Kot w każdej szafie (II)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 14, 2016 18:32 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

w takim razie patrzysz zupełnie inaczej niż ja
jesli już na cos mają iść moje podatki - to na sterylki poproszę

i generalnie mam w nosie, czy sterylizacja właścicielskich była zgodna z ustawą czy nie
dla mnie liczy się, że były prowadzone, że jakiś jajogłowy pomyslał, że warto

i generalnie nie interesuje mnie czy gmina czy miasto czy bezpański czy wolnożyjący, sąsiada,wroga, przyjaciela - byle wycięty!
"administracyjnie" możesz go nazywać jak chcesz - jeśli masz taką potrzebę

byle nie mnożył się w obojętnie jakiej "szufladce"

więc dzisiaj, westchnę wieczorem aby kolejni jajogłowi jednak wpadali na takie nieustawowe -a jakże potrzebne- pomysły

całuski Aniela :D
Obrazek

Kinnia

 
Posty: 8804
Od: Nie sie 19, 2012 21:12

Post » Pt kwi 15, 2016 0:44 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Gdy w mojej gminie właścicielskie psy nie miały żadnego dofinansowania to raptem okazywało się, ze wszyscy przygarniali, znajdywali i adoptowali, także rasowe z tatuażem :). Statystyki pokazywały, ze było rocznie 120 adpopcji, a odłowionych i przekazanych do schroniska 15. Umowę z gminą miały wszystkie 3 istniejące gabinety i nie było niezdrowej konkurencji. Gdy na sesji powiedziałam, ze to farsa i dofinansowanie powinno być powszechne a nie nakłaniać obywateli do składania fałszywych oświadczeń to mnie zbesztano za pomówienia, ale uchwalono 75% dofinansowania dla właścicielskich.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3770
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Pt kwi 15, 2016 0:52 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Dzisiaj jeździłam zawieźć na kastrację kotkę i kocura ludzi którzy od 2 lat nie mają prądu. Czekali na mnie z lampkami czołówkami. Zwierzęta 2 psy i dwa koty zadbane. Bieda aż piszczy.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3770
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Pt kwi 15, 2016 13:12 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Dziś nie wzięłam już kociaków do pracy. Dobrze nakarmiłam rano. Jadły a raczej wsysały mielonego indyka, no i obowiązkowo mleko z Convlaescencesem.
W pracy trzymałam je w transporterku, to za długo. Teraz potrzebują ruchu. Latają jak małe motorki. Poza tym mają w domu niańki. Wreszcie dołączyła do ich grona jakaś baba, czyli Lusia. Dziś rano zastałam małe przytulone do Luśki, a ona je lizała.

Nero czeka na operację. Z ran sączy się już nie ropa tylko podkrwawione osocze. Na szczęście ma apetyt. Uwielbia mleko. Nie chce pić wody. Dolewam więc do mleka.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt kwi 15, 2016 13:17 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Prakseda pisze:Dziś nie wzięłam już kociaków do pracy. Dobrze nakarmiłam rano. Jadły a raczej wsysały mielonego indyka, no i obowiązkowo mleko z Convlaescencesem.
W pracy trzymałam je w transporterku, to za długo. Teraz potrzebują ruchu. Latają jak małe motorki. Poza tym mają w domu niańki. Wreszcie dołączyła do ich grona jakaś baba, czyli Lusia. Dziś rano zastałam małe przytulone do Luśki, a ona je lizała.

Nero czeka na operację. Z ran sączy się już nie ropa tylko podkrwawione osocze. Na szczęście ma apetyt. Uwielbia mleko. Nie chce pić wody. Dolewam więc do mleka.


Już widzę demolkę po tych małych motorkach! :strach: :D
Dobrze, że goi się rana Nero. Miejmy nadzieję, że po tym mleku mu się kupal za bardzo nie rozrzedzi.
Mam nadzieję, że Berni choć trochę zaczyna się przekonywać do dwunożnych i że dogaduje się jakoś ze stadem.
Niezmienne wyrazy uznania dla Ciebie, Preksedo!
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 15, 2016 13:18 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Ogromnie kciuki trzymam za maluchy i kocurka. Reszte tez.
Wyobrazam sobie te wiariactwa :)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87951
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Pt kwi 15, 2016 14:01 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Berni powolutku, jednak jak coś się gwałtownego dzieje spyla w kąt. W relacji z kotami nie ma problemu.

