30 kotów do adopcji lub schroniska. NOWA PROSBA s.23

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 14, 2006 21:58

Zakocona, ja dziś jeszcze łapcia do domku tymczasowego wysłałam, a jutro oddaję Pirata :cry:
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 14, 2006 22:18

to sie ciesz, a nie smuc, skoro dobry domek, to sie cieszyc nalezy nawet jak sie pokochalo kota

eurydyka

 
Posty: 4809
Od: Śro paź 13, 2004 15:05
Lokalizacja: warszawa/szwajcaria

Post » Sob sty 14, 2006 22:19

dziewczyny, jestescie niesamowite :D
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.

Obrazek

jojo

 
Posty: 11799
Od: Pon kwi 26, 2004 19:52
Lokalizacja: Katowice

Post » Nie sty 15, 2006 12:08

No dobra, jestem umyta, ubrana w nieśmierdzące ciuchy, czekam na Mops, która ma przewieź Ślicznego z Pragi do Wrocławia i na dziewczynę, która bierze Pirata. Umowy wydrukowane, list o Ślicznym też, wszystko przygotowane, można pisać...

Wczorajszy dzień był baaaaaaaaaaaaardzo nerwowy. Piszę ze swojego punktu widzenia, może pozostali bohaterowie uzupełnią ze swojej perspektywy:)

Rano Gagucia zaspała:) Dzięki temu miałam czas, by odczytać BARDZO MĄDRĄ radę Eurydyki co do ligniny. Dotarłyśmy do p. Ewy, koty na nasz widok zaczęły się chować po kątach... Czyżby przypomniała im się środa?

Dostałam pierwszą informację o spóźnieniu - od Aliny...

Zaczęłyśmy łapać koty, najpierw te miłe, wsadziłyśmy je do takiej wielkiej klaty. Poszło nieźle, tylko potem Fernando zdemolował cały wystrój wnętrza, bo łaził jak głupi po klatce (również do góy nogami, jak małpa), przesuwał kartony i rwał je, w końcu po złapaniu rezty kotów go wypuściłam, zeby pozostali mieszkańcy klatki mieli spokój...

O dziwo łapanie dzikusów poszło bardzo łatwo, 2 najgorsze same wbiegły do transporterów:) Wesoło było z Bolkiem i Sroką, oba siedziały za kuchenką gazową, wciśniete w pionie tak, ze nie było mowy o ich wyjęciu delikatnie... Wyciągnięte za skórę na karku zza piecyka puściły nogi w ruch, wyrwały się, no a potem właśnie wlazły nam same do transporterów:)

Rozynka też przeszła bez większych stesów, znacznie gorzej od niej zachowywał sie w klatce Koks. Wciagnął sobie przez druty sweterek właścicielki, cały czas kopał i szarpał druty... Potem się wreszcie przytulił do Rozynki i poszły spać...

Mila trzeba było wyciągać spod zlewozmywaka, właściwie jedyną trudnością była leżąca obok Balbina, cholernie gryząca...

No i na koniec został nam Albin. Tylko gdzie??? Opiekunka poszła do apteki, a my z Gagucią systematycznie przetrząsałyśmy mieszkanie. Salon wykluczyłyśmy, mały pokój też, została kuchnia. Odsuwałyśmy szafki, zaglądałam za kuchenkę... Już miałam bardzo przykrą myśl, że siedzi za lodówką i ze same go nie wyjmiemy, gdy wróciła opiekunka i znalazła go...


... pod szafką od zlewozmywaka. Teraz wstańcie od monitorów, obejrzyjcie swoje szafki kuchenne i zobaczcie ile jest miejsca POD nimi... A to duży kot jest!!!

