W drodze rozmów na wysokim kocim szczeblu ustaliłyśmy, że czekamy aż asher@amber zorganzizuje samochodowy transport. Ja w tym czasie zobowiązuje się ww kociastych nie przerobić na kapcie ani dywanik... starać się obserwować, raportować, moze oswajać.... i jęczeć, bo to mi najlepiej wychodzi...
W powyższej sytuacji nie chciałabym z wdzięcznością przymowac w imieniu asher... oferty pomocy... (bo to nie mój zakres obowiązków)
Bo decyzja została podjęta... przekazujemy kosmacze wraz z całym kredytem zaufania i przyległościami...
Mnie osobiście się wydaje, że taka pomoc i wsparcie byłaby jak najbardziej potrzebna i jak najmilej widziana...
Ale jako tylko tymczasowo-tymczasowy miętoszacz persów uznaję że DT ma głos i z tymże docelowym dogłaskiwaczem trzeba będzie rozmawiać.
Czyli, jeśli nic nagle nie wybuchło ja też czekam na ustalenia...
A z praktycznych informacji.
Dziś były dwa różne koopony w dwóch różnych kuwetach w tym jeden w kuwecie ze żwirkiem silikonowym (one przyjechały z takim bagnistym capiącym w kuwetach, to uznałam, że do takiego się przyzwyczaiły, ale widać że łatwo się przestawiają)...
Zniknęło sporo jedzenia... ale rudziasty się gdzieś zamelinował i nie jest to "podłóżko..."
Nie ma to jak radość z działającej fizjologii

Trwamy w oczekiwaniu