

No i toksoplazmozy nie ma.
Od przedwczoraj wieczorem mieliśmy małe pogorszenie, dzisiaj lepiej. Poprosiłam wczoraj o zastrzyk przeciwbólowy. Może jednak coś go boli.
Wczoraj weterynarz stwierdził, że jeśli nie będzie poprawy to pozostanie jedynie laparotomia. To samo zresztą usłyszałam na konsultacji w Toruniu.
Nie mam pomysłu. Jutro minie miesiąc leczenia. Owszem, kotek wyszedł z wielkiego osłabienia, kulawizny takiej, że nie mógł w ogóle chodzić, z całkowitego niejedzenia.
Ale; je bardzo mało, wypróżnia się co któryś dzień (bo pewnie za mało je), jest mało aktywny, nie bawi się. Myślałam, ze przez ten tydzień trochę przybrał, bo wygląda lepiej - moim zdaniem jest mniej chudy - ale waga stoi na 1,50 kg. Czy może tak długo dochodzić do zdrowia? Wyraźnie ucieka przed karmieniem i podawaniem tabletek. Tzn. ucieka przede mną .Chowa mi się w zakamarki i nie dość, że karmię na siłę, to na siłę wyciągam np. spod kanapy. Przestanie mi ufać.
Dużemu się dostaje, bo jestem już nerwowa.


Jeszcze jedno, Toto wylizuje mi podłogę w łazience do remontu, gdzie zrzucone są płytki i sypie się trochę tynk. Czyżby brakowała mu wapnia? Jak tylko usłyszy otwieranie drzwi do tej łazienki, to biegnie, żeby zdążyć dostać się do środka.