Nadbużańskie koty - do zamknięcia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 08, 2013 22:55 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Zajrzałam teraz do malucha. Zjadł. Syczy na mnie bardzo. Jest mocno zainfekowany, głośno i ciężko oddycha. Oczka znów mu się pozlepiały. Wzbudza czułość, więc nawet już się zbytnio nie gniewam za ten palec.
Jemu podawać leki to będzie wyczyn.
Klaus ma nową łysą plamę. Tak więc już raczej nie mam wątpliwości.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Wto sty 08, 2013 23:04 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

A Ciapeks? Zresztą poczekamy na ocenę weta. U mnie w razie czego dwójka może się nie stykać ze sobą.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Śro sty 09, 2013 8:46 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

O ja, ale Cię maluch załatwił z tym palcem. Współczuję; szkoda, że one nie wyczuwają naszych intencji.
Marto, lepiej dmuchać na zimne. Ja też bym nie oddawała Romana, jeśli są takie wątpliwości.
Jutro będzie wizyta u weta i wyjaśnienie wątpliwości grzybkowych?
Obrazek

Iwlajn

 
Posty: 515
Od: Śro paź 21, 2009 19:35

Post » Śro sty 09, 2013 16:40 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Ciapek ma jedną łysinkę pod szyją.
Jutro na 17 tą jedziemy wszyscy do weta. I grzybiarze i mały wampir.
Taki mi się czarny humor odezwał, bo palec boli okropnie i do kompletu druga ręka po szczepionce na tężec. Jak ja ich jutro tam utrzymam? Szczególnie tego krwiopijcę.

Romana nie chcę oddawać i nie oddam. Tylko, że sytuacja lokalowa się skomplikowała przez tego grzyba. A Roman nie może siedzieć w klatce. Chyba, że po kastracji i szczepieniu dam go do rezydentów. Pod warunkiem, że Brygida nie będzie go po pysku prała, bo ona lubi takie akcje.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro sty 09, 2013 20:30 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

A czemu nie może siedzieć w klatce? Marta, jak dasz go do rezydentów, to on u Ciebie zostanie. :lol: A propos Brygidki - ona dogadała się z rezydentami, ich nie bije?
Obrazek

Iwlajn

 
Posty: 515
Od: Śro paź 21, 2009 19:35

Post » Śro sty 09, 2013 20:57 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Dlatego, że Roman już bardzo długo w niej siedzi i nudzi mu się. Gdy ktoś przechodzi w pobliżu to wyciąga łapkę i przez kratę próbuje przyciągnąć złapany fragment ubrania i żali się troszkę. Jest to kot bardzo towarzyski. I dodam, że w pełni zsocjalizowany. Nie boi się nawet największego z naszych psów, 40 kg Maxa, który w nocy śpi przy klatce.
Brygida wszystkich sobie ustawia, ale najgorzej było na początku, gdy przyjechała ze schroniska. Bardzo atakowała, szczególnie psy. I to nie ze strachu. Z premedytacją robiła przyczajki na upatrzonego psa, by nagle wyskoczyć na niego i zboksować go po pysku. Jest u mnie już prawie rok i wyciszyła się znacznie. Jednak jest kotką dominującą, rządzącą.

Porobię Romanowi zdjęcia do ogłoszeń. W przyszłym tygodniu mogłabym go już wykastrować, bo czekałam aż się wzmocni, tak wet zalecił. Gdyby znalazł dom, to mogłabym się skupić na grzybiarzach, bo zajmowanie się nimi, leczenie będzie teraz dość czasochłonne. Dobrze, że Neska i Ciapek pojadą do Ilonki, bo nie wiem jak bym to ogarnęła.

Dobrze, że już jutro wizyta u weta z tym nowym. Mogłam w sumie jechać do miejscowych wetów, ale nie zostałby dobrze zbadany. Chociaż z jego dzikością, to nie wiem czy jutro się to uda. Ale chociaż wizualnie w ostateczności go zobaczy i coś zaordynuje. Małe złośliwe kocię jest mocno zainfekowane. Przykro patrzeć na niego. Tak ciężko oddycha.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro sty 09, 2013 21:40 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Małe, chore i biedne, ale z werwą. Szkoda, że mam tak daleko do Ciebie, bo bym chociaż zatargać je pomogła. Albo jakbym była zmotoryzowana. :roll: Ale ja i auto to mogłoby być tragiczne w skutkach połączenie.

