było:o kotach p.Marty

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 26, 2004 22:33

Magdalena pisze: Mój- być może trochę afektowany opis sytuacji i zdjęcia- wybrałam zdjęcia kotów wymagających leczenia- to wszystko miało być dowodem, że adopcja na odległość jest potrzebna. To co miało pomóc kotom Marty obróciło się przeciwko nim szkodząc im i ich opiekunce.


Jak widze to jest Twoja ' spiskowa teria dziejow'. Narazie nikt ani kotom Marty ani samej Marcie nie zaszkodzil.

Uznane zostało za dowód przeciwko niej. A przecież gdyby koty były wypasione i żaden nie wymagał leczenia( lub tylko pojedyncze z nich) to po co organizować adopcję na odległość?
Organizuje się adopcje na odległość w schroniskach (Konin, wczoraj w TV), w ZOO itd- a tam już przecież idą nasze pieniądze(podatki). Dlaczego nie ma prawa do pomocy grupka kotów i ich opiekunka pozostająca (czasowo) w trudnej sytuacji z powodów niezależnych od niej?


Czy koty ktore sa pokazane do adopcji na odlegosc, na stronie np.Canisu, sa zaniedbanymi kotami? Wrost przeciwnie. Czy ludzie widzac te koty nie sponsoruja je, spnsoruja tym bardziej. Koty aby tak wygladaly dbaja o nie a do tego potrzebne sa niestety pieniadze, sponsorzy-dary. I to kazdy rozumie.
Canis jak ma kota zaniedbanego tez pokazuje(raz widzialm chyba), trudno sie spodziewac, ze wszystkie co dopiero przygarniete kociaki wygladaja od reki dobrze. A koty pani Marty wydladaja tragicznie, ciagle te same prawie koty!

Osądzono ją, wydano wyrok nad nią i jej kotami za jej plecami i nawet są osoby krzątające się przy próbie wykonania tego wyroku.


Jakie osoby, sa takie? Manipulujesz-tak jak zamanipulowalas wycinajac swoj opis z wizyty u Marty-jak to u niej wszystko wyglada i skasowalas zdjecia.

Ja czułam się za to odpowiedzialna. Gdybym nie powiedziała, że koty są chore, nie pokazała zdjęć nie byłoby zachłystujących się oburzeniem "dobroczyńców", którzy wiedzą gdzie byłoby kotom Marty lepiej: w obcych domach, u obcych ludzi, wśród obcych sobie zwierząt a może na stole u weta ze strzykawką do eutanazji?


No, no, no co jeszcze wymyslisz, ze ktos pojechal z morbitalem i stal pod drzwiami Marty?
Pokazalas koty, chyba dla Ciebie, tak to odbieram, to jest 'normalka' taki zly stan kotow. Nie jest zle nie jest dobrze jak w sam raz, tak?



Usunęłam to, ponieważ opis i zdjęcia stały się powodem sensacji - a nie szukania najlepszych dla kotów rozwiązań.
Nie chciałam tu nic pisać w tym wątku nie dlatego, że boję się ostracyzmu, osądu itp,(mnie trudno zastraszyć), ale dlatego, żeby już bardziej kotom Marty nie zaszkodzić niż zaszkodziłam. I dlatego, że szkoda mi czasu na przekonywanie Anieli, że najbiedniejszy, ale kochający dom jest lepszy niż bidul.


Broniac jak lwica tego co szkodzi kotom-bo widac bylo jak wygladaja, nie pomagasz im. Lepiej w kochajacym domu umierac powoli i cierpiec z powodu chorob, tak?
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Sob mar 27, 2004 1:28

Kasia D. pisze:Nie wszystkie kocie były wysterylizowane. Trzy z nich nie nadawały sie do narkozy ze wzgledu na wiek i stan zdrowia.