A maluchy jeszcze nie demolują. To staruchy jak za nimi ganiają. Bo przecież to takie żywe zabawki, trzeba za nimi biegać, przeskakiwać je. Czasem się z którymś pokotłować, poklepać. Jak mały zbyt mocno potraktowany zapłacze, to i pocieszyć, wylizać.
Wiele osób pisze o złych relacjach miedzy kotami w dużej grupie. U mnie tego problemu nie ma. Moje stałe stadko jest po prostu przyzwyczajone do rotacji współlokatorów. Każdy nowy jest traktowany obojętnie albo witany. Słynny Moher na przykład radośnie wita każdego przybysza. Czasem za to oberwie po nosie, bo to nowy jest zestresowany w obcych mu warunkach. A małe kociaki budzą zainteresowanie wszystkich, nawet tych które tylko obserwują z dystansem.
W każdym razie smutno nie jest :) :wink:
Roboty tez nie brakuje (znaczy mnie, nie kotom). Wiadomo, koty to lenie i nygusy. Za to pańcia czyli domowa służba zapieprza z mopem i kuwetami zaraz po otwarciu oczu i na okrągło.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt kwi 15, 2016 14:04 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Prakseda pisze:Berni powolutku, jednak jak coś się gwałtownego dzieje spyla w kąt. W relacji z kotami nie ma problemu.

A maluchy jeszcze nie demolują. To staruchy jak za nimi ganiają. Bo przecież to takie żywe zabawki, trzeba za nimi biegać, przeskakiwać je. Czasem się z którymś pokotłować, poklepać. Jak mały zbyt mocno potraktowany zapłacze, to i pocieszyć, wylizać.
Wiele osób pisze o złych relacjach miedzy kotami w dużej grupie. U mnie tego problemu nie ma. Moje stałe stadko jest po prostu przyzwyczajone do rotacji współlokatorów. Każdy nowy jest traktowany obojętnie albo witany. Słynny Moher na przykład radośnie wita każdego przybysza. Czasem za to oberwie po nosie, bo to nowy jest zestresowany w obcych mu warunkach. A małe kociaki budzą zainteresowanie wszystkich, nawet tych które tylko obserwują z dystansem.
W każdym razie smutno nie jest :) :wink:
Roboty tez nie brakuje (znaczy mnie, nie kotom). Wiadomo, koty to lenie i nygusy. Za to pańcia czyli domowa służba zapieprza z mopem i kuwetami zaraz po otwarciu oczu i na okrągło.


W momentach zmęczenia możesz zawsze pomyśleć, że jest ktoś, kto ci zazdrości. Ja od 6 lat żyję na bezkociej emigracji i nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam bez sprzątania kuwet...
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 15, 2016 14:12 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

agacior_ek pisze:
Prakseda pisze:Berni powolutku, jednak jak coś się gwałtownego dzieje spyla w kąt. W relacji z kotami nie ma problemu.

A maluchy jeszcze nie demolują. To staruchy jak za nimi ganiają. Bo przecież to takie żywe zabawki, trzeba za nimi biegać, przeskakiwać je. Czasem się z którymś pokotłować, poklepać. Jak mały zbyt mocno potraktowany zapłacze, to i pocieszyć, wylizać.
Wiele osób pisze o złych relacjach miedzy kotami w dużej grupie. U mnie tego problemu nie ma. Moje stałe stadko jest po prostu przyzwyczajone do rotacji współlokatorów. Każdy nowy jest traktowany obojętnie albo witany. Słynny Moher na przykład radośnie wita każdego przybysza. Czasem za to oberwie po nosie, bo to nowy jest zestresowany w obcych mu warunkach. A małe kociaki budzą zainteresowanie wszystkich, nawet tych które tylko obserwują z dystansem.
W każdym razie smutno nie jest :) :wink:
Roboty tez nie brakuje (znaczy mnie, nie kotom). Wiadomo, koty to lenie i nygusy. Za to pańcia czyli domowa służba zapieprza z mopem i kuwetami zaraz po otwarciu oczu i na okrągło.


W momentach zmęczenia możesz zawsze pomyśleć, że jest ktoś, kto ci zazdrości. Ja od 6 lat żyję na bezkociej emigracji i nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam bez sprzątania kuwet...


Fakt, nie umiałabym już żyć bez kotów. Ale wolałabym mieć ich mniej. Albo mieć je tylko w domu ale nie latać już z torbami karmić bezdomniaki.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt kwi 15, 2016 14:16 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Prakseda pisze:
agacior_ek pisze:
Prakseda pisze:Berni powolutku, jednak jak coś się gwałtownego dzieje spyla w kąt. W relacji z kotami nie ma problemu.

