O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sie 22, 2010 15:38 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Cześć :)

To może ja opowiem o moich wspaniałych towarzyszach:

1) Kota (vel: Czarna cholera, Guba)- czarna koteczka , dostałam ją od koleżanki na osiemnastkę- była typem spiocha grubasa- mało dotykna, ale uwielbiała ze mną spać. Od marca za TM, przezyła ze mną 8 lat.

1) Irokez (vel: Irek, Białe szaleństwo, Kretynek)- kocurek, mam go od marca, przywiezony mi przez księgową z pracy- jet cały biały a na łebku ma mały czarny irokez, wygląda jak chodząca niewinność :D ale tak naprawdę ma spore ADHD, wszędzie go pełno- ale przy okazji jest strasznie miziasty, kiedy wracam do domu leci do mnie z okrzykiem "mamo wróciłaś " ;D ma 7 miesięcy.

2) Puma- znaleźona w lipcu kotusia, czrnobiała pchełka płacząca pod moją pracą, z potęrznym kocim katarem, przygarnięta przez mojego kolegę - jestem jej mamą chrzestną :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=114525

3) Kociak- nie znam imienia bo dopiero do mnie jedzie, dwa tygodnie temu rodzice znaleźli go wczasach , ma dwa miesiące- podobno straszny miziak. Trochę się stresuję bo jutro będzie dzięń sądny- Kotuś versus Irek (który nie dość że ma ADHD to jeszcze jest niewykastrowany) oj będzie się działo :) :lol: narazie DT ale myslę że z nami zostanie :1luvu:

Obrazek Irek

Obrazek
Kota

Obrazek
Puma

Obrazek
Kociak

rysunek

 
Posty: 10
Od: Pon lip 19, 2010 15:30

Post » Nie sie 22, 2010 16:56 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

czytam sobie...

wiewiur

 
Posty: 1492
Od: Sob cze 26, 2010 13:08
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt lis 05, 2010 10:29 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

U mnie było tak...Na klatce schodowej znaleźliśmy kotka. Nie mieliśmy zamiaru mieć teraz zwierzaczka bo brak czasu na wszystko, wzieliśmy do momentu znalezienia innego domu. Daliśmy ogłoszenie, nie wierzyłam, że kotoś się odezwie i w skrtytości ducha to mi pasowało bo małą Milkę pokochałam. Po 2 tygodniach zadzwonił telefon, i... oddaliśmy ją. Mój P. przekonywał, że tak będzie lepiej. Ale ja nie mogłam się odnaleźć, w myślach chciałam dzwonić do tej osoby aby ją jednak oddała ale było mi wstyd. Pomyślałam, że napewno znajdę inną bidulkę tylko muszę poczekać aż sama "pod nogi podejdzie" jak tamta.
Po około 2 tygodniach dzwoni siostra czy chce kotka, bo koło domu jej teściowej w takiej melinie jest kotka co ma małe (znowu) a tam bieda niesamowita. Teściowa chodzi tam i dokarmia je, kotkę już sama wysterylizowała coby za moment znowu nie było maluchów. P. stwierdził, że on się nie będzie zajmował kotem ale jak chce - to proszę bardzo. I pojechałyśmy tam tylko obejrzeć. Były 4 maleństwa. 3 kotki i jedna koteczka. Wzięłam ją. Jest piękna, cudowna, mrucząca, jest szylkretką o długich włoskach i nazywa się MILA :) Jest z nami od 2 tygodni, zwariowałam na punkcie koteczków :1luvu: A mój P. mówi teraz, że to jeden z ładniejszych kotków jakie widział i oczywiście pomaga w obowiązkach :D
Obrazek

AniaU

Avatar użytkownika
 
Posty: 537
Od: Czw wrz 30, 2010 11:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 05, 2010 10:53 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

