[Białystok 2]60 kociaków i nowe nędze :(:( s.97

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 03, 2008 0:42

Zostały u mnie dwa koteczki, smuuutno, bo słabość do burasko-szaraczków ogromna. Trzymam kciuki za nowy domek dla Buraska, żeby wszystko się udało! :)
Po nowej maści do oczu Jagusia jakby lepiej, dwie dawki na razie tylko, i mam nadzieję, że to rzeczywiście poprawa, a nie moje pobożne życzenie. Zajada pięknie, niestety karmiona tylko strzykawką, bo mała swoimi ząbkami smoczki rozdrabnia na części pierwsze i bałam się żeby nie połknęła kawałka gumy.
Piratek biega, rozrabia, ale odmówił kolacji - na razie, jeszcze będziemy próbować. Może strajk bo nie ma Buraska?

Podziękowania piękne dla Smoky za nakarmienie, masowanie brzusiów , wymianę termoforka, masę innych czynności, i w ogóle za obecność przy maluchach. Dzięki.

I, niestety, Pirat ciągle odmawia jedzenia kocich smakołyków. Nie przekonują go sklepowe galaretki, musy, papki, ani gotowane i przerobione na papkę skrzydełka z ryżem, pierś z ryżem, nic. Pani doktor stwierdziła, że zdecydowanie powinien, ale jak mu to przekazać? To co dostaje zgrabnie wypluwa ze ślicznego pysia. Już bym nawet chciała żeby się wytarzał w tym wszystkim jak u Agi brata, ale nawet tego nie chce.

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Wto cze 03, 2008 16:17

Doła mam...ja stąd do Chin.

Rano 7.30 zadzwoniła miła karmicielka z osiedla (kiedyś złapała koteczkę w krążki - prażki, a potem jeszcze dwie dzikuski na sterylkę tylko przy użyciu transportera Melby :D) , że widziała wczoraj 2 kotki z małymi.
Towarzystwo głodne, ale dzikie jak dzicz....

Godzina 10 - kolejna karmicielka z osiedla - tej nie komentuję - ale w piwnicy wylęgły sie kolejne kociaki 15-to letniej kotki. I ona to tak jakoś radośnie... Pewnie uwielbia małe kotki :evil:
A już 2 mioty temu mówiłam żeby spróbowały dawać jej tabletki :roll:
Jest tam tez jedna młoda kotka - buraska, której dwie siostrzyczki łapałam zimą. Narazie nie w ciąży, ale wiadomo, to długo nie potrwa :twisted:
"I jeszcze powiadomiła radosnie, że u jej syna są 4 puchate maluchy.
A przy ostatnim miocie mieli wysterylizować kotkę. I dodatkowo jak wtedy dwa razy dałam komuś namiary na poprzednie kociaki to cyt "nie mogli ich złapać" - w domu :roll: Ludzie dzwonili z pretensjami, że jacyś niepoważni właściciele. I tu się zgodzę akurat :evil:

Przeraża mnie jej brak wyobraźni - z tego miejsca zostały wysterylizowane 2 kotki a 5 młodych (wszystko kocice) zabrane. Przecież gdyby one tam zostały to by było dodatkowych 7 kocic z młodymi obecnie.
:strach: :strach: :strach:
Najgorsze jest to,że ona nie dzwoni, żeby coś z tym zrobić. Ona tak raczej informacyjnie, głównie o te kociaki u syna...
Ale tu chyba musi sobie poradzić.

W takich chwilach myślę z rozrzewnieniem o naszej Jani. Ech, gdyby wszystkie karmicielki takie były to już dawno nie byłoby problemu bezdomnych kotów.

Godzina 13 - pan, który karmi koty na rurze koło ronda Pałacowa/Piłsudskiego. U jego znajomej są 3 maluchy, ona nie zgadza się na sterylizację. Wcześniejsze mioty były topione.
Tego nie znalazła wystarczająco wcześnie :roll:
Wysłałam gościowi fajny tekst Iwony o sterylizacji+ulotkę i niestety, możemy pomóc jak się zgodzi... (ot, wielka łaska...)
Niestety pan doskonale zdaje sobie sprawę z bezcelowości działań polegających na tworzeniu kolejnych kociaków, ale ta ....pani wykazuje zadziwiającą odporność na argumenty.

I chyba już nie będę dziś odbierać telefonu :(
No i pomyślałam sobie dziś, że pomimo najlepszych chęci to my chyba nie jesteśmy w stanie wysterylizować całego miasta. Prawda, że odkrywcze? :roll:

A z rzeczy optymistycznych - mały Burasek wczoraj zawieziony nauczył się jeść mięęęęso. Dobrał się po prostu do michy dużego kota.

I jeszcze jak się wyzewnętrzniałam bratu że tych kociaków " tysiące milonów tysięcy" to on mi z błyskiem szaleństwa w oku powiedział:
Wiesz,z tymi małymi to nie ma aż ta dużo roboty. Pomiędzy karmieniami są ze 3-4 godzinki luzu 8) Więc jak nie będzie innego miejsca to przywoź"
Fajny jest, prawda?
Ale niestety, względy epidemiologiczne. No i zdrowie psychiczne Ani i brata - bezcenne...

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 03, 2008 19:14

hm.
ja wiem ze to latwo tak udzielac rad, ale czy nie mozesz jej powiedziec zeby nie dzwonila do ciebie? mowie o pani z twojego osiedla ktora zapomina o sterylkach.
moze sie przestraszy? jak nie poczuje grozby konsekwencji to przeciez nic nie zrobi... hm?
ja wiem ze nie masz w ogole strasznego glosu :) ale jakbys sie uparla ;)?

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

Post » Wto cze 03, 2008 19:26

Noooo... samo uparcie to chyba za mało:)
Chyba potrzeba trochę treningu :roll:
Ja mogę porobić za worek treningowy,
bom odporna:)

Melba, jak poszło z tym kocurkiem? Udało się?

To skoro Aga ma doła, to juz nie będę pisać,
co zrobił wczoraj mój Makaron.
Ale... mogę napisać, co zrobił dziś.
Potłukł z rana mój ulubiony seledynowy wazon. :(
W sumie nic wielkiego, ale lubiłam go.
Wszystkie inne, to niech tam.
Jedno pewne, Makaron nie nadaje się do domu z bibelotami :)
no chybaże po to, by go nieco odgracić :roll:

Obrazek Obrazek
a takie z niego niewiniątko, prawda? :)
Ostatnio edytowano Wto cze 03, 2008 19:34 przez Iwona&Wiki, łącznie edytowano 1 raz
Pozdrawiamy
ObrazekObrazekObrazek

Iwona&Wiki

 
Posty: 94
Od: Nie lut 04, 2007 9:48
Lokalizacja: Białystok-Kleosin

Post » Wto cze 03, 2008 19:29

taki jakis pozytywny ten wątek, zwlaszcza pierwsza strona : - )
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Wto cze 03, 2008 20:54

Dzięki Satoru, poprzednia część była bardziej optymistyczna, ale mam nadzieję, że ten też się wyrobi :wink:

Czy powinnam pisać, ze odebrałam niestety telefon, wcale nie-strasznym głosem niestety.
Pani z NOwego Świata-zna ją też Melba i Tomek. Przed wyjazdem dzwoniła średnio co 2 dni :roll:
Kto jej do hipa powiedział,że już jestem :evil: :D
Ma kotkę z dwoma maluchami dzikimi jak dzicz i jeszcze jedną, okoconą w BOże Ciało na strychu w chlewku.
Świetnie...
Wprost genialnie.

Z rzeczy pozytywnych - sms od wczorajszego Buraska:
"Dzięki wielkie za malucha. KOtek jest kochany, wprawdzie nie daje mi spać,ale przeżyjemy.Grzecznie zajada,wyrywa mi nawet jedzenie z reki.Mój kot go umył. Nigdy jeszcze nie miałam tak kochanego i wdziecznego kota"
Tak więc dzięki Szałwii i kochanym ciociom Melbie i Smoky od nowej Pani :D
Oby Pani to przekonanie pozostało na wieki wieków Amen.

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 03, 2008 22:36

aga&2 pisze:W takich chwilach myślę z rozrzewnieniem o naszej Jani. Ech, gdyby wszystkie karmicielki takie były to już dawno nie byłoby problemu bezdomnych kotów.

Co do karmicielek to powiem, że na szczęście są też takie normalne, dobrze uświadomione... :)
Ostatnio rozmawiałam z karmicielką z mojego bloku. Chciałam dokładnie dowiedzieć się jak u nas wygląda sytuacja z kotami. Starsza, skromna pani a uświadomiona, że po prostu aż miło! 8O

plinka

 
Posty: 338
Od: Sob paź 13, 2007 16:03
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 03, 2008 23:39

Wieści o malcach: czarny Piratek odmówił dziś śniadania, wczoraj w nocy z kolacją też było kiepsko. Był u lekarza, wygląda że wszystko dobrze, temperatury nie ma, skacze, bawi się, więc może to takie kocie fanaberie? Bo później już zjadał mleczko ładnie. Oczywiście za żadne skarby cokolwiek innego, stałego: mleczko i koniec.
Jagusia zajada ładnie, trochę stroi fochy po podaniu lekarstwa. No i z noskiem dzisiaj nieco gorzej... wczoraj już było całkiem całkiem, a dziś znowu bardziej słychać :roll:. Tak bym chciała, żeby maleńkiej w końcu lżej się oddychało!

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Śro cze 04, 2008 8:12

Iwona&Wiki pisze:To skoro Aga ma doła, to juz nie będę pisać,
co zrobił wczoraj mój Makaron.
Ale... mogę napisać, co zrobił dziś.
Potłukł z rana mój ulubiony seledynowy wazon. :(
W sumie nic wielkiego, ale lubiłam go.
Wszystkie inne, to niech tam.
Jedno pewne, Makaron nie nadaje się do domu z bibelotami :)
no chybaże po to, by go nieco odgracić :roll:


Iwonko to jest niestety urok kociaka w domu :roll:
U mnie Cleo pomimo, że ma raptem 7 tygodni to już zwiedza domowe kąty i półeczki :lol: a jak przypomnę sobie bezoczkę Lili i rzeczy, które lądowały na podłodze to teraz tylko sie juz uśmiecham 8) zresztą Lili bardzo lubiła sobie kopać w ziemi w kwiatkach :P
A tak wogóle to ciekawe co u niej, trzeba ja chyba odwiedzić i zobaczyć jak się jej żyje

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro cze 04, 2008 14:18

Iwona, niestety panstwo sie rozmyslili co do wziecia kota teraz :( musze tylko do pani Los zadzwonic i jej powiedziec. eh.

czy uroczysko znow jest w supraslu w ten weekend? trzeba potrzasac puszka?

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

Post » Śro cze 04, 2008 15:27

aga&2 - smutno sie czyta te wiadomosci co piszesz, rozumiem cie bo mam podobnie jak np widze rozjechanego kotka na drodze, az mnie sciska..., co prawda mozliwosci pomocy co do miejsca nie mam, ale finansowo moge pomoc, jak cos to pisz na PW, na koniec dodam ze czytajac co piszecie to robicie naprawde niesamowicie duzo dla kotkow i napewno dostaniecie kiedys jakas nagrode za to, trzymaj sie jakos i jestescie naprawde dzielne!!! pozdrawiam tez janie

Monika777

 
Posty: 35
Od: Nie kwi 06, 2008 15:03

Post » Śro cze 04, 2008 18:00

Jagusia jest taka tycia, tycia i takie biedactwo.
aga&2 pisze:Czy powinnam pisać, ze odebrałam niestety telefon, wcale nie-strasznym głosem niestety.
Pani z NOwego Świata-zna ją też Melba i Tomek. Przed wyjazdem dzwoniła średnio co 2 dni :roll:
Kto jej do hipa powiedział,że już jestem :evil: :D

Hmmm... coż, TO JA ZROBIŁAM :oops: :(
Ale naprawde nie wiedziałam, ze sie ukrywasz. Przepraszam.
Pani Lucyna, bo też z Monia znamy ja doskonale
- kilka odwiedzin i wiele rozmów tel. :roll:
o PANI AGATCE mówi zawsze i z taką sympatią :)
Zadzwoniła w poniedziałek do mnie na dyżur do TOZ-u,
i znów wspominała Ciebie, jaką to jesteś wspaniałą osobą,
z czym oczywiscie zgadzamy sie WSZYSCY :)
że wszystko by było inaczej, gdyby była PANI AGATKA no i tak dalej ...
A jak się ucieszyła, że już wróciłaś! :)
To dla niej była wiadomość, chyba nawet nie tygodnia :)
Pozdrawiamy
ObrazekObrazekObrazek

Iwona&Wiki

 
Posty: 94
Od: Nie lut 04, 2007 9:48
Lokalizacja: Białystok-Kleosin

Post » Śro cze 04, 2008 21:28

Dobra dobra Iwonko, bez wazelinki proszę :)
Ja i tak mam swoje zdanie na jej temat (to tam z piwnicy wyciągaliśmy z Tomkiem wysuszone kocie trupki, dokładnie do Tomasz wyciągał :roll: )

Nakasha dziś dostała kotka prawie syberyjskiego :wink: Muszę przyznać że jestem pod wrażeniem jej opanowania - kić się skupkał w klatce, a że puchaty to się wysmarował. A Nakasha go z zimna krwią czyściła, choć w sumie nie wiadomo było czy nie pójdzie nam pionowo po ścianie. Dzielna z niej kobieta.
A kotek fajny, mlody, nieagesywny (jak dotąd :twisted: ) i jak już sie go doczyści to będzie piękny...

Wyadoptowała się dziś mała koteczka czarnulka z R-ku Kościuszki (tam gdzie się topi...) Baba ponoć zgodziła się na sterylizację. Wielka łaska... Zostały dwa maluchy.
Być może jutro pojedzie do nowego domku syjamek sprzed kilku stron. Zobaczymy.

Dzwoniłam (dziś ja dzwoniłam) do drugiej karmicielki z osiedla - ale one jakieś takie...Bo kota szara to się nie da.. bo nie podchodzi, a tamta 15to letnia to za stara na sterylizację... Zapewne za stara, ale jakoś nie wierzę, że ona ma 15 lat. Jak na porody 3 razy w roku nie za stara to i na sterylizację też nie.
A jak powiedziałam, żeby zeszła do piwnicy poszukać tych kociaków (bo może już troszkę same jedzą, jakby je zabrać to nie trzeba by było potem łapać) to powiedziała, że to trzeba iść do innej klatki i ona nie wie, czy da radę :roll: A kobieta w pełni sił, nie żeby jakaś schorowana staruszka.
I co? I pewnie nic nie zrobi... A ja chodząc tamtędy widuję te koty mnie denerwuje ta sytuacja szalenie. Zapewne powinnam dać sobie spokój, bo one same dzwonić nie będą. Ale to nie zmieni faktu, że kociaki będą się rodzić i umierać w tych piwnicach.

Dziś rano wstałam z optymizmem - wydało mi się, że już wszyscy, którzy mogli do mnie zadzwonić, że znaleźli kota/kociaki/kocicę/tygrysa :strach: już dzwonili. I co?
To było oczywiście zbyt optymistyczne :roll:
Rozmawiałam z p. Danusią (trzyma jeszcze kicię od Moni) - w rurze na Pałacowej są 3 (lub 6 :strach: ) a na Nowosielskiej 6lub 10 :strach:

I chyba nie jestem w stanie ich wszystkich złapać, niestety.
Jak to było kiedy się nie wiedziało, że tych kotów są takie ilości? - nie pamiętam. Ale chyba jakoś łatwiej. Bo "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal". A jak już zobaczę to muszę złapać. Inaczej i tak cały czas o tym myślę...

Jutro na sterylke są umówione kocicie z Gruntowej. Jakoś tak się boję tego łapania, niestety jedna z kić jest dzikusem wielkim i pewnie pofrunie po rurach :roll:

Maleńka Jagusia u Szałwii znów mocniej kicha i nie chce jeść. A powinna bo taka tyciutka jest. Kochana Smoky dziś ją próbowała przekonać do jedzenia, ale jadła bez przekonania...

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt cze 06, 2008 5:40

I już po sterylce PAŃ z ul. Gruntowej.
Jestem pełna podziwu i uznania dla AGATKI i JEJ MĘŻA!!
Gdyby nie oni?!
Naprawdę, nic by nie mogło się dziać.....
Pani Prezes, a w ogóle trzeba dobrze sie zastanowić, jak usprawnić sprawę sterylizacji kotek.
Proszę o to ja - karmicielka kotów białostockich i ta, która od 2000 roku poczynając poddawała swoje kocice sterylizacji.
Oj, trzeba. PILNIE!!!
Czas ucieka i .... kolejne kocice mogą przynosić nam malenstwa...
I nigdy z tym nie uporamy się.....
:roll:

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt cze 06, 2008 11:08

Dzięki Janiu
Fakt, łapanie kocic w piwnicy jest bardzo stresujące i niebezpieczne.
Po pierwsze one się strasznie denerwują, uciekają na oślep przerażone, skaczą, mogą sobie zrobić krzywdę (wczoraj jedna prawie wyszła przez zamknięte okno)
Poza tym te wczorajsze walczyły jak lwice. Nie uciekały a walczyły. Dawno czegoś takiego nie widziałam.
Czarnula, która wydawała się wcześniej być miła przegryzła spawalniczą rękawicę, trochę krwi się polało (żeby było śmieszniej - dziś znów jest miła :evil: )
Druga została przyciśnięta do ziemi podbierakiem Melby. Ale nie jest niestety łatwo przepakować wijącego się piskorza z podbieraka do transportera.

Myślę więc, że obecnie w grę wchodzi jedynie chów klatkowy - dzikus przyjeżdża po sterylizacji, jeśli ma małe cięcie to może siedzieć krócej, ale w klatce. Zagonienie go do transportera w klatce jest prostsze. Tylko te klatki które mamy to raczej na kociaki, ew. oswojoną kotkę. Na dzikusy przydałyby się ze dwie profesjonalne. Już molestuję panią Prezes.

Wczoraj odeszła Jagunia. Biedna Szałwia - takie jakieś pechowe maleństwa się jej trafiły. Ale zrobiła (łyście) wszystko co tylko było możliwe, żeby je ratować. Obawiam się, że gdyby nie przyjechały to żaden by nie przeżył.
Zawiozłam brata Jaguni Piratka do nowego domu, smutno by mu było samemu siedzieć.


Dziś rano byłam na sesji foto u tej babki co się nie zgadzała(a już się łaskawie zgodziła) na sterylizację. Zostały tam dwa maluchy - (miałam jedenego zawieźć do nowego domu,ale wczoraj w kwiaciarni na TBS objawiało się maleństwo i narazie ono ma tam pojechać na okazanie)
Fotki wieczorem. Ależ tam syf. Pani ma z 80 lat, w domu śmietnik (właściwie to tylko 1 pokój z aneksem jadalnym)Smród na pół klatki schodowej. Przy czym kocie zapachy to akurat giną w ogólnym aromacie. I weź tu z taką dyskutuj... Kotów tylko szkoda. Mam nadzieję, że się szybko oddadzą bo kotkę trza ciąć póki się baba nie rozmyśli.

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 583 gości