A maluchy jeszcze nie demolują. To staruchy jak za nimi ganiają. Bo przecież to takie żywe zabawki, trzeba za nimi biegać, przeskakiwać je. Czasem się z którymś pokotłować, poklepać. Jak mały zbyt mocno potraktowany zapłacze, to i pocieszyć, wylizać.
Wiele osób pisze o złych relacjach miedzy kotami w dużej grupie. U mnie tego problemu nie ma. Moje stałe stadko jest po prostu przyzwyczajone do rotacji współlokatorów. Każdy nowy jest traktowany obojętnie albo witany. Słynny Moher na przykład radośnie wita każdego przybysza. Czasem za to oberwie po nosie, bo to nowy jest zestresowany w obcych mu warunkach. A małe kociaki budzą zainteresowanie wszystkich, nawet tych które tylko obserwują z dystansem.
W każdym razie smutno nie jest :) :wink:
Roboty tez nie brakuje (znaczy mnie, nie kotom). Wiadomo, koty to lenie i nygusy. Za to pańcia czyli domowa służba zapieprza z mopem i kuwetami zaraz po otwarciu oczu i na okrągło.


W momentach zmęczenia możesz zawsze pomyśleć, że jest ktoś, kto ci zazdrości. Ja od 6 lat żyję na bezkociej emigracji i nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam bez sprzątania kuwet...


Fakt, nie umiałabym już żyć bez kotów. Ale wolałabym mieć ich mniej. Albo mieć je tylko w domu ale nie latać już z torbami karmić bezdomniaki.


Zapraszam do Florencji! Tu problem bezdomnych kotów praktycznie nie istnieje. Ja się zawsze śmieję, że przez to nie mogę się zakocić, bo nie ma szans na powrót do domu z zagluconym kociakiem znalezionym przy śmietniku a tylko w ten sposób mogłabym przekonać do pomysłu Tżeta i właścicielkę mieszkania.

Ale za to jak już zamieszkam na swoim, nic mnie nie powstrzyma.

Całkowicie rozumiem Twoją potrzebę posiadania mniejszej ilości kotów w domu.
Szczerze mówiąc, myślałam, że chociaż w Warszawie sytuacja z bezdomniakami się poprawia. Że jest ich mniej. Niestety to były tylko moje pobożne życzenia.
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 15, 2016 14:39 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

agacior_ek pisze:
Prakseda pisze:
agacior_ek pisze:
Prakseda pisze:Berni powolutku, jednak jak coś się gwałtownego dzieje spyla w kąt. W relacji z kotami nie ma problemu.

A maluchy jeszcze nie demolują. To staruchy jak za nimi ganiają. Bo przecież to takie żywe zabawki, trzeba za nimi biegać, przeskakiwać je. Czasem się z którymś pokotłować, poklepać. Jak mały zbyt mocno potraktowany zapłacze, to i pocieszyć, wylizać.
Wiele osób pisze o złych relacjach miedzy kotami w dużej grupie. U mnie tego problemu nie ma. Moje stałe stadko jest po prostu przyzwyczajone do rotacji współlokatorów. Każdy nowy jest traktowany obojętnie albo witany. Słynny Moher na przykład radośnie wita każdego przybysza. Czasem za to oberwie po nosie, bo to nowy jest zestresowany w obcych mu warunkach. A małe kociaki budzą zainteresowanie wszystkich, nawet tych które tylko obserwują z dystansem.
W każdym razie smutno nie jest :) :wink:
Roboty tez nie brakuje (znaczy mnie, nie kotom). Wiadomo, koty to lenie i nygusy. Za to pańcia czyli domowa służba zapieprza z mopem i kuwetami zaraz po otwarciu oczu i na okrągło.


W momentach zmęczenia możesz zawsze pomyśleć, że jest ktoś, kto ci zazdrości. Ja od 6 lat żyję na bezkociej emigracji i nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam bez sprzątania kuwet...


Fakt, nie umiałabym już żyć bez kotów. Ale wolałabym mieć ich mniej. Albo mieć je tylko w domu ale nie latać już z torbami karmić bezdomniaki.


Zapraszam do Florencji! Tu problem bezdomnych kotów praktycznie nie istnieje. Ja się zawsze śmieję, że przez to nie mogę się zakocić, bo nie ma szans na powrót do domu z zagluconym kociakiem znalezionym przy śmietniku a tylko w ten sposób mogłabym przekonać do pomysłu Tżeta i właścicielkę mieszkania.