AniaU pisze:U mnie było tak...Na klatce schodowej znaleźliśmy kotka. Nie mieliśmy zamiaru mieć teraz zwierzaczka bo brak czasu na wszystko, wzieliśmy do momentu znalezienia innego domu. Daliśmy ogłoszenie, nie wierzyłam, że kotoś się odezwie i w skrtytości ducha to mi pasowało bo małą Milkę pokochałam. Po 2 tygodniach zadzwonił telefon, i... oddaliśmy ją. Mój P. przekonywał, że tak będzie lepiej. Ale ja nie mogłam się odnaleźć, w myślach chciałam dzwonić do tej osoby aby ją jednak oddała ale było mi wstyd. Pomyślałam, że napewno znajdę inną bidulkę tylko muszę poczekać aż sama "pod nogi podejdzie" jak tamta.
Po około 2 tygodniach dzwoni siostra czy chce kotka, bo koło domu jej teściowej w takiej melinie jest kotka co ma małe (znowu) a tam bieda niesamowita. Teściowa chodzi tam i dokarmia je, kotkę już sama wysterylizowała coby za moment znowu nie było maluchów. P. stwierdził, że on się nie będzie zajmował kotem ale jak chce - to proszę bardzo. I pojechałyśmy tam tylko obejrzeć. Były 4 maleństwa. 3 kotki i jedna koteczka. Wzięłam ją. Jest piękna, cudowna, mrucząca, jest szylkretką o długich włoskach i nazywa się MILA :) Jest z nami od 2 tygodni, zwariowałam na punkcie koteczków :1luvu: A mój P. mówi teraz, że to jeden z ładniejszych kotków jakie widział i oczywiście pomaga w obowiązkach :D

Witaj na forum :) bardzo chętnie zobaczymy zdjęcia pięknej Mili :kotek:
Trufla, Lili i Imbir
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Beasia

 
Posty: 3425
Od: Pt maja 22, 2009 12:05
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Wto gru 14, 2010 16:29 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Historia mojego kotka...
Mały...mniej więcej półroczny... zlękniony w krzaczkach, pod domem moim znajomych, zamiauczał widząc moją znajomą wracającą z pracy do domu. Ta usłyszawszy kotka zaczęła go wołać....lecz nie wychodził. Nagle delikatnie wynurzył się z zieleni....śmiało podszedł do niej wskoczył chętnie jej na ręce.....wyglądało na to, że prosi o to, aby go przygarnąć. Moja znajoma- darząca sympatią koty jak również posiadająca ich kilka- zaopiekowała się nim.
Bardzo się odnalazł wśród mieszkańców, wśród innych kotów jak również przy piesku (w przeciwieństwie do reszty kotów). Kubuś, bo tak kotka nazwali, okazał się bardzo przyjacielskim, bezproblemowym zwierzakiem.
Po tym jak przeprowadziłam się do własnego mieszkanka na swoje, przygarnęłam Kubusia od owej znajomej i jesteśmy przyjaciółmi;) Kotek jest ze mną około miesiąc. Bardzo szybko się uczy, jest żywy, radosny, potulny;)
Ponieważ mam więcej czasu od znajomej, poświęcam więcej uwagi kotkowi, dzięki czemu udało mi się sprawdzić, że zwierzaczek okazał się kotką. Po czym czym prędzej zmieniłam mu imię na Balbina.
Od dziecka marzyłam o posiadaniu kota, jestem z nią bardzo szczęśliwa!!!!
MOJA BALBI:*

brazowooka22

 
Posty: 21
Od: Nie lis 28, 2010 18:20
Lokalizacja: województwo pomorskie

Post » Nie sty 02, 2011 21:18 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Rzadko uczęszczany wątek,a szkoda...

