w
mojej opinii "wina" jak zwykle pośrodku...
Doruniad nie mieszka sama, ma męża i dzieci, które - jak słyszałam - były już nie raz zaatakowane przez kotkę. Wszyscy wiemy, że to nic miłego, nawet dla dorosłego, zaznajomionego z możliwymi zachowaniami kota, człowieka. Dla dzieci może niestety skończyć się poważnymi obrażeniami... Poza tym, niezależnie od agresjii Mrauki, każdy z nas, kto nie mieszka sam, w większym lub mniejszym stopniu, musi się liczyc ze zdaniem innych domowników, prawda?
Doruniad prosiła o pomoc, fakt, i nikt z osób wyadoptowujących Mraukę, nie zainteresował się narastającymi problemami. I szczerze mówiąc, nie mam tu na myśli dr Ewy, która i tak dużo robi dla wszystkich zwierzaków -forumowych i nie tylko, poświęcając swój wolny czas i pieniądze...
Z drugiej strony -
moim zdaniem (znów to powtarzam

) - Doruniad powinna konkretnie porozmawiać z osobami wyadoptowującymi kotkę, bo samo stwierdzenie, że "kotce trzeba szukać nowego domu" było troszkę nieadekwatne do sytuacji zastraszonych rezydentów ludzkich i kocich...
i ostatnie "za" i "przeciw"...
Cytowany tu fragment postu Femki, stwierdzał, że "Mrautylda ma 2-3 lata, jest zupełnie
zdrowa, wysterylizowana, miziasta i zakochana w ludziach" Jak widać okazało się, że ta reklama była conieco naciągana. I proszę nie mówcie, że to nie zabawka ze sklepu, że kot to żywe stworzenie, bo ja to wszystko wiem. Chodzi o to, że nowy opiekun powinien wiedzieć na co się decyduje. Mieć pełną świadomość. I jeśli czegoś pewni nie jesteśmy, darujmy sobie dywagacje na ten temat, nie przekazujmy nieprawdziwych informacji. Bo to, że przerażona kicia z klatki nie reaguje agresją na zbliżające się do niej ręce, nie znaczy, że w nowej sytuacji, w nowym domu nie będzie próbowała się bronić...
Odwiezienie kotki bez wcześniejszego porozumienia, bez uprzedzenia, było nie fair, z tym niestety muszę zgodzić się w pełni
Tak sobie poplumkałam, właściwie jest to zupełnie bez znaczenia....