Ale za to jak już zamieszkam na swoim, nic mnie nie powstrzyma.

Całkowicie rozumiem Twoją potrzebę posiadania mniejszej ilości kotów w domu.
Szczerze mówiąc, myślałam, że chociaż w Warszawie sytuacja z bezdomniakami się poprawia. Że jest ich mniej. Niestety to były tylko moje pobożne życzenia.


Owszem jest mniej bezdomniaków, dzięki sterylizacji. Moje koleżanki łapaczki oddają do sterylek nawet kilkaset kotów rocznie. Jedna z nich w 2015 r złapała ok 900. Ma odpowiedni samochód, kilka klatek w bagażniku i jeżdzi po całej Warszawie i okolicy. Ma takie możliwości, bo jest wolna zawodowo. Wielkie zasługi ma też forumowa AnielkaG, Ewa z Koterii, no dziewczyny z wielu fundacji. m.in. z Jokota.

A Italia to cudowny i kulturalny kraj, koty mają tam w poszanowaniu. Tam kociska nie marzną tak jak u nas, a ludzie wykładają jedzenie na placach i miejscach turystycznych. Nie mają biedy. Potwierdzasz? We Florencji nie byłam, ale myślę, że dotyczy to całego kraju. Nie wiem tylko jak ze sterylkami.
Podobno papież Benedykt tez jest kociarzem, jeszcze jako biskup karmił koty po drodze do kongregacji.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt kwi 15, 2016 14:54 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Prakseda pisze:
agacior_ek pisze:
Prakseda pisze:
agacior_ek pisze:
Prakseda pisze:Berni powolutku, jednak jak coś się gwałtownego dzieje spyla w kąt. W relacji z kotami nie ma problemu.

A maluchy jeszcze nie demolują. To staruchy jak za nimi ganiają. Bo przecież to takie żywe zabawki, trzeba za nimi biegać, przeskakiwać je. Czasem się z którymś pokotłować, poklepać. Jak mały zbyt mocno potraktowany zapłacze, to i pocieszyć, wylizać.
Wiele osób pisze o złych relacjach miedzy kotami w dużej grupie. U mnie tego problemu nie ma. Moje stałe stadko jest po prostu przyzwyczajone do rotacji współlokatorów. Każdy nowy jest traktowany obojętnie albo witany. Słynny Moher na przykład radośnie wita każdego przybysza. Czasem za to oberwie po nosie, bo to nowy jest zestresowany w obcych mu warunkach. A małe kociaki budzą zainteresowanie wszystkich, nawet tych które tylko obserwują z dystansem.
W każdym razie smutno nie jest :) :wink:
Roboty tez nie brakuje (znaczy mnie, nie kotom). Wiadomo, koty to lenie i nygusy. Za to pańcia czyli domowa służba zapieprza z mopem i kuwetami zaraz po otwarciu oczu i na okrągło.


W momentach zmęczenia możesz zawsze pomyśleć, że jest ktoś, kto ci zazdrości. Ja od 6 lat żyję na bezkociej emigracji i nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam bez sprzątania kuwet...


Fakt, nie umiałabym już żyć bez kotów. Ale wolałabym mieć ich mniej. Albo mieć je tylko w domu ale nie latać już z torbami karmić bezdomniaki.


Zapraszam do Florencji! Tu problem bezdomnych kotów praktycznie nie istnieje. Ja się zawsze śmieję, że przez to nie mogę się zakocić, bo nie ma szans na powrót do domu z zagluconym kociakiem znalezionym przy śmietniku a tylko w ten sposób mogłabym przekonać do pomysłu Tżeta i właścicielkę mieszkania.

Ale za to jak już zamieszkam na swoim, nic mnie nie powstrzyma.

Całkowicie rozumiem Twoją potrzebę posiadania mniejszej ilości kotów w domu.
Szczerze mówiąc, myślałam, że chociaż w Warszawie sytuacja z bezdomniakami się poprawia. Że jest ich mniej. Niestety to były tylko moje pobożne życzenia.


Owszem jest mniej bezdomniaków, dzięki sterylizacji. Moje koleżanki łapaczki oddają do sterylek nawet kilkaset kotów rocznie. Jedna z nich w 2015 r złapała ok 900. Ma odpowiedni samochód, kilka klatek w bagażniku i jeżdzi po całej Warszawie i okolicy. Ma takie możliwości, bo jest wolna zawodowo. Wielkie zasługi ma też forumowa AnielkaG, Ewa z Koterii, no dziewczyny z wielu fundacji. m.in. z Jokota.

