Lena - księżniczka jedynaczka

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 08, 2008 21:39

umie jeść, ale jakoś do picia się nie brał. podstawiłam strzykawkę i tak miałam zabawę, bo odechciało mu się jeść, tylko za cyckiem się oglądał.
ma około 2 miesiące.
wzięłam go na sposób- zalewam suche wrzątkiem, rozdziabuję widelcem i to wcina.
mokrego nie chciał nic.
a to bardzo chętnie.


z Leną katastrofa.
zleciała z parapetu i ma dziabniętą opuszkę na łapce.
katastrofa na moje nerwy. odkaziłam, posmarowałam antybiotykiem, zabandażowałam i ciskam gromy na starego, bo znów się spóźnia z przelewem (powinien być do 1go dnia miesiąca niby) i nie mam nawet grosza na weta :evil: :evil:
cała nadzieja, że jutro już wpłyną na konto, bo za chwile i z synem zaczniemy zęby w ścianę wbijać...
a stary na statku i nie ma zasięgu i mogę sie cmoknąć w pośladek, a nie dowiedzieć co jest grane :evil: :evil:


poza tym chyba jednak trzeba będzie dla Sybila domu szukać. Lena jest jak w ciemię trzaśnięta przy nim i cała spięta (stąd chyba rozwalona łapa w taki sposób!).
nie wiem komu krople na nerwy serwować-jej, sobie czy Sybilowi, żeby nie szalał
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto lip 08, 2008 22:10

może daj im jeszcze troszkę czasu...

Tiris

 
Posty: 2490
Od: Pon paź 16, 2006 0:38
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto lip 08, 2008 22:12

Na Boryska Lena też reagowała różnie... Chociaż wyszły z jednego domu...

Mimo to, jeden dzień to za mało na dokocenie ;)
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Wto lip 08, 2008 22:24

z tym szukaniem domu, to sobie gdybam cały czas.
czasu mają dużo.
póki za łby się nie wezmą na przykład.
szczególnie, że Lenka z godzinę temu podeszła do malucha, obwąchała i uciekła.
a później znów warkoty urządzała.
chyba jest reformowalna dziewczynka.

co do małego, to nie mam przekonania do imienia.
Syn coraz to nowe wersje tworzy (Selen, Sebil) a ja nie wiem.
pomocy

tęsknię za Boryskiem.
nowy to nowy. Boryska nie zastąpi
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro lip 09, 2008 6:59

Nigdy kolejny zwierzak nie zastąpi tego co odszedł... Dlatego ból rozstania jest taki silny. Bo nowy zwierzak to po prostu nowy zwierzak. A za tym co odszedł tęskni się i tak :(
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Śro lip 09, 2008 17:02

będzie dobrze.
Lena oczywiscie nadal stroi fochy, ale wybiórczo-raz tak, raz nie.
obecnie stan rzeczy jest taki, że wyżerają sobie wzajemnie z misek, Lena gówniarza obwąchuje, dupę mu wylizała, leży na podłodze na środku pokoju i się gapi od czasu do czasu sycząc lub warcząc.
gowniarz z upojeniem rozrabia,Lenę zaczepia i gania po całej chalupie, je wszystko już, po sraczce ani śladu (z rozwolnieniem go przywiozłam do domu), życia zewnętrzego nie posiadał, wewnętrznego też chyba nie, bo mu po truciu nic nie wylazło.
przy dobrych wiatrach we wtorek pojedziemy na szczepienie.

Lenao bolącej łapie zapomniała jeszcze wczoraj wieczorem. tylko strachu i sobie i mi napędzila, bo po ciemku skakała na szafę na swoje legowisko i razem z tym legowiskiem teatralnie rąbnęła doopskiem o ziemię.
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro lip 09, 2008 17:47

moja mała tygrysina

Obrazek
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro lip 09, 2008 19:29

Ciężko odróżnić bure od burego ;)
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pt lip 11, 2008 9:50

posiadam w domu same rozpieszczone, rozwydrzone i wzajemnie zazdrosne o siebie bachorki. narazie są trzy (jak wróci mąż będą cztery) :)
dwa koty i syna. to co te stworzenia wyprawiają, to przechodzi ludzkie pojęcie.
bawią się, za chwilę drą na siebie, warczą, drapią i prychają, później znow śpią wtulone w siebie (syn z Sybilem)

tutaj dowód na to, że koty jeszcze żyją i się nie pozabijały i nawet czasem się tolerują:
Obrazek
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt lip 11, 2008 10:26

co dziwne...
kotów nie ma. zaginęły w akcji i mimo zaglądania w szparki-kotów brak.
wchodzę do kuchni i znikąd dwie strzały wlatują ekspresem do kuchni i domagają sie żarcia, bo w trzech miskach (pelnych) jest chyba niedobre...
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob lip 12, 2008 15:41

