Niestety, Tofik czuje się gorzej. Katar dosłownie leje mu się z nosa, maluch nie może normalnie oddychać. Jest smutny, osowiały i nie bardzo chce jeść. Poprostu podczas jedzenia nie może oddychać. Poszłam z nim o 23 do lecznicy, bo widać było, że gorzej się czuje. Młody, bardzo sympatyczny lekarz powiedział, że płuca są czyste, ale górne drogi oddechowe są mocno zajęte. Szczególnie nos. Podał mu płyny (maluch jest odwodniony

) i zastrzyk z witaminami. Powiedział, że nie można mu już nic podać - musi teraz sam powalczyć. Żal mi strasznie maleństwa. Po południu lekarka usunęła mu wielką, zaschniętą ropę, którą miał koło chorego oczka. Skóra pod nią zaczęła się odparzać. Teraz Tofik ma sporą rankę przy tym oczku. Cały nosek też jest mocno pokancerowany. Ten kociak to teraz kupka nieszczęścia. Po południu miał temperaturę 38,4

, o 23 - 36,5

. Czyli jeszcze nie jest stabilny pod tym względem. Maleństwo marudzi, nie chce spać, ciężko oddycha, w nosku bulgocze, robią się bąble. W tej chwili nie mogę mu pomóc, musi sam się zregenerować. Ma cieplutko, dostał trochę wody, odrobinę zjadł, zakryłam transporterek z dwóch stron narzutą, żeby nie było przeciągu. Mam nadzieję, że rano będzie lepiej.
Kłade sie bo muszę wstać o 6.30

.