jolabuk5 pisze:Mini nie dobra, pogryzła dziś Ewcię, jak ta próbowała ją złapać, bo malutka musi dostać kolejną szczepionkę na grzyba... Kolejne podejście w środę.
... no tak, zgadza się, ale:
- to nie
Mimi jest be, tylko ja, bo źle ją złapałam
- to nie
Mimi jest be, bo ja zrobiłabym to samo na jej miejscu w momencie kiedy jakiś łysy potwór próbował by mnie wyciągnąć z łóżka łapiąc za... tyłek
ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo:
-
Jola zrobiła mi opatrunek
-
Jola poświęciła pakuneczek z morożonym kocim mięsem na mój lodowy okład (koty na szczęście nie skumały!)
-
Jola uraczyła mnie opowieściami i filmami i śpiewem
Placido Domingo (znaczy:
Placido śpiewał, oczywiście)
-
Jola, bardzo cierpliwe tłumaczyła mi co znaczą, pojawiające się w jej opowieści o
PD, trudne słowa, np
legatoi rano, po wyśnieniu miliona snów z
PD, jak nowo narodzona, wstałam o własnych siłach!
--------------------------------------
wczoraj, chodząc z tym mięsnym okładem, przypomniałam sobie opowieść o tym, jak to moja
koleżanka zrobiła sobie okład z surowej wołowiny na wieelkiego siniaka:
to było jakoś tak dość dawno
jakieś siedem kotów temu
umówiłyśmy się z
Małgosią, że pojedziemy na jeden dzień do
Gdańska co by obejrzeć wielkie żaglowce
jakiś zlot był tam wtedy, czy coś tam innego
nie pamiętam już, bo było to dość dawno
jakieś siedem kotów temu
Małgosia przyjechała do mnie wieczorem
mijauł'a przenocować, bo ode mnie było bliżej na dworzec
jak tylko zamknęły się za nią drzwi, uraczona zostałam opowieścią jak to potrącił ją samochód
jak tylko opowieść, jak to potrącił ją samochód się skończyła, uraczona zostałam widokiem siniaka o średnicy sporego słonecznika na udzie
jak tylko siniak na udzie o średnicy sporego słonecznika zniknął pod nogawką spodni,
Małgosia wyjęła z plecaka wielki kawał świeżutkiej wołowiny
świeżutka wołowina pokrojona była w plastry lekko już rozbite (wypisz, wumaluj jak kotlet schabowy przed usmażeniem)
usłyszałam lekki ruch w pokoju obok
pojawił się pierwszy kot, potem następny i następny...
na pyszczkach zaobserwowałam zainteresowanie
mówię do
Małgosi:
-
nie możesz zrobić sobie okładu na noc, bo mogą razem z wołowinką odgryść Ci nogę przy samej doopiena co
Małgosia:
-
e tam, chyba żartujesz!
w czasie tej naszej krótkiej wymiany zdań, jeden z kawałków wołowiny został porwany i przewleczony przez kuchenną podłogę, znikając w ciemnym pokoju
Małgosia:
-
!ja:
-
... qrwa!
z pokoju dobiegły nas pomruki i mlaskanie stada
na szczęście
Małgosia mijauł'a drugi kawałek, i korzystając z nieobecności kotów, szybko zrobiła sobie okład
odradzałam jej
była nieprzejednana
siniak, średnicy sporego słonecznika, był bolesny
w nocy obudziło mnie wołanie o pomoc i głośne warczenie kotów
... po wołowinie nie zostało śladu
musiałam jeszcze na dodatek wysupłać pachnący bandaż z kocich zębów
parę bolesnych ran kłutych pojawiło się na moich dłoniach
do
Gdańska pojechałyśmy
Małgosia z siniakiem, wielkości średnicy sporego słonecznika ukrytym w nogawce spodni
ja ze spuchniętą dłonią pod okładem z
Altacetureszta naszego wspólnie spędzonego łikendu minęła spokojnie
... wielkie żaglowce zamajaczyły nam na horyzoncie
--------------------------------------
... mry!