Wróciłam z dyzuru.
Ludzie z Będzińskiej przywieźli kotkę. Kotka jest z wyglądu podobna do Efi, na pewno nie jest jakimś dzikusem ale chętnie ucieka z boksu i dla pewności łapaliśmy ją w rękawicach. Potem, gdy inne kotki dostały jeść, bardzo żałośnie płakała bo też chciała i przez to zapomniałam o paru sprawach

Ludzie, którzy ją przynieśli są bardzo mili i wydają się prozwierzęcy. Mówili, że kotka od dawna do nich przychodzi i sądzą, że ktoś ją wywalił. U nich sobie znalazła fotel do leżenia i na nim spała ale nie skorzystała z kuwety a za to narobiła do wanny czy brodzika...... Oni bardzo chcą ją przygarnąć po sterylce ale mają 3 szczurki (i świnie peruwiańską chyba), które chodzą luzem po mieszkaniu a ono nie jest duże i nie ma możliwości podziału pomieszczeń więc jeżeli kotka zacznie polować na szczurki to niestety nie będzie miała u nich domku
Przeniosłam Lejdi na zdrową część, gdzie wzbudziła żywe zainteresowanie kocurów od Ewy. A prospos - czy Zuzia nadal tam jest - bom jej nie znalazła
Zapomniałam wyrzucić legowisko po Lejdi do koszyka z praniem :/ ale jakby co to można zmienić posłanie i wrzucić tam kotkę z "wypadniętym" okiem ze schronu, boksu po Apaszu wyczyściłam połowę - drugą część, jak również boks Efi zostały..
Mojra bardzo milusio przytuliła się do mnie - aż się zdziwiłam.
Frytka suchego nie miała prawie a do mokrego (nie z saszetki) niezbyt chętnie się wzięła... Później, pod sam koniec, zauważyłam u niej coś jak mały żółty wodnisty rzyg....
Wylałam substancję oznaczoną jako "virkon, który na pewno nie jest virkonem".... Jak ktoś chce virkon to trzeba wypłukać pojemnik i rozrobić nowy i najlepiej wpisać datę storzenia roztworu...