Kasiu to znaczy ze mamy inne informacje. Powstaje wiec pytanie czy te wlasnie kotki sa w ciazy czy jakies inne? Jesli te wlasnie kotki sa w ciazy to wiecej pytan nie mam.
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Sob mar 27, 2004 6:45

ARKA pisze:
Kasia D. pisze:Nie wszystkie kocie były wysterylizowane. Trzy z nich nie nadawały sie do narkozy ze wzgledu na wiek i stan zdrowia.


Kasiu to znaczy ze mamy inne informacje. Powstaje wiec pytanie czy te wlasnie kotki sa w ciazy czy jakies inne? Jesli te wlasnie kotki sa w ciazy to wiecej pytan nie mam.


Kasiu
W ciąży jest jedna kotka, - dobrze nie zrozumiałam,albo jedna z tych, które podrzucono Marcie po akcji sterylizacji przeprowadzonej dwa lata temu przez Psiakość (dziękuję Ance M. za list z poparciem), albo podrzucona niedawno- już w ciąży.

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Sob mar 27, 2004 6:57

ARKA pisze:
Jak widze to jest Twoja ' spiskowa teria dziejow'. Narazie nikt ani kotom Marty ani samej Marcie nie zaszkodzil.


Manipulujesz-tak jak zamanipulowalas wycinajac swoj opis z wizyty u Marty-jak to u niej wszystko wyglada i skasowalas zdjecia.



Estravenie
jednak nie. Jak powiedziałam- szanuję forumowiczów, ale dla siebie też mam szacunek. Szkoda mojego czasu. Maryla nie widziała zdjęć, nie czytała wyciętych opisów a wszystko doskonale zrozumiała.
Skoro forum przewidzało opcję "zmień" i "usuń" to mam prawo skorzystać z przysługujących mi praw.
Osoby, które chciałyby zobaczyć zdjęcia, porozmawiać- zapraszam do siebie.

Magdalena

 
Posty: 1513
Od: Sob maja 18, 2002 12:05
Lokalizacja: Warszawa Bemowo

Post » Sob mar 27, 2004 8:23

Gdzieś tam są koty, które bardzo potrzebują pomocy. Jest osoba, która chciała się organizowaniem tej pomocy zająć. Znaleźli się się ludzie, którzy bez żadnej gwarancji, że pomoc będzie skuteczna i trwała, zdecydowali się pomagać.
Magdaleno - nie rezygnuj, bo to jest bardzo, bardzo potrzebne.

Wydaje mi się, że wątek ten jest pełen emocji - czasem zupełnie niepotrzebnych.
Niepotrzebne wycieczki w przeszłość, w życie osobiste, wytykanie błędów - poniżej pasa.

W tym wszystkim łatwo zapomnieć, że nie chodzi o pomaganie pani Marcie, chodzi o pomaganie kotom, po prostu.
Osobiście uważam, że gdyby te koty przekazać do adopcji - choć niektóre - to byłaby to najlepsza rzecz jaką możnaby dla nich zrobić - nie ulega wątpliwości, że gdzieś indziej mogłyby być szczęśliwsze, a przede wszystkim zdrowsze. Wydaje mi się jednocześnie, że jeśli taką akcję zorganizować, to w ścisłym porozumieniu z opiekunką.

Np. gdyby mi ktoś chciał siłą wydrzeć moje zwierzęta i przekazać do obcego schroniska, bo np. nie mam środków na ich utrzymanie, to chyba bym umarla ze strachu o nie - nie pozwoliłabym ich zabrać.
Ale gdybym była w takiej sytuacji i KTOKOLWIEK z Was chciałby ode mnie zwierzaki zabrać do siebie lub zaprzyjaźnionych azyli - zdecydowałabym się bez wahania.
Problem polega na tym, że ja WIEM komu można ufać, a pani Marta niby skąd ma o tym wiedzieć?

Jedyną szansą jest przekonanie do adopcji kotów, krok po kroczku, jej samej.