Romuś ma cudny kolor, trzeba ogłaszać, może znajdzie się amator sreberka. Fajnie, że taki optymistycznie do wszystkich nastawiony.

Gaja też co jakiś czas komuś, wyraźnie dla przyjemności, musi łomot spuścić. Ale odbywa wtedy karnego jeżyka. :twisted:
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Śro sty 09, 2013 21:47 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Przydałabyś się. Bo planuję jutro jechać z: Klarą, Neską, Klausem, Ciapkiem i łobuzem. Pięć kotów. Pożyczyłam już dodatkowy transporter, bo wolę, żeby każdy kot jechał osobno i nie ocierał się o innego z uwagi na możliwość grzyba. Szczególnie o Neskę mi chodzi bo u niej nie widać zmian. Co o niczym nie świadczy, bo długo brała leki i też ma osłabiony organizm, więc prawdopodobieństwo, że ma grzyba jest duże.
Chyba na dwa razy będę obracała, bo pięć kotów nie uniosę, w dodatku ręce bolą.

A jak wygląda koci karny jeżyk?
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro sty 09, 2013 22:34 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Gdyby chociaż ceny pociągów były bardziej ludzkie.... :twisted:

Karny koci jeżyk to zamknięcie w sypialni, lub w kocim pokoju na 5 do 15 minut, w zależności od nastawienia winowajcy. Najczęściej ląduje na nim Gajeczka. :twisted: I potem przez kilka dni niekogo stara się zbytnio nie bić. Oczywiście nie wtrącam się w jakieś normalne przepychanki, albo jak obie strony są zaangażowane. Ale nie pozwalam jej tłuc namiętnie Zuzi, bo ta niczym jej nie odpowie, nie skarci, najwyżej da buziaka. A Gaja potrafi pojechać po bandzie, z pazuramiu w akcji.
Wie, ze zamknięcie to "kara", wycisza się. I nawet po wyjściu przymila się. Coś w stylu "już będę miłym kotkiem". Oczywiście do następnego złego nastroju. :?
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Śro sty 09, 2013 22:40 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Zapamiętam sposób. Chyba Gapcio będzie pierwszy do kary. Ten kot został przez nas źle wychowany. Jedynak na butelce. Nie ma wyczucia i umiaru. Potrafi mocno napaść na ludzką stopę. Bez wyczucia.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro sty 09, 2013 22:48 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Jak Gaja przechodziła okres totalnego buntu i prób zaatakowania nas, to ktoś poradził mi syknięcie i pstryknięcie obok kociego ucha. Działa na nią bezbłędnie. Teraz to prychnięcie starczy. Więc jest prychnięcie i karny jeżyk. Bo miała akcje, że próbowała kogoś przejchać szponami. A tu trzeba też uważać na fakt, że pies może jednak wkroczyć w obronie człowieka. Więc każdy musi wiedzieć na co może sobie pozwolić.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Śro sty 09, 2013 22:54 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Na Gapcia nic nie skutkuje, mimo całej mojej dotychczas zdobytej wiedzy behawioralnej. Młodociany przestępca.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop

marta-po

 
Posty: 3318
Od: Pon sie 15, 2011 17:19
Lokalizacja: okolice Warszawy

Post » Śro sty 09, 2013 23:22 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Jak Was pewnie zmiękcza jednym mrugnięciem, to co ma skutkować? :mrgreen:
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

Post » Czw sty 10, 2013 19:10 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

marta-po pisze:Na Gapcia nic nie skutkuje, mimo całej mojej dotychczas zdobytej wiedzy behawioralnej. Młodociany przestępca.

Sama przyznałaś, że nie próbowałaś karnego jeżyka Saintpaulii. Może to akurat pomoże. :D
Obrazek

Iwlajn

 
Posty: 515
Od: Śro paź 21, 2009 19:35

Post » Czw sty 10, 2013 19:17 Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu

Czekam niecierpliwie na wieści o Ciapneskach i reszcie. Mam nadzieję, że dałaś jakoś biedna radę z tą schorowaną ręką.
Obrazek Obrazek

saintpaulia

 
Posty: 3939
Od: Śro gru 14, 2011 17:53
Lokalizacja: warszawa-bielany

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: mictrz i 142 gości