Opeikunka próbowała go wyjąć, ale sie poddałą, więc wczołgałam sie do szafki i systematycznie wyjmowałaam spod niej kolejne śmieci, zawleczone tam przez koty przez lata... w końcu udało mi się siegnąć ręką kark Albina. Jeszcze trochę sapania i wysiłku i głowa znalazła sie na zewnątrz (za szafką rzecz jasna, nie możena jej było odsunąć, bo byśmy musiały zlewozmywak odłączyć...), no, w końcu sie udało.. Albinek sie posikał ze strachu, ja byłam wytytłana jak nieszczęście.

Ale koty były już w klatkach...

No i rozpoczęło się WIELKIE CZEKANIE:)

Na początku miałyśmy jeszcze jakieś zajęcie, bo trzeba było spakowac wory przygotowane przez opiekunkę, ale potem to juz tak trochę zwisałysmy wszystkei 3 nad stołem...

W międzyczasie okazało się, że Annskr zepsuł sie samochód, finał był taki, że musiała ściągnąć z Łodzi wsparcie z innym wozem... A jej został w Warszawie i czeka na elektryka...

A Alina i Mariusz zgubili się w Warszawie:) Nie zauważyli Wisły:) Ale od czego są komóki - udało się ich do nas doprowadzic:)

Widziałam po ich minach, że są lekko zszokowani iloscią rzeczy do zabrania, a przecież były jeszcze kolejne, u Gaguci w aucie i u mnie w domu...

Przerzucanie kotów do transporterów poszło nieźle, uciekły zdaje sie tylko 2:) Ale udało się je łatwo złapać, chyba mamy już z Gagucią coraz większą wprawę:) A palce Gaguci juz chyba nigdy nie odrośnie - został ponownie podrapany, przytraśnięty. I któryś paznokieć sie jej złamał, ale chyba inny...

No i potem znoszenie klamotów do auta, urocza mina Mariusza przy pakowaniu:)

Pozegnanie opiekunki z kotami, bardzo smutne...

Podjechaliśmy do mnei na szybką kolację i po resztę rzeczy, tu przepakowanie poszło całkiem nieźle, choć troche się go bałam - była tu przecież Elza...

Alina i Mariusz pojechali z kolejnymi wielkimi pakami, Gagucia wzięła Popiołka i Ślicznego oraz mojego łapka do Lidki, a my czekaliśmy nadal na Annskr (w międzyczasie znalazł sie - chyba - dom dla tej małej z lecznicy)...

W momencie w którym dotarła Annskr zadzwoniła Alina, ze Kamyk im łazi po samochodzie...

Pakowanie reszty kotów poszło całkiem nieźle i kolejna ekipa odjechała...

Zadzwoniła jeszcze Babcia, że jej kot (wzięty nota bene od tej samej pani) choruje...

A ja zostałam wpatrzona w komórkę...

Wiadomości spływały stopniowo - najpierw Gagucia (koty zwiedzają kąty w łazience u Lidki), potem Annskr - że padła właśnie:). W miedzyczasie skontaktowałam się z Met, poradziłam im jak łapać Kamyka... No i pisałam rozpaczliwe posty na forum w celu zidentyfikowania czy to Kamyk czy Rozyna - co przekłądało się na to czy łazi jeden kot, czy dwa (Rozyna jechała razem z Koksem...)

Senność zmogła mnie ok. 2-ej ale na tyle lekko, że usłyszałam SMSy od MEt i Aliny, ze wszystko ok. No to - zgodnie z umową - zadzwoniłam do opiekunki, nie spała jeszcze... Było po 4-ej... No i zaczął sie nowy dzień, kot Babci już wyzdrowiał, Annskr martwi się o dzikuskę Sarę (Foczke) i o nerwusa Kluskę, za to nie może sie nadziwić łagodności Fernanda, a ja znów czekam na kogoś, kto zabierze ode mnie koty...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 12:18

Dzieki za wiadomosci:))
Rzeczywiscie dzien byl znojny. Ale popatrz tyle kotow nie pojechalo do schroniska i to powinno Wam wszytkim zrekompensowac stres, zmeczenie i niedogodnosci.
Serdecznie gratuluje. I........... do nastepnego razu:)))))))))))