Np. kiedy biorę jakieś koty od nieufnych pań karmicielek zawsze obiecuję, że OSOBIŚCIE się kotem zajmę, że w każdej chwili będą mogły się o niego dowiedzieć. Mówię gdzie kot będzie przebywał i w jakich warunkach.
W tej chwili żadna z tych znajomych pań nie ma wątpliwości typu "dam jej kota, a ona go uśpi w schronisku". Tylko na to trzeba czasu, tego nie zrobi się raz dwa.

Myślę, że adopcja na odległość bylaby świetnym - PIERWSZYM - krokiem w kierunku zdobycia zaufania pani Marty i nawiązaniem ścisłej współpracy z nią.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Sob mar 27, 2004 22:12

Rysiu, o oddaniu kotów do adopcji nie ma mowy. Marta sie nie zgodzi.
Dzisiaj do mnie dzwoniła. Nie wie kiedy będzie miała czas abym do niej przyjechała. Ma mnóstwo spraw na głowie i musi wyjeżdżac poza Karczmiska.
Stwierdziła, ze nie potrzebnie sie tak emocjonujemy nia i jej kotami. One juz czują sie lepiej (podobno).
Nie potrafiłam poprowadzic tej rozmowy tak jak bym chciała.
Wyszło na to ,że na siłę chcę ją uszczęsliwić odkurzaczem, lodówką i pomocą weterynarza.
W końcu popłakałam sie w słuchawkę i Marta, łagodniejszym juz tonem, obiecała zadzwonic w poniedziałek...

Całości rozmowy nie moge z róznych względów przytoczyć ale problem jest chyba powazniejszy niż sie nam wydaje...

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Sob mar 27, 2004 22:30

:(

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Sob mar 27, 2004 22:53

Mam kontakt z jedna z fundacji w okolicy gdzie mieszkam. Prezes tej fundacji ma w mieszkaniu (trzy pokoje) 33 koty (teraz moze wiecej), niektore bardzo piekne, dlugowlose, szylkrety. Kobiecie sie nie przelewa, jest bardzo specyficzna osoba (np. nie odda kota do adopcji parze ktora nie jest malzenstwem 8O ), jest malo higieniczna i impulsywna. Czasem pomagalam jej i zabieralam koty na przechowanie, kilka wyadoptowalam (jeden z kotow - Fillip, jest u mnie), NIGDY mimo, ze uwazam ja za dziwaczke i twierdze, ze kotom MOZE byloby lepiej gdzies indziej nie przyszlo mi do glowy by robic wbrew woli tej Pani.
Po pierwsze- skoro robi tyle dla kotow, tak sie poswieca to jakim prawem ja mam byc osoba ktora wie lepiej co dla nich dobre?
Po drugie - lepszy biedny i kochajacy dom niz bogaty i bez uczucia (dzis na wystawie bylam swiadkiem jak pani kupujaca kota pytala czy aby nie bedzie chodzil po stole, po blacie w kuchni, czy nie bedzie duzo miauczal itp. Ja bym jej kota nie sprzedala mimo, ze wygladala bogato)
Po trzecie- pani Marta MA PRAWO byc niezaradna osoba, tak jak inni maja prawo czuc sie w nowych okolicznosciach gospodarczych jak ryby w wodzie, zwlaszcza ze Pani Marta NIKOGO NIE ZMUSZA do pomocy, wrecz czujac presje jaka sie na nia wywiera zniecheca do niej.
Po czwarte- jak sie pomaga to bezinteresownie a nie probuje sie pod tym pozorem wlazic komus w zycie i podejmowac decyzje za niego.
Po piate - czy ktorekolwiek z Was chcacych uszczesliwic Pania Marte na sile, nawet jakby to szczescie mialo stanac jej koscia w gardle, zastanowilo sie przez kilka sekund co by zrobilo gdybym np. ja stwierdzila, ze koty u Was sa zle traktowane, u mnie moga miec lepiej, ja wiem lepiej co zrobic by bylo im dobrze i zaczela dyskusje na forum jakby tu Wam koty wyadoptowac?
Po szoste - kazdy ma prawo sobie nie zyczyc naszej pomocy
Po siodme - osoba ktora chciala pomoc Pani Marcie dzieki niektorym tu osobom musi sie czuc fatalnie i winna, ze narazila Pania Marte na stres.
Po osme - dwa moje koty maja przewlekly katar i zaropiale oczy ale niechby ktos probowal mi pod tym pozorem je zabrac to bym pognala w diably.
Po dziewiate - pani Marta w miare swoich mozliwosci dba o koty, sterylizuje, karmi i leczy, wiec jest dobrym czlowiekiem ktory jezeli na cos zasluguje to na szacunek a nie ubezwlasnowolnienie
Po dziesiate - zgadzam sie z maryla, jak krzyczycie, ze kotom u Pani Marty zle to wezcie je do siebie do domow, bo jak tak czytam co niektore posty to faryzeuszostwem i hipokryzja zalatuje. "Pomoge i zabiore, gdzies umieszcze tylko ja sobie rak przy tym nie pobrudze." To juz wole osoby pokroju Pani Marty.
Z powazaniem
Obrazek

