznosc i zainteresowanie. Nie mam watpliwosci,
ze to dzieki takim osobom w koncu Smoczka znajde, a bladzenie i mylenie
sie to konieczne elementy. Pisalam tylko o prywatnym poczuciu bezsilnosci
- nie ujawniam tego dzwoniacym. Gorsza sprawa z kolejnymi propozycjami 'wcisniecia' mi kotow w ramach ?? zastepstwa ???
Ale juz mam i na to gotowy sposob, podaje adresy netowe, sugeruje
zwracanie sie do lecznic i sklepow zoo, sama prawie juz wykombinowalam domek dla jednego takiego delikwenta. Mam jeszcze kolejne trzy kandydatury - BARDZO ATRAKCYJNE ! skierowalam te osoby takze
na to forum, do dzialu adopcji.
Za trzymanie kciukow, wsparcie i wspaniale pomysly - bardzo dziekuje,
wszystkim - Ewie, Toszy i innym przedmowcom (jak odpowiadam to juz nie
widac imion / nickow, przepraszam za skleroze)
serdecznosci zo