Doła mam...ja stąd do Chin.
Rano 7.30 zadzwoniła miła karmicielka z osiedla (kiedyś złapała koteczkę w krążki - prażki, a potem jeszcze dwie dzikuski na sterylkę tylko przy użyciu transportera Melby

) , że widziała wczoraj 2 kotki z małymi.
Towarzystwo głodne, ale dzikie jak dzicz....
Godzina 10 - kolejna karmicielka z osiedla - tej nie komentuję - ale w piwnicy wylęgły sie kolejne kociaki 15-to letniej kotki. I ona to tak jakoś radośnie... Pewnie uwielbia małe kotki
A już 2 mioty temu mówiłam żeby spróbowały dawać jej tabletki
Jest tam tez jedna młoda kotka - buraska, której dwie siostrzyczki łapałam zimą. Narazie nie w ciąży, ale wiadomo, to długo nie potrwa
"I jeszcze powiadomiła radosnie, że u jej syna są 4 puchate maluchy.
A przy ostatnim miocie mieli wysterylizować kotkę. I dodatkowo jak wtedy dwa razy dałam komuś namiary na poprzednie kociaki to cyt "nie mogli ich złapać" - w domu

Ludzie dzwonili z pretensjami, że jacyś niepoważni właściciele. I tu się zgodzę akurat
Przeraża mnie jej brak wyobraźni - z tego miejsca zostały wysterylizowane 2 kotki a 5 młodych (wszystko kocice) zabrane. Przecież gdyby one tam zostały to by było dodatkowych 7 kocic z młodymi obecnie.
Najgorsze jest to,że ona nie dzwoni, żeby coś z tym zrobić. Ona tak raczej informacyjnie, głównie o te kociaki u syna...
Ale tu chyba musi sobie poradzić.
W takich chwilach myślę z rozrzewnieniem o naszej
Jani. Ech, gdyby wszystkie karmicielki takie były to już dawno nie byłoby problemu bezdomnych kotów.
Godzina 13 - pan, który karmi koty na rurze koło ronda Pałacowa/Piłsudskiego. U jego znajomej są 3 maluchy, ona nie zgadza się na sterylizację. Wcześniejsze mioty były topione.
Tego nie znalazła wystarczająco wcześnie
Wysłałam gościowi fajny tekst Iwony o sterylizacji+ulotkę i niestety, możemy pomóc jak się zgodzi... (ot, wielka łaska...)
Niestety pan doskonale zdaje sobie sprawę z bezcelowości działań polegających na tworzeniu kolejnych kociaków, ale ta ....pani wykazuje zadziwiającą odporność na argumenty.
I chyba już nie będę dziś odbierać telefonu
No i pomyślałam sobie dziś, że pomimo najlepszych chęci to my chyba nie jesteśmy w stanie wysterylizować całego miasta. Prawda, że odkrywcze?
A z rzeczy optymistycznych - mały Burasek wczoraj zawieziony nauczył się jeść mięęęęso. Dobrał się po prostu do michy dużego kota.
I jeszcze jak się wyzewnętrzniałam bratu że tych kociaków " tysiące milonów tysięcy" to on mi z błyskiem szaleństwa w oku powiedział:
Wiesz,z tymi małymi to nie ma aż ta dużo roboty. Pomiędzy karmieniami są ze 3-4 godzinki luzu

Więc jak nie będzie innego miejsca to przywoź"
Fajny jest, prawda?
Ale niestety, względy epidemiologiczne. No i zdrowie psychiczne Ani i brata - bezcenne...