Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sty 20, 2011 22:28 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

progect pisze:Tosza, a koty miałyby szansę na dom, czy tak na stałe w lecznicy mają mieszkać?
W klatce siedzą czy luzem chodzą? Nie bardzo sobie wyobrażam kota na stałe w lecznicy .


Nasz wózeczkowy Miko już ponad rok mieszka w lecznicy i traktuje ją jak swój dom. Na Święta biorą go weci do domu. Miał szanse kiedyś zamieszkać we własnym ale wtedy tak mu wysiadł pęcherz, że w ogóle nie wiedzieliśmy czy przeżyje więc póki nie zgłosi się jakiś wet, który zechce go adoptować albo człowiek w typie np Agn to nikt nie będzie ryzykował zabierania kota stamtąd, bo sprawy pęcherza będą nawracały, co raz silniej pewnie ...

Tosza, pokazałaś większość plusów i chcesz go zabrać? :roll:

Tweety

 
Posty: 19821
Od: Nie mar 05, 2006 2:12
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 20, 2011 22:53 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Zycie samo dopisał scenariusz :( :(
Zadzwoniła dziś pani wet, że nic z aklimatyzacji/ Puś warczał na ludzi( 8O ), nie pozwolił się wysikać ( odebrałam wielki,śmierdzący, przEciekający balon), z Andrzejkiem nawzajem warczeli na siebie, pilnowali się, Andrzejek nie poszedł spać, dopóki pani wet nie rozdzieliła ich o północy. A każdy z nich to bardzo proludzki, towarzyski, bezstresowy zwierzak. Zwyczajnie koty nie spodobały się sobie.Ja wiem, że można było dać im więcej czasu, ale po pierwsze, decyzja nie zależała ode mnie, po drugie, skoro generalnie lubią inne zwierzęta, a tym razem zareagowały, jak zareagowały, to pewnie miłości by z tego nigdy nie było- a taki cel przyświecał całemu przedsięwzięciu, po trzecie, nie wiadomo, jak wytrzymałby to Puchasiowy pęcherz.
Za to znów mam w domu rozmruczaną , szczęśliwą foczkę...

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 20, 2011 22:59 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Tosza pisze:Za to znów mam w domu rozmruczaną , szczęśliwą foczkę...


:lol:

Nie wiem, kto bardziej szczęśliwy. :mrgreen:

Argument z pęcherzem - nie do przebicia.
I coś jeszcze. Puchaś może być tolerancyjny i otwarty wobec kotów wtedy, gdy jest u siebie. I to, że taki jest w takich okolicznościach nie musi od razu gwarantować, że taki będzie `po przeflancowaniu`.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Czw sty 20, 2011 23:15 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

jakiś czas temu, fakt, dosyć dawno, zabrałam go do kolezanki "pełnej kotów". Zachowywał się normalnie.
Ale zdarzyła mi się juz nieudana adopcja młodego kota, bo kot był przerazony, nie jadł, nie pił i wył a w drugim domu zachowywał sie od razu normalnie. Nie potrafię takich zjawisk wytłumaczyć, ale wiem i akceptuję, że sa ( to taj jak z prądem :) )

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 20, 2011 23:39 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Nim przeczytałam to juz myk myk.
Ale pewnie tak mialo być.

Ja tak kiedys próbowalam wyadoptowac piwnicznego przytulaka. W piwnicy wchodził mi dosłownie na głowę, pchalsie pod ręce, wtulał w szyję po wzięciu. A w domu przez 3 dni nie jadl, robil pod siebie. Jak go przywiozłam spowrotem to juz na schodach krzyczał do wszystkich, że wraca. A jak otworzyłam klatkę to dosłownie owinął mi sie wokół nóg. No i został. Wyleguje sie na piwnicznych kanapkach i legowiskach a mógł mieć zwykły dom. Tak czasem bywa.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt sty 21, 2011 0:06 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Lidko, problem z Puchasiem polega na tym, że wymaga wysikania dwa razy na dobę. Czasem zdarzają mu się też wpadki innego typu. Póki pracuje, jak pracuję, to Puchasiowi jest u mnie bardzo dobrze, ale w nieskończoność mu dobrze nie będzie, bo przy takiej pracy komornik w końcu zabierze mi dom i Puchaś wyląduje pod mostem razem ze mną i pozostałymi kotami :mrgreen: . Jak znajdę sensowną pracę , to nie będe mogła wykluczyć szkoleń, delegacji itp. I wtedy pojawi się problem. Nikt prócz mnie nie potrafi ( i nie chce) się zająć wysikiwaniem Puchasia

