Od środy mieszka z nami taka Muszka.
Testy ma ujemne, badania krwi bardzo dobre. Biorąc ją myślałam, że głównym problemem będą oczy - ale obawiam się, że mamy problem znacznie poważniejszy.
Otóż - Muszka wpada w absolutną histerię jak widzi wolną przestrzeń. Jej świat to ewidentnie klatka - ma być mała, ciasna, najlepiej jeszcze osłonięta. Człowiek wsadzający rękę do klatki to super przyjaciel, któremu należy wywalać brzuch do głaskania. Na rękach - można jeszcze trochę wytrzymać. Ale np. takie łóżko - odpada. Trzeba z niego uciec i schować się w najciaśniejszy róg.
No cóż - na razie rozstawiłam jej klatkę, wsadziłam do środka budkę - niech stamtąd przyzwyczaja się do odgłosów domu. Będę jej stopniowo redukować te osłony, mam nadzieję, że z czasem przekona się, że mieszkanie jest od klatki lepsze... Przyznam, że takiej reakcji u ewidentnie miłego kota to ja jeszcze nie widziałam...