cathrine1

 
Posty: 753
Od: Śro maja 28, 2003 23:53
Lokalizacja: Wawa-Bródno

Post » Sob mar 27, 2004 23:30

Nie ma co dalej prowadzic dyskusji "ze slepym o kolorach".
Estavenie albo wraca calos materialu, ktory byl przedstwiony, zdjecia albo zamknij ten watek i niech Magda otworzy drugi.
Miec koty z przewleklym katarem a koty w takim stanie jak na zdjeciu to zasadnicza roznica.
cathrine1, widzialas zdjecia kotow, w jakim sa stanie, czytalas opis?
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Sob mar 27, 2004 23:34

I tu zgadzam się z Cathrine1. Czytając posty ARKI nie zuwazylam aby zastanowila sie nad tym ze za caloscia problemu kryje sie czlowiek. I nie wazne czy jest zaradny czy nie, czy jest bogaty czy nie. To czlowiek, ktory kocha zwierzaki, choc moze nie potrafi im do konca pomóc. Mysle ze nie powinno sie zapominac ze p.Marta jako czlowiek ma najwieksze prawo o decydowaniu o losie swoim i swoich kotów. My zaś z naszej strony możemy jedynie jej pomóc pod warunkiem ze taka pomoc przyjmie, natomiast nie mozemy zmuszac jej do czego kolwiek co byloby wbrew jej woli i godnosci. Rozumiem ze kot na pierwszym zdjeciu-Bazyli?- jest w zlym stanie i nalezy mu sie opieka medyczna w wiekszym stopniu, ale nic wbrew p.Mary. Można ja jedynie przekonać ze dzieki pomocy weterynrza jego życie może się poprawić i stać się lepsze.
Primum non nocere.-nie tylko okazuje sie dla lekarzy.
Pozdrawiam
Czekam na ciosanie kolków :wink:
"Im dłużej przebywam z ludźmi, tym bardziej kocham swoje zwierzęta."
Wiem, robię błędy ortograficzne
Nie puszczone bąki powodują przesrane myśli.
[url=http://www.etovet.pl[/url]