Ten mały to taki...Zetkowaty!!! 8O

Tiris

 
Posty: 2490
Od: Pon paź 16, 2006 0:38
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 12, 2008 16:23

on wygląda niemal jak kopia Leny :)
jakby jej synem był
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob lip 12, 2008 20:47

księżniczka Jej WYSOKOść Lena na wysokości, na włościach

Obrazek
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro lip 16, 2008 13:27

fochy księżniczki już dawno minęły.
jedyne co teraz występuje, to walka o władzę i dominację.
tłuką się niemiłosiernie-ale tak klasycznie udowadniając sobie wzajemnie własną wyższość nad innymi.
mąż został poinformowany o małym kociaku w domu.
komentarza nie było wcale, co uznalam za zły znak i zaczęłam się rozglądać za domem dla malucha, gdyby mąż nie zaakceptował.
znalazłam-zaprzyjaźniony również zakocony domek, który już się w Sybilu zakochał i go często odwiedza.
natomiast wczoraj wydarzyła się katastrofa.
sprzątałam auto, miałam poodkurzać, wywaliłam przedłużacz przez okno, wzięłam odkurzacz i wio do auta odkurzać, uprzednio zamykając drzwi pokoju, żeby koty-wiadomo...
tylko nie sprawdziłam czy kotów obu nie ma w tym pokoju. Lene widziałam gdzie indziej.
zdążyłam zejść na dół, podłączyć odkurzacz, wyciągnąć wycieraczki i podwórkowe dzieci z moim wlasnym do mnie przybiegły, że mały kotek spadł z okna!
Sybil wyskoczył z balkonu. dwa kroki miałam pod balkon (1piętro), kota nie ma, z histerią gdzie on jest, poderwał się i pobiegl pod auto.
złapalam go w ręce, ledwo oddychał... boże, co ja o sobie myślałam w tamtej chwili to ludzkie słowo nie opisze. za malo wulgaryzmów język ludzki zna...
natychmiast telefon do siostry gdzie ze swoim kocim spadochroniarzem byla, ona nie odbiera. do macochy-podała mi adres pogotowia weterynaryjnego (bo godzina 21 byla)
adkurzacz biegiem do domu,okno zamknięte, Sybil na fotelu auta, dziecko w swoim foteliku i szaleńcza jazda do weta, przez bankomat i wyskrobane z bankomatu resztki zasobów finansowych.
na szczęście niedaleko mam to pogotowie. zajęlo mi 15minut dojechanie ze wszystkim.
pani doktor dokładnie go obejrzała, stwierdziła, że ortopedycznie jest ok, ale ciężko oddycha i chyba przepona poszla.
powiedziałam, że on jest w trakcie leczenia na płuca, wciąż na antybiotyku.
ok.
na stół i prześwietlony na wszystkie strony.
każda kosteczka caluteńka.
każdy stawik nienaruszony.
dostał zastrzyki p/bólowe i p/wstrząsowe
zdjęcie wykazało dość poważne zapalenie pluc (wiemy wiemy, leczymy)
kiciunia padła po zastrzykach i już w miarę spokojni wróciliśmy do domu. dziś kontrola.
też ok.

pół nocy pilnowałam kociaka obwiniając siebie i podejrzewając najgorsze, bo on był bezwładny i ciężko oddychał.
rano otwieram oczy-pierwsze co,to rzut oka do Sybila.
jego nie ma, a Lena sie dziwnie gapi...
pomyslałam, że się schował, żeby odejść....
wstałam na miękkich nogach, spojrzałam do kuchni...
a tam Sybil przestawiał miski dając mi wyraźnie znać, że jest bardzo glodnym koteczkiem.
oddech już normalny. nawet brak tego ciężkiego oddechu z pluc. (ale dałam mu więcej antybiotyku wieczorem)
dostał na śniadanie antybiotyk, później puszeczkę, najadł się, wlazł na kolanka i zasnął mrucząc.

później kontrola.
jest ok.

mam nauczkę. straszliwe przezycie i szkoda, że kosztem malucha.
ale cud i wielkie szczęście, że mu nic nie jest.
w każdym razie mężowi płakalam w telefon, że kot spadl, wspierał mnie i wątpię, żeby go chcial oddać.
ja w każdym razie pokochałam go wczoraj całym sercem i będę o niego walczyć.
to nie jest Borys. Borys to Borys. łapię się na tym, że jak synek mowi o kotach, to mówi "coś tam coś tam Lena i ..." i po tym "i" ja w myślach nasłuchuję "Borys" a nie Sybil.
ale Sybil znalazł drogę do mnie.
szkoda że tak desperacką.
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Śro lip 16, 2008 14:01

:strach:
Irazone, Irazone... Strasznie mi przykro, że MUSISZ uczyć się na włąsnych błędach.
A przecież w sobotę gadałyśmy o oknach. Kciuki za Sybila. I za Ciebie też. Oby było dobrze.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga_tka i 248 gości