W moim rodzinnym domu było tak:
Filemon - pierworodny,ale chyba najważniejszy,kot-człowiek,kot genialny,mógłby za darmo występować w cyrku i robiłby to z przyjemnością...młodziutki wieczny tymczas "wciśnięty" przez znajomą rodziny...
Wiele kotów trafilo do nas przez przyklejenie,podczas trzyletniego mieszkania na wsi...Gapa,Bambulka,Kocica,Atrakcyjny Kazimierz, Ruistka :twisted:
Funia i Filip - kilkudniowe dzidziusie znalezione w stodole na sianie - urodzone przez dziką kotkę i porzucone...wykarmione dzielnie strzykawką :mrgreen:
Bywalcy opolskich ulic i podwórek: Myszka,Malutek,Gacusia
Szara - moja wielka miłość,najpierw regularnie podrzucana do opieki na wakacje,potem przy pomocy szantażu emocjonalnego wklejona przez znajomą na zawsze...
Pysia - tu mało oryginalnie,ze schroniska. Siedziała wiecznie w zawieszonej oponce,chyba z lęku przed innymi kotami...

W zasadzie przez to wierzę w przypadek,który jest przeznaczeniem,bo moje faworyty po prostu nas znalazły przez cudze ręce,trafiły do nas kompletnie przez przypadek,bez naszej inicjatywy,z zewnątrz,niespodziewanymi kanałami...
Obrazek Obrazek
Obrazek

passa

 
Posty: 1900
Od: Wto maja 19, 2009 13:46
Lokalizacja: Opole

Post » Wto lut 01, 2011 16:08 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Witam wszystkich kociolubnych i nie tylko
Moja kocia historia zaczęła się 2 tygodnie temu :D .
Ale od początku...
Od zawsze byłam psiarą, a szczególne miejsce w moim sercu zajmowały psy te duże dog niemiecki - marzenie mojego życia.
W domu zazwyczaj były jakieś zwierzaki: psy, chomiki, świnki. Ostatnim była sunia owczarka niemieckiego niestety odeszła za tęczowy most 2 lata temu (miała 13 lat) i pozostała nam tylko królisia (9lat) . Wtedy podjęłam decyzję, już żadnych zwierząt nie będzie :!: za bardzo się przyzwyczajam a potem cierpienie jak odchodzą.

Od dłuższego czasu córka mówiła o kotach, że fajne :kotek: tu jakiś filmik tam znowu filmik jak poszla " na swoje" temat kotów pojawiał się częściej, aż w końcu znalazła na allegro link w sprawie adopcji, obiecałam po umówieniu się z Panią że podjedziemy i zobaczymy kotka ale najpierw jeszcze po drodze wpadniemy do Schroniska.
Schronisko jak prawie każde, ogrom biedy nieszczęścia zwierzęcego, ale twardo się trzymam (żadnych zwierząt!!) wchodzę do kociarni i co widzę 8O
Kota to mało powiedziane dużego kota, po zapoznaniu się z jej historią ( kotka trafiła po śmierci właściciela do schronu i była bardzo otyła). pooglądałyśmy jeszcze inne kotki i w drogę zobaczyć jeszcze kotkę z DT. Córka zakochała się w :1luvu: Uszatce a ja nie mogłam przestać myśleć o "Małej" - tak nazwana została w schronie). Kilka nieprzespanych nocy (ja zatwardziała psiara) i decyzja że pojadę jeszcze raz zobaczyć. To była sobota 29 a od 30 .01 jestem posiadaczką i dodam że szczęśliwą posiadaczką otyłego kota na diecie (mam nadzieję że nie spustoszyło to organizmu kotki jak się już bardziej zaaklimatyzuje zrobię badania)
Na razie kotka Fionka śpi, nie przejawia chęci do ruchu ( nie mówię o podbieganiu do kuchni kiedy usłyszy hałasy :mrgreen:
Na królika nie reaguje , wczoraj była trochę zdziwiona że biega po pokoju ale na jej pysku malował się wyraz " ze też ci się chce "
A ja zaczynam uczyć się obsługi kota :D
przepraszam wiecie może gdzie w kocie jest wyłącznik funkcji mruczenia :D

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Obrazek

MilusiaFionka

 
Posty: 73
Od: Sob sty 29, 2011 19:00
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto lut 01, 2011 16:11 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

MilusiaFionka pisze:Witam wszystkich kociolubnych i nie tylko
Moja kocia historia zaczęła się 2 tygodnie temu :D .
Ale od początku...
Od zawsze byłam psiarą, a szczególne miejsce w moim sercu zajmowały psy te duże dog niemiecki - marzenie mojego życia.
W domu zazwyczaj były jakieś zwierzaki: psy, chomiki, świnki. Ostatnim była sunia owczarka niemieckiego niestety odeszła za tęczowy most 2 lata temu (miała 13 lat) i pozostała nam tylko królisia (9lat) . Wtedy podjęłam decyzję, już żadnych zwierząt nie będzie :!: za bardzo się przyzwyczajam a potem cierpienie jak odchodzą.