A tymczasem czekamy na wiesci z drugiej strony

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Nie sty 15, 2006 12:35

Lidka - jeszcze nie koniec:)

Szukamy domków stałych dla:
Ślicznego
Fernanda
Popiołka
Kluski
Drozdka
Cici
no i Sary (Foczki), ale najpierw Annskr musią ją z lekka obłaskawić:)

A jak sie da to i dla innych, tych, co są u Met...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 12:42

Ale to juz bedzie szukanie na spokojnie, bez wiszacego nad glowa schroniska, to, mam nadzieje, bedzie mniej stresujace.
Napewno bedzie mozolne ale mniej denerwujace. Tylko, ze znalezc porzadny dom to tez loteria. To racja, zwlaszcza jak sie popatrzy na walke Kordonii:((

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Nie sty 15, 2006 13:42

jakto? to Drozdek nie zostaje z P. Ewą? :(

vadee

 
Posty: 3439
Od: Wto lis 01, 2005 7:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 15:01

vadee - nie, nie mógł zostać...

P. Ewa zabiera 3 koty: Zuzię, którą ma od bardzo dawna i jest do neij najbardziej przywiązana, oraz Baryłkę i Ptysia. O tych dwóch mówi, że to takie pierdoły, że by sobie bez niej nie poradziły... Nie wiem co ma na myśli, ale wiem, że więcej zabrać nie mogła...

Drozdek jest na razie u MEt i na razie tam zostaje, szukamy mu więc domu najchętniej w tamtych okolicach - komu ślicznego, spokojnego prawie ślepego marmurka?
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 15:17

ale mi przykro :( bo tym, co ostatecznie wpłynęło na naszą decyzję o niebraniu Drozdka była deklaracja p. Ewy, że w razie czego on właśnie będzie jednym z 3, które u niej zostaną :( [co oczywiście nie znaczy, że w jakikolwiek sposób żałujemy z Bartkiem wyboru właśnie tych 2 kotków, ale...]

vadee

 
Posty: 3439
Od: Wto lis 01, 2005 7:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 15:23

P. Ewa do ostatniej chwili miotała się z wyborem, którego kota zostawić.

Powiem tak: padło na Drozdka, bo jest ładny, dość miły, a jego ślepota może okazać sie dobrym argumentem dla nowego domku - wiele osób ma ochotę pomóc kalekim kotom. A jeśli nie znajdzie się dla niego nowy DOBRY domek, to zostanie u Met - w bardzo dobrych warunkach, razem z resztą kolegów...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 15:57

racja :)

vadee

 
Posty: 3439
Od: Wto lis 01, 2005 7:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 16:02

Śliczny z Pragi pojechał właśnie...
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 15, 2006 17:05

Ale miałyście roboty :kitty: :catmilk: :kotek: :cat3: :kitty: :catmilk: :kotek: :catmilk: :kitty: :catmilk: :cat3: :ok:
[img]http://upload.miau.pl/3/41371m.jpg[/img/]

Ewasara

 
Posty: 593
Od: Pt maja 27, 2005 20:32
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój.

