Wiem na pewno o jednym, o którym tu już pisałam.
Rok temu, gdy walczyłyśmy o Nolka, wetka opowiadała nam o kocie z białaczką, który miał wyniki takie jak Elmer albo jeszcze gorsze (hematokryt miał coś koło 8%).
Dostał transfuzję, podjęto leczenie kocim interferonem. Po 14 dniach od pierwszej dawki hematokryt podniósł się do 20%, co oznaczało, że kot reaguje na leczenie. Gdy wetka nam to opowiadała, kot był rok po tym złym stanie i miał się dobrze. Nie wiem, jak miewa się dziś i czy nie było pogorszenia. Ale wiem, że na pewno rok po załamaniu było ok. Może jest dobrze do dziś.
Na
ulotce Virbagenu podają, że zastosowanie kociego interferonu zmniejszało 60-procentową śmiertelność kotów z anemią o 30%. To sporo. Oznacza, że koci interferon naprawdę zwiększa szanse kota zarażonego białaczką, u którego wystąpiła anemia.