dziś dobrze znieśliśmy poranną głodówkę

Chyba brzuszek już nie jest taki pusty, więc mały poślizg ze śniadankiem nie był nam taki straszny

Krew oddaliśmy wzorowo, szybciutko, sprawnie i ochoczo, dopiero zastrzyki były wstrętne

W ramach protestu po zastrzykach odmówiliśmy spożycia śniadanka w całości i dopiero w domku posiłek zniknął błyskawicznie
No i najważniejsze, ciocia Ewa pochwaliła księżniczkę, mówiąc, ze gdyby przyszła z kim innym, to by jej nie poznała
A jeszce ważniejsze, że tuż przed naszym wejściem z Luizą odbierany był poród i miałyśmy okazję podziwiać ślicznego małego Taurusika
