kurcze zaczynam tracić nadzieję

niby nie minął jeszcze tydzień (kurcze aż ciężko w to uwierzyć bo bardzo ten czas był ciężki) ale jest ciągłą cisza

tzn wczoraj pojawił się cień nadziei ponieważ zgłosiła się do mnie kobieta która widziała bardzo podobnego kota. siedział dokładnie pod ogłoszeniem więc mogła mu się przyjrzeć

kobieta rewelacyjna ponieważ o 6:00 rano szukała mojego domu żeby nas zawiadomić

niestety zanim wróciłyśmy kociaka już nie było
bardzo bym chciała wierzyć że to właśnie ona była. to jest miejsce oddalone o jakieś 150m ode mnie. przy tej posesji ludzie dokarmiają stado okolicznych kotów, każdy dookoła też ma jakiegoś więc okolica jest bardzo zakocona. jest to też bardzo blisko od mojej koleżanki która ma "swoje" stado totalnie dzikich kotów które regularnie dokarmia. dlatego gdyby się okazało że to była faktycznie ona to bylibyśmy "w domu" bo nie byłoby sensu żeby się gdzieś indziej przemieszczała. tylko czy to ona ;(
teraz oprócz tego że mam miski powystawiane na ogrodzie i psy zamknięte to jeszcze w tym miejscu gdzie widziana była kota wysypałam karmę. oczywiście pewnie całą reszta towarzystwa to wpierdzieli ale zwiększa to szansę że ja laskę zobaczę. zwłaszcza że aktualny plan zakłada od godziny 5:00 - 7:00
(wcześniej ani później nie ma sensu) cogodzinne wyjścia na zwiad bo wtedy jest największa szansa żeby ją spotkać.
3majcie za nas mocno kciuki bo ona musi się odnaleźć! nie mogła się przecież rozpłynąć w powietrzu!
ale dół straszny że tak zawaliłam sprawę ;( narobiłam kociumbrze nadziei ale przeceniłam swoją wiedzę i możliwości a konsekwencje biedna kota ponosi