A Italia to cudowny i kulturalny kraj, koty mają tam w poszanowaniu. Tam kociska nie marzną tak jak u nas, a ludzie wykładają jedzenie na placach i miejscach turystycznych. Nie mają biedy. Potwierdzasz? We Florencji nie byłam, ale myślę, że dotyczy to całego kraju. Nie wiem tylko jak ze sterylkami.
Podobno papież Benedykt tez jest kociarzem, jeszcze jako biskup karmił koty po drodze do kongregacji.


Włochy są bardzo zróżnicowane i to, co dzieje się we Florencji nie koniecznie jest tym, co dzieje się w Palermo.
Wokół mnie nie widzę bezdomnych kotów. Uwierz mi, że ich szukam...
Mamy we Florencji schronisko, do którego trafiają zgubione zwierzaki, ale czworonogów w potrzebie jest znacznie, znacznie, znacznie mniej niż w Warszawie. Generalnie dużo jest kotów wychodzących, ale są raczej pokastrowane. Dużo jest kotów wychodzących na dachy! To najbardziej mnie szokuje. Wszyscy mówią, że to bezpieczne! Ja sobie trochę tego nie wyobrażam i również dlatego nie mam w domu kota. W naszym mieszkanku mamy tylko jedno mikro-okienko, które wychodzi na dach i ciężko byłoby je zabezpieczyć ze względu na właścicielkę. Kot pewnie by z niego korzystał a ja nie jestem taka pewna, czy to dobry pomysł. W każdym razie widok kotów łażących po dachach wieczorem jest częsty... Bardzo romantyczny muszę przyznać :P
Także na toskańskiej prowincji koty okołogospodarskie są raczej pokastrowane. Miałam koleżankę w pracy, której się okociła okołogospodarska kotka i jak jej powiedziałam, że lepiej ją ciachnąć, ona przytaknęła i powiedziała, że zołza zaszła w ciążę w wieku 6 miesięcy, zanim oni się zdążyli zorientować, że już pora na sterylkę. Koty znalazły domy w tydzień.

W Rzymie jest dużo kotów miejskich. Wszystkie pokastrowane i porejestrowane. Niestety ich stado się czasem powiększa o zwierzęta wyrzucone przez właścicieli. Taki kot jest wtedy rejestrowany jako miejski lub zajmują się nim wolontariusze. W Rzymie miejska opieka nad kotami sięga XVIII i XIX wieku. Jest nawet powiedzenie po włosku "Nie ma flaków dla kotów", którego się używa, żeby powiedzieć, że jest kryzys i nie ma pieniędzy. Wywodzi się to z tego, że w XIX wieku koty dostawały flaki opłacane przez miasto i w momentach gorszej koniunktury pieniądze na flaki obcinano. Stąd "nie ma flaków dla kotów".

Na południu niestety sytuacja kotów a także psów przypomina bardzo tą w Polsce. Dużo jest zwierząt bezdomnych. Z powodu korupcji kasa na opiekę nad zwierzętami nigdy do nich nie trafia. Jest problem psów szkolonych do walki. Władze średnio potrafią z tym walczyć. Świadomość co do dobrobytu czworonogów jest znacznie niższa niż na północy. Na pewno zwierzaki tam nie marzną, ale dobrze też nie mają. Jest dużo stowarzyszeń, które się zajmują adopcją na północy zwierząt z południa.
Na południu, w niektórych miasteczkach, funkcjonują nawet psy miejskie, które są własnością miasta.

Także we Włoszech jest różnie, ale we Florencji na pewno się nie zakocę chodząc po ulicy...
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 15, 2016 16:18 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Ja bywałam głównie na północy Włoch, najczęściej w Mediolanie. No i tam jest tak jak piszesz. Czyli nie mają żle.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pt kwi 15, 2016 16:40 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

Aga ,szukam kotki karmiącej ,jest maluch paro dniowy . :(
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43975
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 15, 2016 16:41 Re: Kot w każdej szafie (II) - kocur z urwaną łapą, chce żyć

dorcia44 pisze:Aga ,szukam kotki karmiącej ,jest maluch paro dniowy . :(

O cholerka
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56005
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google Adsense [Bot], kasiek1510, lucjan123 i 72 gości