Codziennie zachwycamy się naszymi kotami. Eduś to mrucząca góra rudego futra. Lubi pospać sam w pokoju obok, ale chętnie pozostaje wzięty na ręce i wtula się całym sobą. Niewątpliwie rządzi w domu. Najbardziej kłopotliwe są jego napady uczucia, gdy się bardzo spieszę do pracy i szykuję się w łazience do wyjścia. Wskakuje na pralkę i rozmrucza się na całego. Czy siedzisz, czy stoisz, musisz zająć się biednym małym koteckiem...
Pamiętając, jak Mała się zachowywała przy przyjściu do domu, teraz po tej nerwowości i lęku nie ma śladu. Kotce pozostała żywiołowość. Ganianie po domu. Jest też charakterna, ponieważ nader często urządza sobie "przyjacielskie" bójki z Edkiem. Mamy teraz Marca, więc dodatkowo urządzane są wyścigi sprinterskie. Heksia ma tak wiele zalet, że nie sposób tego opisać. Widzieć, odczuć na sobie- to jest jedyny sposób. Mała ma cudowny głos. Jest przytulaśna, niepokorna, słodka. Częste akcje typu "łapka sama wzięła tę kiełbaskę z chlebka. Brzydka łapka!" rozkładają nas na podłogę.
W Marcu nie poznaję kota, którego znałam ze schroniska.
Wciąż widać w nim nieco lęku, ale na codzień widzimy w nim radosnego mruczka (mruczy cicho, prawie gruchając) barankującego w najbardziej niespodziewanych momentach; nieustającego entuzjastę zabawek, jedzonka. Jesteśmy już na etapie powitania w łóżku (ciche gruchające dzwoneczkowe mgruuuu i ocieranie się o dłonie

). Świetnie dogaduje się z Edusiem i Heksią. Z tej racji marzy mi się dla niego domek zakocony.
