Nordstjerna pisze: Przede wszystkim: nie dajcie się namówić na odrobaczanie środkami w pipetce, zakrapianymi na kark: był niedawno opisywany na forum przypadek śmiertelnego zatrucia kotki takim środkiem.
Po reorganizacji kompa nie mam teraz linka pod ręką, całą sprawę można znaleźć w wątku "Lubelskie tymczasy".
Nie czytacie uważnie. Tymek może zapłacić za to życiem.
Środkiem, który zatruł śmiertelnie kotkę z tamtego wątku był właśnie advocate.
Pierwszą, podstawową zasadą powinno być: opiekunie kota, jeśli chcesz by Twój kot był żywy i zdrowy, patrz wetom na ręce. Nawet tym najlepszym.
Teraz powinnam kląć.

Szpetnie i obrzydliwie.

Od początku, odkąd zdjęliśmy Tymka z drzewa, a potem pojechał do _Elzy, staraliśmy się, aby całe jego leczenie i odrobaczanie było jak najmniej szkodliwe dla kociego organizmu. Udało się go uchronić przed zatruciem po pierwszym odrobaczeniu (wcale nie tak rzadko koty po pierwszym odrobaczeniu umierają z powodu zatrucia toksynami robali lub zatkania martwymi robakami przewodu pokarmowego), udało się go uchronić przed antybiotykiem i związanym z tym obniżeniem odporności, _Elza dostała wytyczne dotyczące dalszego odrobaczania malucha... Szkoda, że to wszystko zostało tak łatwo zaprzepaszczone środkiem, który bardziej truje kota niż robale. Uszkadza nerki i wątrobę.
Wątroba się zregeneruje, nerki nie.
Poczytajcie podlinkowany wątek.
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=3761044#3761044
A tu jest cała, długa historia. Podlinkowałam w miejscu, gdzie mniej więcej się zaczyna.
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=3704453#3704453
Wiem ze źródeł pozaforumowych, że przypadków śmierci kotów po tym "cudownym" odrobaczalniku było więcej, zresztą w podlinkowanym wątku też jest taka informacja. Jeżeli cokolwiek będzie się działo niepokojącego, to proszę Was na wszystkie świętości, NIE KOMBINUJCIE NA MIEJSCU! Natychmiast do Krakowa, do naszych, sprawdzonych wetów i postępowanie jak przy ciężkim zatruciu.