Post » Nie sty 15, 2006 17:35

Część pierwsza do Warszawy
Witam :)
Przede wszystkim ogromne wyrazy uznania dla Jopop za zajęcie się Panią Ewą i jej kotami. Ja bym nie umiała zorganizować tylu domów dla kotów.
Ogromna praca, niesamowity wysilek. Będąc tam i widząc jak ma wszystko przygotowane, ustalone, jak wie co i jak czułam się taka malutka. Marzy mi się pomaganie zwierzakom ale widzę, że daleko mi do profesjonalnych akcji jakie są tutaj na forum.
Jopop jesteś wielka.
Gagucia mam nadzieję, że palec się zagoi. Dla ciebie też uznanie.
Druga sprawa to bardzo przepraszamy. Za opóźnienia, które trochę zdezorganizowały plan pracy.
Wynikło to wyłącznie ze zbytniego zaufania do elektroniki a nie do tradycyjnych map. No i Wawa jest większa niż myśleliśmy. ;)
Ale od początku.
Wyjechaliśmy z domu tak jak planowaliśmy po 7.
Zawieźliśmy psa do rodziców, odebraliśmy w mieście 3 transporterki i prędko do Katowic.
Tam spotkałam się z Pini i Lidką pod sklepem. Wspaniałe osoby :).
To jest niesamowite, że ludzie którzy się nie znają dzięki miłości do kotów po prostu rozmawiają ze sobą jak starzy znajomi i pomagają sobie. NIe ważne skąd są, co robią, liczy się by pomóc kociakom.
Dostałam transporterki i pojechaliśmy dalej.
Tutaj była 1 obsówa. Nie mogliśmy trafić do dziewczyn na Murcki a potem do Dąbrowy, do Tangerine i Fili. Miło było poznać. Uciekło nam 1,5godz. Nasza wina.
Raz trzeba było mieć papierową mapę dwa mogliśmy w tygodniu poodbierać te transporterki.
Mąż jest przedstawicielem handlowym i zna zagłębie ale głównie według rozmieszczenia sklepów agd. Nieduże uliczki na osiedlach wymagają troszkę szukania. ;)
Potem trasa Katowice Warszawa idealna jazda przez 3,5 godz.
Stanęliśmy tylko na tankowanie. I jechaliśmy spokojnie non stop.
No i największy nasz koszmar stolica.
Mieliśmy pożyczoną auto mapę na palmptopie ale co innego mieć przed oczami obraz dzielnicy a co innego widzieć jakieś kreski i przekładać to na drogę.
Chcieliśmy dobrze, starciliśmy 1,5godz. Trafiliśmy dzięki dziewczynom.
Na miejscu wszystko już było przygotowane, kotki zostały zapakowane do przywiezionych transporterków, ich rzeczy plus paczki od forumowiczek w reklamówkach i workach.
Oj było tego dużo i tak jak mówi Jopop troche się przeraziłam czy nam to wejdzie. Obiecałam zabrać wszystko a tu bałam się, że przeceniłam wielkość bagażnika.
Na szczęście TZ po chwilowej konsternacji zabrał się do pakowania i weszło wszyściutko a nawet dało by się kilka reklamówek jeszcze upchać.
Także już wiem na następny raz ;) ile możemy przewieźć.
Opiekunka płakała, ja jej obiecywałam dowiadywać się o kotki, robić zdjęcia, jeździć do niej. Przekażę to wszystko Agnieszce (Met).
Kiedy auto było gotowe wpadliśmy na chwilkę do Jopop do domku bo dwa kotki, na kolacje i herbatkę. Dostaliśmy ostatnie wskazówki i w drogę.
Po drodze miałam odebrać jeszcze jednego kotka. Oczywiście błądzenie.
Już zaczęliśmy się śmiać jak widzieliśmy jakiś sklep "oj ten sklep to my chyba znany" albo "zobacz tą ulicę już zwiedzaliśmy dziś".
Jeszcze trochę i będziemy wycieczki po stolicy oprowadzać. :ok:
Dwa razy chciało mi się płakać jak pisałam do Jopop, że będziemy 3 godz później. Ze złości, że obiecałam inaczej.
I drugi raz jak nie umieliśmy w nocy wyjechać z wawy.
W końcu kupiliśmy mapę i udało się spokojnie wyjechać, tylko akurat ta stacja paliw była już na drodze wylotowej. Przyda się mapa na następny raz ;) ;) ;)
cdn
Nataniel lat 12:)

Alina1971

 
Posty: 12757
Od: Sob maja 21, 2005 17:33
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój/Śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 806 gości