Część pierwsza do Warszawy
Witam
Przede wszystkim ogromne wyrazy uznania dla
Jopop za zajęcie się Panią Ewą i jej kotami. Ja bym nie umiała zorganizować tylu domów dla kotów.
Ogromna praca, niesamowity wysilek. Będąc tam i widząc jak ma wszystko przygotowane, ustalone, jak wie co i jak czułam się taka malutka. Marzy mi się pomaganie zwierzakom ale widzę, że daleko mi do profesjonalnych akcji jakie są tutaj na forum.
Jopop jesteś wielka.
Gagucia mam nadzieję, że palec się zagoi. Dla ciebie też uznanie.
Druga sprawa to bardzo przepraszamy. Za opóźnienia, które trochę zdezorganizowały plan pracy.
Wynikło to wyłącznie ze zbytniego zaufania do elektroniki a nie do tradycyjnych map. No i Wawa jest większa niż myśleliśmy.
Ale od początku.
Wyjechaliśmy z domu tak jak planowaliśmy po 7.
Zawieźliśmy psa do rodziców, odebraliśmy w mieście 3 transporterki i prędko do Katowic.
Tam spotkałam się z
Pini i Lidką pod sklepem. Wspaniałe osoby

.
To jest niesamowite, że ludzie którzy się nie znają dzięki miłości do kotów po prostu rozmawiają ze sobą jak starzy znajomi i pomagają sobie. NIe ważne skąd są, co robią, liczy się by pomóc kociakom.
Dostałam transporterki i pojechaliśmy dalej.
Tutaj była 1 obsówa. Nie mogliśmy trafić do dziewczyn na Murcki a potem do Dąbrowy, do
Tangerine i Fili. Miło było poznać. Uciekło nam 1,5godz. Nasza wina.
Raz trzeba było mieć papierową mapę dwa mogliśmy w tygodniu poodbierać te transporterki.
Mąż jest przedstawicielem handlowym i zna zagłębie ale głównie według rozmieszczenia sklepów agd. Nieduże uliczki na osiedlach wymagają troszkę szukania.
Potem trasa Katowice Warszawa idealna jazda przez 3,5 godz.
Stanęliśmy tylko na tankowanie. I jechaliśmy spokojnie non stop.
No i największy nasz koszmar stolica.
Mieliśmy pożyczoną auto mapę na palmptopie ale co innego mieć przed oczami obraz dzielnicy a co innego widzieć jakieś kreski i przekładać to na drogę.
Chcieliśmy dobrze, starciliśmy 1,5godz. Trafiliśmy dzięki dziewczynom.
Na miejscu wszystko już było przygotowane, kotki zostały zapakowane do przywiezionych transporterków, ich rzeczy plus paczki od forumowiczek w reklamówkach i workach.
Oj było tego dużo i tak jak mówi Jopop troche się przeraziłam czy nam to wejdzie. Obiecałam zabrać wszystko a tu bałam się, że przeceniłam wielkość bagażnika.
Na szczęście TZ po chwilowej konsternacji zabrał się do pakowania i weszło wszyściutko a nawet dało by się kilka reklamówek jeszcze upchać.
Także już wiem na następny raz

ile możemy przewieźć.
Opiekunka płakała, ja jej obiecywałam dowiadywać się o kotki, robić zdjęcia, jeździć do niej. Przekażę to wszystko Agnieszce (Met).
Kiedy auto było gotowe wpadliśmy na chwilkę do Jopop do domku bo dwa kotki, na kolacje i herbatkę. Dostaliśmy ostatnie wskazówki i w drogę.
Po drodze miałam odebrać jeszcze jednego kotka. Oczywiście błądzenie.
Już zaczęliśmy się śmiać jak widzieliśmy jakiś sklep "oj ten sklep to my chyba znany" albo "zobacz tą ulicę już zwiedzaliśmy dziś".
Jeszcze trochę i będziemy wycieczki po stolicy oprowadzać.
Dwa razy chciało mi się płakać jak pisałam do Jopop, że będziemy 3 godz później. Ze złości, że obiecałam inaczej.
I drugi raz jak nie umieliśmy w nocy wyjechać z wawy.
W końcu kupiliśmy mapę i udało się spokojnie wyjechać, tylko akurat ta stacja paliw była już na drodze wylotowej. Przyda się mapa na następny raz
cdn