Milka zachorowała dziś rano (okropny katar, krztuszenie gilami, wysoka temperatura), jest w szpitalu lecznicowym w Łodzi - bardzo dobrym w mojej ocenie, leczę tu swojego seniorka (który był już ledwo ledwo), przywiozła ją andzelika...samochodem z kierowcą... będę ją codziennie odwiedzała, ma szansę... za 2-3 godziny zadzwonię, ma podawane kroplówki dożylnie, serię leków juz podanych i do podania, w tym antybiotyki, i na obniżenie temperatury... miała rtg.. (zlożenie otwartego złamania w miarę ok, ale stan zapalny sie utrzymyje = nie będę pisać z jakiego powodu...), w perspektywie amputacja nózki, najprawodopodobniej do stawu biodrowego... bo tak wg wskazań wetów jest najlepiej dla koteczki.. (kikutek niepotrzebny, bo przeszkadza w funkcjonowaniu i poruszaniu), biedna jest strasznie, ale jestem pełna nadziei, że będzie dobrze, codziennie będę ją odwiedzała, podrzucę jej ukochaną wołowinkę... i będę dzwonić, jak się ma... andzelika

to wspaniała osoba, wierzcie mi, kto jej nie widział...
dzisiejsza faktura 109,-, każda doba 40,- + leki, operacja - amputacja nóżki 320-350.- jesli wszystko bedzie dobrze po niedzieli....
pomóżmy jak się da
