Wszystkiego nie zdołam napisać dokładnie, bo mija dzień za dniem, próbujemy na różne sposoby, ale efekty są marne...
Stan na dzień dzisiejszy jest taki:
Trzy kotki ze starszego miotu pani "wydała". Biało-czarny z chorym oczkiem poszedł w dwupaku z tricolorką. Nie wiemy do kogo... Pani nie chciała podać numeru telefonu do tej osoby, a my chciałyśmy tylko zadzwonić, poinformować o rozpoczętym leczeniu i poprosić o to, żeby nowa opiekunka je kontynuowała.
Pani mówi, że dzwoniła do tej kobiety, ona o wszystkim wie, itd... Nic więcej w tej kwestii nie zrobimy - Pani ostatecznie zamknęła temat.
Został jeden biało-czarny - ten z gorszym oczkiem. Jego leczenie będziemy za zgodą Pani kontynuować i wstępnie w poniedziałek mamy go wieźć do weta na kontrolę.
Sprawa sterylek wygląda następująco: Pani chciała wysterylizować tylko wybrane zwierzęta. Po dzisiejszym dniu kwestia ta wygląda niedobrze, ponieważ Pani zaczęła stawiać warunki, brzmiąc przy tym bezkompromisowo.
Postanowiła: sterylizujemy czarną kotkę, burą i niebieską - nie.
Ponadto sterylizujemy suczkę rudą i czarną, drugą rudą - nie.
Nie wiemy, co z tym dalej zrobić...
Bardzo prosimy bardziej doświadczonych o radę, a każdego, kto ma ochotę - o pomysły i sugestie.
To, o co NIE prosimy, to niepotrzebne komentarze, emocjonalne wpisy i agresję słowną.
Chcemy konstruktywnej dyskusji - pomóżcie nam proszę.
Nadmienię, że córka Pani Jolanty najprawdopodobniej podczytuje ten wątek, w związku z czym Pani zasugerowała, że zrobiono z Niej potwora i dręczyciela zwierząt... Prosimy więc razem z ilgatto o powstrzymanie się od oceniania i rozładowywania całodniowego napięcia w tym miejscu.
Kto nie może się powstrzymać... Niech idzie na spacer, albo na papierosa. Ja już byłam
