ratuuuuunkuuuu! normalnie się wykończę. co za koszmarny dzień....
wszystko zaczęło się już wczoraj wieczorem jak chciałam złapać siuśki kocie do analizy (planowałam do Wrocławia się przemieścić jeszcze w piątek...) - udało się złapać kilka kropelk Cypkowych ale Gac nie chciał zostać dawcą, więc stwierdziłam, że pojadę w sobotę rano...
rano dla odmiany Cypek odsiurał się potajemnie (częściowo do wanny niestety, trochę mi się to nie podoba....

) - ale już nie chciałąm czekać i zabrałam chłopaków do Wrocławia. Po drodze normalna procedura (pozigane oba koty

), we Wrocławiu prosto do Dolwetu na odsysanie krwi. No i zaczęła się jazda... Cypkowi przy pomocy jeszcze jednej pani weteryniarz udało się krew pobrać, obryzgawszy pół gabinetu, siku wycisnąć się nie udało
Potem zrobiłyśmy podejście do Gacka - który pani wet jest już znany jako ogromny panikarz i zwierzę przy którym nie da się nic zrobić. Po kilku nieudanych próbach, po których mam: zorany pazurami biust bo się kotecek na moje ramię wspinał żeby się czuć bezpiecznie, wysoki poziom zakłaczenia, bo wiadomo - i siniaka na przedramieniu, bo w ramach jednej z prób nakryłyśmy przednią część kota ręcznikiem i ja trzymałam, to kot nie wiedział co gryzie i zostałam udziabana przez ręcznik. Po kilku próbach pani wet oznajmiła (z czym ja się zgodziłam), że może jednak zbadamy tylko mocz - ha! poszła na łatwiznę

, poza tym tak walczący kot na pewno jest zdrowy....
wyniki będą w poniedziałek, tylko jeszcze muszę Cypkowe siku złapać, bo on mi się coś coraz bardziej nie podoba....
No i w ten sposób doszłam do sedna problemu - CYPEK.... świnia znaczy jakby mu ktoś za to płacił duże stawki

a dzisiaj to w ogóle ma świetny dzień - w ciągu ostatnich 2 godzin nastrzykał mi kilkakrotnie w różnych miejscach (myślę że może to być spowodowane tym, że byłam w domu z rujkującą kotką) - ale ja tego dłużej nie wytrzymam!!!!! łamię się i chyba jednak zrezygnuję z tego, żeby Cypek był reproduktorem - nie mam możliwości go odizolować, tym bardziej gdybym miała dorosłą kotkę, a poza tym nie chcę.... teraz siedzę zamknięta w pokoju a za drzwiami Cyp płacze... z hodowli rezygnować nie chcę, po prostu będę jeździć na krycia... - ale ja widzę jak on się męczy - łazi i wyje....
nie wiem co robić - właśnie słyszę odgłos zapkopywania na podłodze pod drzwiami - pewnie znowu podznaczył....
poza tym boję się, że jak w odpowiednim czasie go nie ciachnę to będzie strzykał tak czy inaczej.... cholera do dupy to wszystko... siedzę i ryczę... idę posprzątać....