ZAWIODŁAM-UWAŻAJCIE NA NITKI I WŁOSY ANIELSKIE!!!

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pt sty 06, 2006 19:45

sylwiah2 pisze:szkoda,że weci o tym nie wiedzieli...


Tak... :cry:
Slonce kochane - tak, niektorych rzeczy juz nie cofniemy :(

Trzymajcie sie!!! :ok:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pt sty 06, 2006 19:47

Teraz doczytałam, bardzo ale to bardzo ci współczuje :( Wiem jak to jest stracic marzenie zycia ,długo wyczekiwane, doswiadczylam tego, rozumię :(
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Pt sty 06, 2006 19:53

sylwiah2 pisze:Niczego bardziej teraz nie pragnę jak kota....
Czuję się jak potwór,dopiero odszedł moj ukochany kociak,a ja już patrzę za innym...
jakbym zdradzała swoja miłosc do Armanda,ale to silniejsze odemnie....


Nie zdradzasz go - po prostu pokazujesz jak mocno zakorzenil w Tobie milosc do kotow, jak bardzo miejsce w Twoim sercu, dla kotow juz na zawsze zarezerwowane- jest teraz puste...

moja córeczka dalej nie pozwolila ruszyc Jego misek,leza z suchą karma...zaczeła płakać i mówic
'zostaw Mu to,jak wróci ze szpitala to co będzie jadł...chcesz żeby umarł z glodu ,a przecież pan doktor wyleczy mu brzuszek..."
Julka ,a 3 latka.
..

Moze to czas i okazja zeby jej wytlumaczyc jakos delikatnie ze kocurek juz nie wroci, ze jest teraz gdzies indziej, ze czasem tak sie zdarza?...
Ale wiem ze to strasznie trudne...

Blue

 
Posty: 23959
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt sty 06, 2006 20:11

Bardzo mi przykro Sylwio, nie wiedziałam, że twój kotek tak chorował.
Nataniel lat 12:)

Alina1971

 
Posty: 12757
Od: Sob maja 21, 2005 17:33
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój/Śląsk

Post » Pt sty 06, 2006 20:16

Sylwio... strasznie mi przykro. :cry:
Przechodziłam to samo dwa razy i radzę Ci z całego serca - przygarnij innego kociaka. Nie zastąpi on Armanda, będzie kimś całkiem innym w Twoim życiu i właśnie dzięki opiece nad nim odzyskasz spokój ducha. Brzmi to absurdalnie, ale tak będzie.
Dasz mu wszystko to, czego nie zdążyłaś dać Armandowi.
Przyjmując do domu inne spragnione miłości stworzenie, odczujesz to tak, jakbyś otoczyła opieką jego osierocone rodzeństwo.
To nie jest żadna zdrada.
Każdy mój kolejny kot to było coś w rodzaju wypełniania "ostatniej woli" poprzedniego. Tak ja to czuję i myślę, że nie ja jedna.
Ściskam mocno i powodzenia.

joanna z kotami

 
Posty: 1754
Od: Czw paź 20, 2005 22:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt sty 06, 2006 20:30

Strasznia nam przykro :cry: .Moje dzieciaki aż się popłkały. :crying: :crying: :crying:
Będzie dobrze trzymaj się :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek
Mariola

mbw

 
Posty: 325
Od: Pt gru 02, 2005 21:20
Lokalizacja: Chorzów

Post » Pt sty 06, 2006 20:32

sylwiah2, bardzo, bardzo Ci wspólczuję. Chyba wiem co czujesz....
Czytam ten wątek i chce mi się płakać, bo przypomina mi się mój Shogunio, który odszedł w te wakacje po 7 letnim życiu z nami... :cry: Wyjechaliśmy na wakacje, opiekowali się Nim rodzice mojego TŻ. Całe swoje 7-letnie życie był wzorowo zdrowym, bialutkim, słodkim kocurkiem, i nagle zaczął być osowiały, przestał jeść, leżał w jednym miejscu. Weterynarz, spytany o przyczynę jego zachowania (nie ogladał Go wtedy) powiedział, żę przyczyną może być tęskonota za nami... Po dwóch dniach, gdy poszli z nim do weta okazało się, że ma ciało obce w jelitach, ale jest w już takim stanie, że nie wiadomo czy przeżyje operację. Rozmawiałam z wetem przez telefon - będąc za granicą - powiedziałam, że nawet jeśli jest 1% szansy to niech operują... Lekarz mu dawał 3-5%... Nie przeżył...Nie mogłam nic zrobić..... Czułam ogromną bezradność i poczucie winy,że nie byłam przy Nim na miejscu - przecież od razu (a nie po dwóch dniach) wiedziałabym, że coś jest nie tak... Może bym Go uratowała.....
W czasie operacji wyjęli to obce ciało - które okazało się orzechem laskowym w łupince, dlatego soki trawienne w żołądku nie mogły sobie z nim poradzić. Niesamowite jest to że takie orzechy mieliśmy w domu 2 lata temu na święta i mniej więcej tyle ten orzech musiał leżeć Shoguniowi w brzuszku, co potwierdził wygłąd łupinki, mocno "nadgryziony" przez kwasy żołądkowe. W pewnym momencie przesunął się do jelit i utknął... Pech chciał, że nas wtedy przy Nim nie było. Nie mamy pojęcia ja On go połknął...
Teraz jest z nami Kicia (na którą zwróciła moją uwagę Jana :) ) Kicia jest cudowna, ale cały czas mam w pamięci mojego kochanego Shogunia i cały czas żałuję, że Go już nie ma. Nowy kociak napewno nie zastąpi tego, który odszedł, ale na pewno pomoże przetrwać ten trudny czas tęskonoty, bólu, poczucia winy (my byliśmy gotowi na nowego kociego mieszkańca po 2 miesiącach po śmierci Shogunia). Czas też robi swoje....