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sty 21, 2011 0:18 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Wiem, że tak jest i że martwisz się o niego. Bo to rzeczywiście problem jeśli tylko Ty potrafisz go obsługiwać.
Ale może znajdziesz pracę bez delegacji.
Oby się udało wogóle znaleźć coś fajnego, może ten rok będzie lepszy.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw mar 17, 2011 23:46 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Od 24 godzin nie ma już mojej kochanej, pluszowej maskotki. :( . Tydzień temu po powrocie z pracy zastałam dom zalany moczem wymieszanym z krwią. Wizyta u weta, antybiotyk, leki przeciwkrwotoczne. na początku było to tylko krwotoczne zapalenie pęcherza; pełna diagnostyka wykonana w piatek i sobotę nie wykazała nic innego. W sobotę jeszcze jadł, choc już chyba z kupą był problem. W poniedziaełek na usg nerki wyglądały juz lepiej, krwiomocz powoli ustępował, myślałam,że idzie ku lepszemu ( w piątek stwierdzono wodonercze), ale kot nie jadł.. We wtorek założono wenflon, zaczęłam nawadnianie. Puchaś słabł. Jak w środę znalazłam wymiociny z sobotnimi chruplami, zdecydowałam, że kota trzeba otworzyć, podejrzewałam zatkane jelita, byc może ciało obce.
Płyn zapalny w otrzewnej, zapalenie otrzewnej, pękniete jelito przy odźwierniku ( z powodu stanu zapalnego), przepełniony woreczek żółciowy, autoliza trzustki, niedokrwione, blade narządy wewnętrzne-typowe objawy sepsy. Podobno najlepszy antybiotyk świata by nie pomógł :(
Nie wiadomo, dlaczego tak się stało, wszystko trwało równo tydzień. Puchaś miał półtora roku :(
Przez mój dom przewinęło się przez ostatnie 5 lat około 100 kotów. W tym dwa niepełnosprawne. Po wczorajszym doświadczeniu już wiem, że z tymi kotami nawiązuje się jakąś szczególną, niezwykłą więź. Puchaś miał niezwykłe oczy;duże skupione, w ciepłym, żółtym odcieniu. Zawsze zachowywał kontakt wzrokowy-patrzył na mnie uważnie, w skupieniu.Chodził za mną jak pies, mimo sprawnych tylko dwóch łapek wspinał się na fotel, żeby go wziąc na kolana.
Trzeba było zawsze pamiętać, by go wysikać i pomóc zrobić kupę-niezależnie od tego, czy zaspałam, czy się gdzieś bardzo spieszyłam. Wieczorem trzeba go było zanieść do góry, do sypialni-w przeciwnym razie siedział nieszczęśliwy przy schodach.Przez pewien czas trzeba go było również znosić, aż pewnego dnia stwierdził, że chodził to on będzie sam.Jak się go nieumiejętnie podniosło, pomagał sobie pazurami, zostawiając szramy na moich ramionach, plecach, szyi-pewnie bał się, że spadnie.....Nie mogłam nigdzie wyjechać na dłużej niż 12 godzin, albo musiałam zabierać Pusia z sobą. Nie mogłam nagle zmienić planów i nie wrócić na noc.. Czasem miał małę "wypadki"- musiałam wtedy sprzatać podłogę z dokładnie rozsmarowanej kupy.
Mimo kalectwa, to najpogodniejszy i najbardziej cierpliwy kot, jakiego znałam. Uprawiał zapasy ze zdrowymi kotami i czasem wygrywał, kradł ulubiona pileczkę sprawnym kotom, cierpliwie znosił masaże, elektrostymulację i pływanie w wannie- gdy jeszcze miałam nadzieję, że zacznie chodzić. W zasadzie wszystko znosił cierpliwie. Bardzo za nim tęsknię.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt mar 18, 2011 0:29 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

Bardzo mi przykro Małgosiu:(
Obie jesteśmy nieszczęśliwe.
Wczoraj poszedł sobie piwniczny Rufus, którego uporczywie leczyłam. Ale że byl chłopak chcrakterny nie dałam go do klatki. I poszedl:(( A ja biegam po osiedlu, zagladam w każdy dostępny kąt w piwnicy i szukam tego brudnego brzydala. Może jeszczewróci. Choc wet nie robił mi wielkich nadziei:(

Chyba masz rację, że z tymi niepełnosprawnymi ma się jaką specjalną więź. Bo też uwagi trzeba im więcej poświęcić. Bardzo przykro kiedy ich brak:( Tak sobie tylko myślę, że widac więcej sie dla nich nie dalo zrobić:( Ale i tak cholernie smutno.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt mar 18, 2011 1:21 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

:cry: [']
Legnica
 

Post » Pt mar 18, 2011 7:36 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

:cry: :cry: :cry:

(*)
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pt mar 18, 2011 7:46 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

[*]
brykaj zdrowy i szczęsliwy za TM
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56019
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pt mar 18, 2011 8:01 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

:cry:
Żegnaj Puchasiu, śpij spokojnie [*]

Tosza, cieplutkie myśli ślę, trzymaj się jakoś
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Pt mar 18, 2011 8:16 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

Pusiu, tak strasznie przykro...
Tosza, trzymaj się. To dzięki Tobie Puchaś był szczęśliwym kotem.

megan72

 
Posty: 3503
Od: Śro kwi 18, 2007 12:41
Lokalizacja: Cymru

Post » Pt mar 18, 2011 9:28 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

Puchaczu (*) :cry:

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, puszatek i 192 gości