Od dłuższego czasu córka mówiła o kotach, że fajne :kotek: tu jakiś filmik tam znowu filmik jak poszla " na swoje" temat kotów pojawiał się częściej, aż w końcu znalazła na allegro link w sprawie adopcji, obiecałam po umówieniu się z Panią że podjedziemy i zobaczymy kotka ale najpierw jeszcze po drodze wpadniemy do Schroniska.
Schronisko jak prawie każde, ogrom biedy nieszczęścia zwierzęcego, ale twardo się trzymam (żadnych zwierząt!!) wchodzę do kociarni i co widzę 8O
Kota to mało powiedziane dużego kota, po zapoznaniu się z jej historią ( kotka trafiła po śmierci właściciela do schronu i była bardzo otyła). pooglądałyśmy jeszcze inne kotki i w drogę zobaczyć jeszcze kotkę z DT. Córka zakochała się w :1luvu: Uszatce a ja nie mogłam przestać myśleć o "Małej" - tak nazwana została w schronie). Kilka nieprzespanych nocy (ja zatwardziała psiara) i decyzja że pojadę jeszcze raz zobaczyć. To była sobota 29 a od 30 .01 jestem posiadaczką i dodam że szczęśliwą posiadaczką otyłego kota na diecie (mam nadzieję że nie spustoszyło to organizmu kotki jak się już bardziej zaaklimatyzuje zrobię badania)
Na razie kotka Fionka śpi, nie przejawia chęci do ruchu ( nie mówię o podbieganiu do kuchni kiedy usłyszy hałasy :mrgreen:
Na królika nie reaguje , wczoraj była trochę zdziwiona że biega po pokoju ale na jej pysku malował się wyraz " ze też ci się chce "
A ja zaczynam uczyć się obsługi kota :D
przepraszam wiecie może gdzie w kocie jest wyłącznik funkcji mruczenia :D

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

Niektóre egzemplarze mają "spsuty" :mrgreen: Witaj na forum!
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 01, 2011 14:34 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Moj kot - trafil do mnie, bo siostrze okocila sie kotka i zostal jeden szary, pregowany, cudny. zawsze chcialam kota, pomarudzilam i wzielismy. Moj ojciec sie tylko czepial- eee kot, wszystko podrapie, pogryzie, nie, nie, nie.
Po pol roku sam sie pytal gdzie kot, poglaskal, na kolanka wzial :lol: Zycze wszystkim kota z takim charakterem.Wiem, wiem, kazdy jest wyjatkowy:) Ten Byl KOTEM- charakternik z pazurem jak to sie mowi, ale zrobil slodkie oczy i nie ma bata- wybaczone wszystko. Wesemir sie nazywal tudziez Wampir, bo spal z klami na wierzchu. Niestety odszedl za TM dwa dni temu. Mial 1,5 roku Jeszcze zyjemy tym koszmarem, ale...wszystkim nam w domu lyso i glupio bez miauka. wiec wkrotce sie dokocimy zapewne.
dom bez kota to nie domObrazek
ObrazekObrazekKarolObrazekZara
Wesemir[*]zawsze bede tesknic.

