a u mnie istny sajgon. "Ktoś tam na górze" dowiedział się, że jutro mam egzamin

i co mi zafundował:
Przyjechały kociaki spod Krakowa: dwa dwumiesięczne, śliczne. Chłopak zdrowy (choć z zestawem standardowym: świerzb+pchły, ale za to RUDY), dziewczynka - niestety rozszczep kręgoslupa

Każdy ruch bolał, chodzenie było bardzo utrudnione, ledwo oddychała...Myszka.xww nazwała ją Talulah i niech tak zostanie...pomogliśmy małej przejść za TM.
Ale nie na tym koniec. Wracam sobie od weta lekko zgnębiona. Słyszę jakiś pisk niemozliwy. Przypominam sobie słowa mojej koleżanki o tym, że powinnam nosić słuchawki na uszach

. Prawie przeszłam na drugą stronę ulicy, ale nie. I zgadnijcie, co znalazłam.
W krzaczorach, pokrzywach, wśród dorodnych kleszczy stało Małe i darło się tak, że umarłego by z grobu wypędziło. Oczy w takim stanie, że z początku myślałam, że nie do uratowania...
Ma około 6 tygodni, ale zaczynam się skłaniać ku myśli, ze jest nieco starsza - bo to dziewczynka - komplet ząbków + wybarwione oczka. Jest duża, bardzo silna mimo KK, ani śladu biegunki. Pani Doktor zaserwowała betamox.
Podjęłam ryzyko dostawienia jej do Mimbli. Narazie Mała została zlana przez Mimblę i Toćkę, ale nie ustaje w wysiłkach, by jednak sobie zdjednać serce towarzyszek
W związku z dodupną sytuacją epidemiologiczną jutro szczepię Rudego, za parę dni Łazienkę (Łazienka jest w trakcie odrobaczania). I mam nadzieje, że żadne dziadostwo się nie przyplącze. Trzymajcie kciuki.
Poza tym ogłaszam konkurs na imiona dla rudego chłopaka i burej dziewczynki