Puchacz

 
Posty: 2013
Od: Nie lut 22, 2004 16:23
Lokalizacja: W-wa

Post » Sob mar 27, 2004 23:44

Arko, widzialam koty na Paluchu, w Konstancinie, w fundacji z ktora wspolpracuje i biedy wokol mnie, ktorym staram sie pomoc. I czytalam twoj post gdzie napisalas, ze trzeba zabrac bo...... Dla mnie to zbyt autorytatywne i obrzydliwe podejscie. Jak mozna komus kto POMAGA zwierzetom chciec je zabrac, zamiast pomoc. Skoro nie umiesz pomoc to nie przeszkadzaj innym ktorzy ta pomoc organizuja. NIKT nie kaze Ci pomagac. Organizujecie zycie doroslej kobiecie wedlug wlasnego widzimisie i dziwicie sie, ze to jej sie nie podoba? A gdybym ja Ci powiedziala, ze wg mnie skoro tak kochasz kotki i tak chcesz im pomagac to masz ich za malo na WLASNYM utrzymaniu w domu???? Oburzyloby Cie to? No wlasnie. Skoro kazdy z nas ma prawo do osobistych decyzji, P. Marta TEZ JE MA!. leczy koty, karmi je, sa osoby ktore chca jej pomoc, nie zada pomocy od osob ktore z ta pomaca isc jej nie chca, przyjmuje koty od jakichs zrzeszen ktore powinny opiekowac sie zwierzetami a kilka moich kontaktow z tymi stowarzyszeniami nie bylo pomyslnych dla zwierzat) to chyba nalezaloby zrobic wszystko by okazac jej szacunek, wdziecznosc i pomoc skoro czujemy sie zmuszeni do jakiejkolwiek reakcji a nie zaczynac od zabierania, pouczania, organizowania jej zycia itd. dajmy jej czas, mozliwosci wyboru i dobre serce a nie fanatyczne podejscie i proby ubezwlasnowolnienia jej. Kazdy Arko, nawet niezaradny czlowiek zasluguje na szacunek, wysluchanie i wlasne zycie. P. Marta tez. Magdaleno, trzymam kciuki by ta akcja (jakze potrzebna) powiodla sie i zakonczyla sukcesem ktory w koncowym efekcie nie bylo zbyt gorzki.
Obrazek

cathrine1

 
Posty: 753
Od: Śro maja 28, 2003 23:53
Lokalizacja: Wawa-Bródno

Post » Nie mar 28, 2004 0:24

Puchacz pisze:I tu zgadzam się z Cathrine1. Czytając posty ARKI nie zuwazylam aby zastanowila sie nad tym ze za caloscia problemu kryje sie czlowiek. I nie wazne czy jest zaradny czy nie, czy jest bogaty czy nie. To czlowiek, ktory kocha zwierzaki, choc moze nie potrafi im do konca pomóc. Mysle ze nie powinno sie zapominac ze p.Marta jako czlowiek ma najwieksze prawo o decydowaniu o losie swoim i swoich kotów.....
Pozdrawiam
Czekam na ciosanie kolków :wink:


Po pierwsze, nade wszytko jest ustawa o ochronie zwierzat i obowiazuje kazdego z nas.

Po drugie, dwa lata temu jak byly kastrowane kocice byly w takim stanie,ze wet bal sie sterylizowac, zaznaczyl, ze nie wiadomo czy przezyja. Na szczescie przezyly. Czytam tu, mimo, ze mam inne informacje(wszystkie kotki byly wykastrowane), ze jakas kotka nie byla wykastrowana bo wiek-stan zdrowia.
Magdalena na pocztku pisala,ze trzy kotki w ciazy, jakie kotki? 8O nowe zapewne. Potem sprostowala, ze jedna.
Co sie zmienilo przez te dwa lata, jak widac NIC. Grzybica jak sie okazuje u Marty byla juz dwa lata temu wiec bardzo prawdopodobne ze te wylysienia u Bazylego to grzybica plus jego stan ogolny, oczy i innych kotow stan.

Jedna kocica, byc moze ta wlasnie nie wykastrowana, dwa lata temu, byla leczona bo miala jakies straszne ropienie, rany w pyszczku.

Od paru dni, kiedy jest oferowana pomoc weta pani Marta ja odrzuca, jak widac. Leczy koty sama-na co??

Rozumiem dobre intencje Magdaleny-opisala tak jak tam jest ale co dalej??
Rozumiem ciezka sytuacje pani Marty ale musi byc widac jej chec wspolpracy dla DOBRA JEJ kotow!!!