alma_uk

Avatar użytkownika
 
Posty: 1637
Od: Pt lut 18, 2011 19:03
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Wto mar 01, 2011 14:46 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

alma_uk pisze:Moj kot - trafil do mnie, bo siostrze okocila sie kotka i zostal jeden szary, pregowany, cudny. zawsze chcialam kota, pomarudzilam i wzielismy. Moj ojciec sie tylko czepial- eee kot, wszystko podrapie, pogryzie, nie, nie, nie.
Po pol roku sam sie pytal gdzie kot, poglaskal, na kolanka wzial :lol: Zycze wszystkim kota z takim charakterem.Wiem, wiem, kazdy jest wyjatkowy:) Ten Byl KOTEM- charakternik z pazurem jak to sie mowi, ale zrobil slodkie oczy i nie ma bata- wybaczone wszystko. Wesemir sie nazywal tudziez Wampir, bo spal z klami na wierzchu. Niestety odszedl za TM dwa dni temu. Mial 1,5 roku Jeszcze zyjemy tym koszmarem, ale...wszystkim nam w domu lyso i glupio bez miauka. wiec wkrotce sie dokocimy zapewne.


Co się stało kotu?
A kotkę siostry dobrze by było wysterylizować.

piccolo

Avatar użytkownika
 
Posty: 5781
Od: Czw kwi 03, 2008 12:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 01, 2011 14:54 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

zachorowal nagle i tak po prostu. Najpierw goraczka, bez wymiotow i biegunki, nic nie jadl, na sile karmilismy, zastrzyki, kroplowki etc, potem wdala sie zoltaczka, okropnosc, znowu wlewy, zastrzyki, a zaraz potem wzdecie, plyn w otrzewnej i...juz sie nie dalo kota uratowac, kolejna proba przywrocenia kota do zycia skonczyla sie tym, ze kot oslabl(35 stopni), bielmem zaszly oczy i juz nie chcielismy przedluzac mu meczarni. to byla ciezka decyzja, paskudna, serce mi sie krajalo. Ale tak sie czasem dzieje, takie jest zycie....Moje cudo jest juz po drugiej stronie Tm.

W sumie powoli szykujemy sie na przyjecie kolejnego. Ale bez pospiechu, powoli:)
dom bez kota to nie domObrazek
ObrazekObrazekKarolObrazekZara
Wesemir[*]zawsze bede tesknic.

alma_uk

Avatar użytkownika
 
Posty: 1637
Od: Pt lut 18, 2011 19:03
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Wto mar 01, 2011 15:08 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

alma_uk pisze:zachorowal nagle i tak po prostu. Najpierw goraczka, bez wymiotow i biegunki, nic nie jadl, na sile karmilismy, zastrzyki, kroplowki etc, potem wdala sie zoltaczka, okropnosc, znowu wlewy, zastrzyki, a zaraz potem wzdecie, plyn w otrzewnej i...juz sie nie dalo kota uratowac, kolejna proba przywrocenia kota do zycia skonczyla sie tym, ze kot oslabl(35 stopni), bielmem zaszly oczy i juz nie chcielismy przedluzac mu meczarni. to byla ciezka decyzja, paskudna, serce mi sie krajalo. Ale tak sie czasem dzieje, takie jest zycie....Moje cudo jest juz po drugiej stronie Tm.

W sumie powoli szykujemy sie na przyjecie kolejnego. Ale bez pospiechu, powoli:)

Wszystko wskazuje na to, że kocik umarł na FIP. Jeśli Twój wet nie stwierdził przyczyny, zastanów się nad zmianą weta...
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 25, 2011 9:56 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Alma_uk bardzo mi przykro :(

Nawet nie potrafię sobie wyobrazić chwili, gdy Gremlin albo Fatuma odejdą... Ale nie myślę o tym jeszcze.

