Przepraszam, ale ostatnio miałam dość upiorny czas i w pracy i poza pracą. Wracałam późno, zmęczona okrutnie.
Już nadrabiam
Najnowsze zdjęcie rudego frendzla, zwanego Rudym Pędzlem od zakończenia ogona.
Rude jest zdrowe jak ryba, nabralo zdrowo ciałka, tak że przyjemnie jest głaskać. Miski broni jak Kmicic Czestochowy i jest ogromnie nieszczęśliwy jak do JEGO miski pierwsza zasiądzie jakaś moja panna.
Jest generalnie bardzo grzeczny i posłuszny, więc nie bardzo jest o czym pisać.

Futerko pięknie odrasta, więc "kaloszki" już się tak nie odznaczają.
Mój nowy tymczas? Cóż...
Taka oto panienka:
Sobota wieczór. telefon: "czy mogę oddać Pani Dewę bo..."
Bez zastanowienia odpowiadam: "prosze przywieźć"
Dewa - córka Sońki, siostra mojej Desny.
Bywa i tak. Dobrze że tak a nie na allegro, ale zapis w umowie jest twardy - jeżeli cokolwiek się dzieje - oddać do hodowcy.
Moje futra przyjęły ją bez zastanowienia. Ona też pamięta dom i koty więc czuje się bardzo dobrze. Trochę próbuje dominować Desną, która, biedna nie umie sie odgryźć. Ale za to ma obrońce - Rudego Pędzla, który na widok leżacej na podłodze Desny i stojącej nad nią z groźną miną Dewy - rusza na odsiecz Deśnie.

Obrońca...

A Dewa czuje przed nim respekt i dobrze.
Czas rozstania z Pędzlem jest coraz bliżej... jeszcze kilka dni (15 sierpnia) i z mojego domu zniknie rudy, płaskopyski, mruczący cudak w "kaloszkach".