Koty maja tak wegetowac tam, wykanczac sie powoli bo pani Marta, to, tamto itd.

WIEM, ze POMOC jest potrzebna i to nie leczenie jednego kota tylko na jakis zapewne dluzszy czas przez weta dojezdzajacego.
Tylko jak ma to sie zorganizowac jak jednego Bazylego wet nie moze zobaczyc?
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Nie mar 28, 2004 0:43

powiem Ci Arko tyle gdyby ktos chcial mi pomoc w taki sposob jak Ty, mial do tego takie podejscie to wolalabym umrzec z glodu a nie wzielabym ani zlotowki czy kromki chleba . W Twoim poscie bylo duzo roznych "cudownych" rad tylko nie bylo szacunku do osoby ktorej jakobys chciala pomoc. Pani Marta przyjela pomoc od Magdaleny, a w kazdym razie przyjmowala poki nie zaczely co niektore osoby z butami za prog jej wchodzic. Pomoc komus nie daje przyzwolenia do wtracania sie. Jak przeczytalam o prasie, agroturystyce, remontach, zabieraniu to wlos mi sie zjezyl na glowie. Ludzie, moze chcecie dobrze, ale czy Pani Marta sobie tego zyczy? czy ma prawo sobie nie zyczyc? A jesli wg Ciebie nie ma prawa to dlaczego? Koty zyja, sa leczone z tego co mowi Pani Maria, czasem choroby sa przewlekle. Bylam w Konstancinie, wyadoptowalam stamtad kilka kotow z czego kilka bylo bardzo chorych, jeden powaznie, przewlekle i nie byl tam leczony tak jak powinien. Czy to wina Pani Ireny? W takim skupisku, z tyloma kotami ciezko sobie poradzic by byly zdrowe. Ja mam piec i Stiopa od listopada mi choruje bez przerwy, teraz Stefan. Oczy czasem maja takie, ze na okladke do horroru moglyby sie nadawac. I co, zle sie opiekuje? A moze potrzeba czasu na wyleczenie, moze niestety beda takie malo odporne. Ta kobieta ma kilkadziesiat kotow, wiec niestety beda jej chorowac. Idz na Paluch, do konstancina ile tam takich kotow, ze serce sciska. Co zrobisz z nimi? Gdzie je zabierzesz? A gdzie zabierzesz koty Pani Marty? Skoro ona chce je leczyc, lubi Magdalene, przyjmuje pomoc od niej wiec moze na tym sie skupmy? Moze Magdalena bedzie mogla cos wiecej pomoc, zmienic stanowisko Pani Marty, ale dajmy jej na to czas i prawo Pani Marcie do tego by zyc jak chce. sadzisz , ze jak jej zabierzecie koty to sasiedzi nie postaraja sie podrzucic jej kolejnych? Akurat. I co wtedy?
Obrazek