Fatum to moja kochana psinka, ma 3 lata. Nie będę się za bardzo rozpisywać o tym, jak do nas trafiła, w końcu to forum o kotach ;) . Ale Fatuma zawsze lubiła inne zwierzęta, ze wszystkimi chciała się bawić. Póki mieszkaliśmy w mieście nie pozwalałam jej podchodzić do bezdomnych kotów, bo te zwykle miały już złe doświadczenia z psami i nie chciałam, by coś się stało... Ale odkąd przenieśliśmy się na wieś Fatuma spotkała koty przyzwyczajone do psów i bardziej przyjazne :)
Z chwilą, gdy próbowała zaprzyjaźnić się z Salamandrą Plamistą zdecydowaliśmy, że pora znaleźć dla niej towarzystwo - kota :)
To nasza Fatumka: http://i217.photobucket.com/albums/cc24 ... tazpik.jpg

Sąsiadowi w garażu okociła się kotka. Opiekował się nią, co jakiś czas przynosił jej jakieś dodatkowe kąski, ale nie chciał jej całkiem udomawiać. Poszliśmy obejrzeć maleństwa. Były dwie kotki i dwa kocurki. Kotki miały takie piękne białe umaszczenie, z kilkoma czarnymi łatkami... Ale zdecydowaliśmy, że weźmiemy kocurka. Jeden był czarny z białym noskiem i krawatką... Chcieliśmy wziąć tego, ale właśnie wtedy spojrzałam w pyszczek całkiem czarnego kocurka i mówię "Zobacz, on ma pyszczek jak Gremlin!". No... I skoro dostał już imię musiał iść z nami :). Gremlin teraz ma 11 miesięcy. To zdjęcie jest trochę starsze :)
http://i217.photobucket.com/albums/cc24 ... hdfh-1.jpg

Na początku pilnowaliśmy ich troszkę, wiadomo - malutki kotek i o wiele od niego większy, skory do zabawy psiak... Ale dogadują się świetnie, są najlepszymi przyjaciółmi, po prostu się uwielbiają :D.
http://i217.photobucket.com/albums/cc24 ... welove.jpg


I bardzo przepraszam za tak długi post ;)

Mooniak

 
Posty: 3
Od: Pt mar 25, 2011 9:19

Post » Pt mar 25, 2011 21:43 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

dzięki Monika. powiem w sekrecie że jeszcze czasami ryczę jak głupia za swoim ulubieńcem. to był mój wymarzony, ukochany, ulubiony kiciul(zdjecie na dole). Ale żeby nie było ten tego, zaadoptowałam kota z forum.
Oto imć Pan Karol, który ma zachowania niektóre jak Salem z serialu-sabrina-nastoletnia czarodziejka, serio serio.
Obrazek
dom bez kota to nie domObrazek
ObrazekObrazekKarolObrazekZara
Wesemir[*]zawsze bede tesknic.

alma_uk

Avatar użytkownika
 
Posty: 1637
Od: Pt lut 18, 2011 19:03
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Śro mar 30, 2011 14:52 Re: O tym, jak trafiły nasze koty do nas...

Hej,jestem nowa na forum ;] Przeczytałam trochę tych wzruszających historii i postanowiłam opisać historie mojej kici Nezumi- która nie była planowaną kicią:

W zeszłym roku w październiku byłam z przyjacielską wizytą u kolegi i jego siostry. Postanowiłyśmy iść do sklepu za rogiem. Wychodzimy patrzymy a tam na śmietniku siedzi słodka czarno-biała kicia z prześliczną czarną plamką na nosku, biedulka była brudna i głodna :( podeszłyśmy do niej a ona zamiast zwiać (jak to robią inne koty podwórkowe), zeszła do nas ochoczo i zaczeła się łasić. Postanowiłam że będzie sie wabić Nezumi :) Kupiłam jej jogurt i stwierdziłam że chce ją przygarnąc. Przyszłam do domu poczytałam trochę o kotach: wszelakie fora i wiele informacji które mogły mi sie przydać. Potem czekała mnie rozmowa z rodzicami- to najgorsze. Mama się zgodziła od razu, ale ojca musiałyśmy długo przekonywać. W końcu po paru dniach dokarmiania kici, tata się zgodził i wziełam ją ;] najpierw do weta (okazało się że ma ok.2 lat), a potem do domku :) . Kicia jest straszną pieszczoszką. Wszyscy (nawet tata) pokochali Nezi :kotek:

Siobhan92

 
Posty: 3
Od: Pon mar 28, 2011 18:53

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości