jejkuuuuu ale ta szylkretka jest śliczna, aż mi normalnie uhmmm...
Ja to kiedyś dzikusy oswajałam ale malutkie i bez ran się nie obeszło

, naprawdę szkoda ją wypuszczać, może by jakaś dobra dusza pokochała kicię
A ja się podzielę niusami z tymczasowego hausu .....
oj działo się Przedszkolak vel Rysiek (to tak po domowemu

), przyszalał jak nie było nas (z sunią) w domu - chiba się kocina chciał ewakuować, bo mi zrobił dokumentne przemeblowanie na parapecie, postanowił wszelkie dobro przetransportować na podłogę (co mu się w większości udało

), no ale szczotka, szmatka i szufelka poradziły sobie z glebą. Biurka też nie oszczędził, ale ja te papierzyska też bym chętnie wywaliła i przysypała ziemię

hehehe
Pomijając incydent jest dzielny i nawet już pozwala się Azie zbliżać do siebie, ale tylko jeśli ma dobry humor, bo jak nie to grrrrrrrrrr i biegiem za kibelek, no cóż łazienka jest Rysia i wszelkie inne merdające rudeblondyny wstęp bron!!! Kitek jest strasznie milusi, widać, że oswojony bo daje się głaskać i akrobacje wszelakie wyprawia na moich kolanach i dywaniku, zostałam udeptana i chyba jestem "ta co się nada" hihihi
Czekam na info jak tam się sprawy mają odnośnie "Mojego" (póki u mnie to mój!!!

) kocurka.