cathrine1

 
Posty: 753
Od: Śro maja 28, 2003 23:53
Lokalizacja: Wawa-Bródno

Post » Nie mar 28, 2004 0:58

ARKA
Piszesz o prawach zwierząt, ze tycza sie one wszsytkich. Teoretycznie tak, tycza sie wszystkich, w praktyce wyglada to inaczej. Gdyby wszystcy się stosowali do tzw:litery prawa schroniska takie jak Paluch, Konstancin, Celestynów itp nie mialy by racji bytu. Byly by puste.
Jesli mówimy juz o prawach zwierzat to podam jako przyklad:
Przez jakis czas bylam wolontariuszka na Paluchu. Psy na terenie szpitalika po sterylizacji i kastracji leżaly na zimnych kafelkach, w zimie, bo braklo pieniedzy na ogrzewanie. Duży, stary pies, po operacji tylnej nogi, nie mogacy wstac z zabloconej ziemi , umieszczony zostal w boksie z dwoma psami bysiorami. Przy próbie wstania do miski, która nota bene zapelniana jest nierozgotowana kasza po ktorej psy maja biegunke, wspóltowarzysze gryzly go. Pytam czy tu stosowane jest prawo zwierzat?
NIE. A wydawac by sie moglo ze schronisko utrzymywane z pieniedzy moich, twoich itp powinno respektowac prawa zwierzat. Czy nie szczepienie kotów i umieszczaniekarteczki w każdym oknie kociarni:Nie dotykac, koty chore," jest zgodne z ustawą o ochronie zwierząt. ?NIE
Pani Marta zasluguje na szacunek, choćby za to ze nie jest obojetna na los zwierzat, choc nie dostaje zadnych pieniedzy , tak jak ma to miejsce na Paluchu, gdzie na wszelkie uwagi slyszy sie odpowiedz: Jest po czwartej, prosze opuscic teren schroniska.
Pozdrawiam
"Im dłużej przebywam z ludźmi, tym bardziej kocham swoje zwierzęta."
Wiem, robię błędy ortograficzne
Nie puszczone bąki powodują przesrane myśli.
[url=http://www.etovet.pl[/url]

Puchacz

 
Posty: 2013
Od: Nie lut 22, 2004 16:23
Lokalizacja: W-wa

Post » Nie mar 28, 2004 1:06

cathrine1 pisze:Arko, widzialam koty na Paluchu, w Konstancinie, w fundacji z ktora wspolpracuje i biedy wokol mnie, ktorym staram sie pomoc. I czytalam twoj post gdzie napisalas, ze trzeba zabrac bo...... Dla mnie to zbyt autorytatywne i obrzydliwe podejscie.


Ja tez widzialam koty na paluchu, w fundacjach-domach przechodnich.
Widzialam tez zwierzeta w innych przytuliskach-gdzie niestety byly odebran.
Suki chude jak pien,zebra policzyc, na krotkich lancuchach, wszystkie prawie ciezarne, stojace po kolana w blocie, zjadajace swoje szczenieta nowonarodzone. Karmione minmum aby nie zalatwialy sie duzo!
Pani Iza Dzialak, z Celestynowa m,inn, odbierala czesc zwierzat. Zwierzeta jechaly do roznych innych prywatnych schronisk. Powiedziala tak-jak weszla zobaczyla a jeszcze do mieszkania bo tam tez byly male psiaki to myslal ze tych ludzi zamorduje w takim stanie to zwierzat w zyciu nie widziala. To bylo tez przeciez przytulisko, w imie milosci do zwierzat!!!!

Widzialam koty w mieszkaniu, bylo ich dwadziescia pare-wlascicielce grozila eksmisja-oddala zwierzeta sama. Owszem karmila koty ale nic wiecej. Nawet lekow, ktore otrzymala nie podawala. Koty zaswierzbione tak, zakatarzone, ze otwarte rany wokol uszu!! Nie kastrowane. Wszystko w imie milosci do kotow!!!
Lekarze jak tam weszli to uciekali po minucie nie dalo sie wytrzymac, wszystko w bloku!!

Widzialam tez koty, ktore na Paluch oddal kochajacy je podobno milosnik zwierzat-sytuacja go przerosla jak twierdzil- kilkanascie kotow. Dwa dni wczesniej przyszedl aby sprawdzic jakie warunki sa w schronisku czy oby beda mialy dobrze. Koty szkielety, wszystkie katar koci!! Autentycznie mozecie mi wierzyc czy nie plakalam nad tymi kotami, jak je zobaczylam. Trzy byly w beznadziejnym stanie. W upal, w plastikowych wielkich torbach je przywiozl ledwo zyly-cud ze sie nie podusily. I tak kilka z nich przezylo tylko:(( Stres schroniskowy dodatkowo zrobil swoje:(
Kilka kotow zostawil w domu-natychmiast byla wyslana kontrola. Bylam go gotowa udusic- jak mozna do takiego stanu doprowadzic zwierzeta-w imie 'milosci' do zwierzat podobno.
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot] i 1239 gości