Teraz czas na trochę wieści Gasparowych/ później napiszemy relacje z wizyty u wet./
Gaspara w pierwszy dniu praktycznie nawet nie widziałyśmy, o tym że jest on w naszym domu świdczyły jedynie syki wydobywające sie spod kanapy (to na nas, to na psa Korę). Na drugi dzień było lepiej, zobaczył że te duże dwunożne bestie dają jeść i nie są aż tak straszne. Mimo, że w Przyborówku uchodził za miziaka, w nowym miejscu trochę się wycofał. Po paru jednak dniach mogłyśmy go spokojnie głaskać, mama podawać leki. Ale nie było specjalnego zainteresowania ze strony Gaspara mizianiem i człowiekiem. Jak jest teraz? ... chociażby dzisiaj, gdy wróciłyśmy ze szkoły pięknie gruchał sobie co jakiś czas i zachęcał do pogłaskania go po brzuszku. To już nie jest ten bojączek sprzed iluś tam dni, teraz jest prawdziwym kanapowym kotem choć wiadomo, że trochę jeszcze nieśmiałym. Chętnie wyleguje sie na kapapie i jak tylko ktoś obok usiądzie- nieśmiało prosi o głaski, strzela baranki. Nawet Kory już tak nie goni i nie syczy na nią... zrobił się naprawdę fajnym, domowym koteczkiem. Przed chwilą wyszedł z transporterka (z wet. wróciliśmy) dumnie krocząc nawoływał do siebie

Oprócz tego Gaspi pięknie się bawi, zwłaszcza upodobał sobie kauczkowe piłeczki i oczywiście, jak ta kota przystało, wszelkie sznureczki cieszą sie duzym zaiteresowaniem. Zresztą na filmiku pokazane jest jakie robi stożki, gdy w grę pchodzi zabawka. Jego ulubionym miejscem jest kanapa, tuż przy wygodnych podusiach i krzesło pod stołem. Najczęściej tam przesiaduje.
Wczoraj Gaspar stanął oko w oko z Lusią (chomik, istne adhd ze źle poukładanym w głowie) i z początku próbował łapy wsadzić do kaltki (zabezpiecznej oczywiście, kotoodpornej), ale naszczęście szybko zrezygnował z tego. Z Lusią i Muńkiem (świnka morska) żyje w zgodzie, rybki nawet chyba nie zauważył, z Korą raczej już jest dobrze, Migotkę uwieeelbia (bez wzajemności

), ale człowiek to jest to.
Apetyt ma ogromny, uwielbia surowe mięsko, numerem jeden jest filet z kurczaka.
Gaspar
