» Pon lis 01, 2010 8:04
Re: Hospicjum 'J&j'.
Nie jest wesoło.
Od wczorajszego wieczoru siedzę i odliczam godziny.
Czytałam sobie to, co pisałyście i choć na chwilę się uśmiechnęłam. Nie chciałam Wam psuć nastroju.
Przedwczoraj, gdy przebierałam Przemysiowi kaftan, nie podobała mi się jego rana. Wczoraj wieczorem zaś - znowu się wytrzewił. Brzegi rany są zupełnie niezespolone na całej długości. Cięcie wygląda tak, jakby zabieg był przed chwilą. On się po prostu nie zrasta.
Już przy tym poprzednim `poprawianiu` wydawało nam się z Doc, że coś jest nie tak. Że to nie była kwestia tego, że Przemyś sobie coś rozlizał, albo że puściły szwy. Już wtedy rozmawialiśmy o tym, czy to aby nie efekt autoagresji organizmu. Teraz wydaje się, że tak jest faktycznie.
Mam do siebie żal, że w ogóle go ruszałam wiedząc jakie są możliwości diagnozy. Nie w każdym przypadku dokładna diagnostyka pozwala na odpowiednie dobranie leczenia. W przypadku Przemysia - jakakolwiek nie byłaby diagnoza - nie było możliwości leczenia. Jedyne na co liczyłam, to na to, że czasami laparotomia zwiadowcza daje zupełnie niespodziewany efekt w postaci specyficznego `restartu` organizmu. I dopiero laparotomia ujawniła, że u Przemysia autoagresja jest bardzo zaawansowana.
Czekam jeszcze na kontakt od Doc, żeby dowiedzieć się czy i jakie są w ogóle szanse na to, że Przemyś się zagoi.
Wiem natomiast już jedno. Powinnam była zaniechać zabiegu, żeby oszczędzić mu niepotrzebnych cierpień. Nie powinnam drążyć diagnostyki i na siłę szukać wyjaśnienia, czy możliwości uzdrowienia.
Kot to nie człowiek. Nie musi wiedzieć i czuć, że ktoś się stara znaleźć jakieś rozwiązanie. Każda diagnostyka powinna mieć sens. Ale w przypadku kota, tym sensem nie może być `muszę wiedzieć`. Każda diagnostyka musi być weryfikowana w oparciu o kalkulację korzyści i strat dla kota. Na tej diagnostyce kot ewidentnie stracił. Najprawdopodobniej - straci życie.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882
'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'