Rozpisałam się bardzo, ale tkwiło to we mnie i musiałam w końcu o tym napisać. Mam poza tym nadzieję, że ta historia zwróci uwagę na to ile rzeczy nie postrzeganych przez nas ludzi jako zagrożenie dla kota, może się nim okazać.....

Trzymaj się cieplutko, pozdrawiam.
evelkaa

evelkaa

 
Posty: 34
Od: Wto paź 25, 2005 20:34
Lokalizacja: warszawa

Post » Pt sty 06, 2006 20:37

evelkaa przykro mi...
o orzechu też niepomyslałabym...
Obrazek
Obrazek

sylwiah2

 
Posty: 4103
Od: Śro gru 28, 2005 23:36
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sty 06, 2006 21:24

Moja córka namalowała "portret" kitusia (twojego) a ja przed oczami mam moją Bonnie która miała chorobe wrodzoną i zmarła :cry: :placz:
K.O.T-Koffane Opiekuńcze Tintibinti

Misia2

 
Posty: 4
Od: Pt sty 06, 2006 19:21
Lokalizacja: Z mażeń

Post » Pt sty 06, 2006 21:57

Dziewczyny maja racje. Ja też to pisałam. teraz najlepszym "lekarstwem" bedzie kolejny kotek. Nie miej wyrzutów sumienia - to nie bedzie zdrada - przecież o Armandzie nigdy nie zapomnisz! Wiesz, ja też w kilka dni po tym jak straciłam moją kochana Misię zaczęłam szperać po forum. Chłonęłam wzrokiem i sercem wszystkie te kocie biedoty i jednocześnie płakałam bo myśłałam, że po panleukopenii przez wiele miesięcy nie powinnam i nie mogę mieć żadnego kota. Pisałam o tym na forum i wtedy jak anioł :) pojawiła się Lidiya i zaproponowała mi koty, które przeżyły tę straszną chorobę. Przejrzałam kilka propozycji. wszystkie były takie kochane. Później Lidka napisała, jeszcze jeden post, że byłaby zapomniała o Cypku. Otworzyłam załącznik i moje serce stanęło a potem żywiej zabiło. Zakochałam się. Może to tylko zbieg okoliczności ale Cypek jest trochę podobny do Misi... na pewno z umaszczenia - też czarno biały, choć inaczej. Ale przede wszystkim z charakteru. Kiedy patrzę na niego jak szaleje po domu albo jak śpi, wtulony we mnie, mrucząć jak nakręcony, płakać mi się chce... ze wzruszenia. Widzę w nim Misię. Nigdy jej nie zapomne i nie przestanę kochać! Ale Cypek jest teraz najukochańszym kotem pod słońcem. A Cekin i Pusia są wcale nie mniej kochani. A biorąc do siebie Cypka i Cekina też miałam poczucie "misji" - panleukopenia zabrała mi dwa kochane kociaki a ja zabrałam do siebie dwa kociaki, których nie udało sie jej zabrać. Więc tej walki nie przegraliśmy tak do końca...

Trzymaj się Sylwio! Przytulam Cię mocno!

SylwiaK

 
Posty: 228
Od: Wto paź 25, 2005 7:34
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Pt sty 06, 2006 22:04

Sylwia, nie zdradzasz go
Armand zawsze bedzie miał szczególne miejsce w Twoim sercu...
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Pt sty 06, 2006 22:09

Napewno go nie zdradzasz przeciez koty maja 7 żyć...
Ja mysle ze zawinili tylko weci moja kotka mial podobne objawy pojechalam do weta jedynego ktory w swieta mial czynne i pierwsze pytanie brzmialo czy mamy wlosy anielskie na choince.

Nie obwiniaj siebie choc w takiej sytuacji to trudne on zawsze bedzie z Toba.

Pei

 
Posty: 486
Od: Wto wrz 27, 2005 13:55
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt sty 06, 2006 22:15

Pei pisze:Napewno go nie zdradzasz przeciez koty maja 7 żyć...


Tak wet powiedział mi to samo przed operacja..i dodał,że musimy iwerzyć że armand dopiero wykorzysta 1-sze zycie...-nie wykorzystał...
Obrazek
Obrazek

sylwiah2

 
Posty: 4103
Od: Śro gru 28, 2005 23:36
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sty 06, 2006 22:23

sylwiah2 pisze:
Pei pisze:Napewno go nie zdradzasz przeciez koty maja 7 żyć...


Tak wet powiedział mi to samo przed operacja..i dodał,że musimy iwerzyć że armand dopiero wykorzysta 1-sze zycie...-nie wykorzystał...


Przepraszam ze moja wypowiedz sprwila Ci przykrosc :( nie takie mialm intencje. Naprawde przepraszam

Pei

 
Posty: 486
Od: Wto wrz 27, 2005 13:55
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt sty 06, 2006 22:26

Sylwiah, spłakałam się i strasznie Ci współczuje. Bierz drugiego kota! Po śmierci Snickersa, mimo, że został mi w domu Wedel, wziełam ich trzeciego brata z miotu - Menela. Jedno kocie odchodzi, żeby zrobić miejsce dla następnego, które potrzebuje naszej miłości i opieki. Weź drugiego kociaka. Pewnie już jakiś czeka na Ciebie.

Maguda

 
Posty: 199
Od: Czw sie 04, 2005 22:15
Lokalizacja: Warszawa Praga

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Iza KaeR, kasiek1510 i 447 gości