» Śro sty 09, 2013 20:57
Re: Nadbużańskie koty - maluch na leczeniu
Dlatego, że Roman już bardzo długo w niej siedzi i nudzi mu się. Gdy ktoś przechodzi w pobliżu to wyciąga łapkę i przez kratę próbuje przyciągnąć złapany fragment ubrania i żali się troszkę. Jest to kot bardzo towarzyski. I dodam, że w pełni zsocjalizowany. Nie boi się nawet największego z naszych psów, 40 kg Maxa, który w nocy śpi przy klatce.
Brygida wszystkich sobie ustawia, ale najgorzej było na początku, gdy przyjechała ze schroniska. Bardzo atakowała, szczególnie psy. I to nie ze strachu. Z premedytacją robiła przyczajki na upatrzonego psa, by nagle wyskoczyć na niego i zboksować go po pysku. Jest u mnie już prawie rok i wyciszyła się znacznie. Jednak jest kotką dominującą, rządzącą.
Porobię Romanowi zdjęcia do ogłoszeń. W przyszłym tygodniu mogłabym go już wykastrować, bo czekałam aż się wzmocni, tak wet zalecił. Gdyby znalazł dom, to mogłabym się skupić na grzybiarzach, bo zajmowanie się nimi, leczenie będzie teraz dość czasochłonne. Dobrze, że Neska i Ciapek pojadą do Ilonki, bo nie wiem jak bym to ogarnęła.
Dobrze, że już jutro wizyta u weta z tym nowym. Mogłam w sumie jechać do miejscowych wetów, ale nie zostałby dobrze zbadany. Chociaż z jego dzikością, to nie wiem czy jutro się to uda. Ale chociaż wizualnie w ostateczności go zobaczy i coś zaordynuje. Małe złośliwe kocię jest mocno zainfekowane. Przykro patrzeć na niego. Tak ciężko oddycha.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop