Nie ma w sumie o czym mówić. Katarzyna ma się dobrze, my mniej, bo nabrała głupiego zwyczaju popiskiwania do nas w nocy.
Próbowała wystraszyć mnie na śmierć udowadniając mi swoją pomysłowość rodem z Prince of Persia - czyli od czego się odbić, żeby osiągnąć kolejny występ na ścianie, ale to też przetrwałyśmy.
Pod moją nieobecność TŻ bawił się z Katarzyną listkiem, cytuję "Super się nam bawiło!". Wierzę, kwiatek wiszący już wiszący nie jest, bo listki stały się główną atrakcją Katarzyny.
W czwartek byłyśmy umówione na sterylkę, w momencie pakowania do klatki Katarzyna zaczęła pomrukiwać i tupać (pierwsza rujka) i wyrok odwlekł się do naszego powrotu z urlopu pod koniec września. Doskonały timing ma ten kot.
A tak poza tym - wszystko w normie, tyłeczek okrąglutki, głupie pomysły na porządku dziennym, gadatliwa jest nieprzeciętnie, do tego ostatnio przesiaduje na moim biurku jak pracuję i kradnie listki z palemki oraz długopisy. Milutka się zrobiła, do tego wesoła i ciekawska.
TŻ na lekach żyje, ale nie narzeka. I tylko te jej nocne pogaduchy... spaaaaać....