Dzięki, Broszko, kciuki przydadzą się (a na horyzoncie dużo ciachania będzie, i to futer różnokolorowych

)
Kinnia pisze:no i stało się .... wysmarowałam monitor jak zobaczyłam jego brzucholca przez kratki .... pogłaskać i wyniuniac chcę to futerko

.... resztę też zresztą bardzo chętnie pokiziam

Wiedziałam, że Ci się spodoba, ale nie zapakuję (póki co)

Za to trochę o nim napiszę

Piętaszek jest zabawny bardzo,
to taki mały nakręcany kotko-wiewiór.
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam, jak to maleństwo pędzi po wysokim biurku do krawędzi, zamarłam:
albo nie wie, że biurko zaraz się skończy, albo to skok samobójczy (

) jest...
A on tak sobie, bez odbicia, spływa cichutko jak listek na betonową posadzkę i, nie zatrzymując się nawet na chwilę, pędzi dalej...
i wskakuje na klatkę, przebiega po drucianych prętach, zeskakuje, obiega dookoła, po kartonach z powrotem na biurko

W ten sposób "zdobywa" pożywienie, które nakładam do miseczek
Staram się przy tej czynności nie kręcić się po piwnicy, żeby malec nie padł od tego latania...
Stoję więc np. przy wysokiej półce i nakładam. Piętaszek nie może tam wskoczyć. Przedeptuje na regale obok, rozgląda się...
i nagle - skacze na mnie, długim skośnym lotem w górę jak z Matrixa (albo właśnie jak Li Mu Bai, ale bez linek),
wczepia się w ubranie, główka już obrócona o 180 stopni w kierunku jedzenia...
Albo - skok na moje przedramię, podwieszenie się i planowanie następnego skoku...
Ze swojej klatki już dawno potrafi się wydobyć, gdy otworzę górne drzwiczki:
podskakuje, chwyta przednimi łapkami za pręty i podciąga tylne...
Mało tego - wydostał się jakoś z "apartamentu", przecisnął się chyba na styku klatek, musiałam dać dodatkowe zabezpieczenia
Z jednej strony dobrze, że się rusza – lepiej trawi, wzmacnia mięśnie,
ale z drugiej - zawsze boję się, że sobie coś zrobi (czasem spada, ale nic to mu nie przeszkadza i pędzi dalej

).
I zjada już tyle samo, co jego dwa razy większy brat

Jest niesamowity po prostu.