monika74 pisze:ASK@ ja tez nie raz przyjmowałam kota mimo ze nie było miejsca jak mówie ze nie mogę przyjąć Maurycego to znaczy że naprawde nie moge a nie że mi się nie chce czy mam taki kaprys i chyba nie musze publicznie opowiadać o swoich problemach Ty mogłaś a ja w tym momencie nie moge czy to znaczy ze jestem gorszym człowiekiem? Tak jak napisałam wcześniej załatwiłam nadzór na Maurycym na miejscu szykowany jest Dt co mam jeszcze zrobić ?
Ja tylko napisałam,ze przyjęłam koty mimo,ze nie miałam miejsca.Nie miałam zamiaru krytykować.To było napisane bez kontekstów,jako podzielenie sie podobną sytuacją.. Nie napisałam nic z tego co powyżej ,nawet nie zasugerowałam. Nie wyciągaj wniosków i nie rozwijaj treści nie w tym kierunku.Włożyłas słowa jakich nie było w mojej wypowiedzi. Jestes niesprawiedliwa ale kładę to na karb zdenerwowania. Jedno moje zdanie a rozwiniecie godne pracy doktorskiej

A swoją drogą ja na prawde nie miałam miejsca i warunków przyjąć koty. I takze nie musze tłumaczyć swojej sytuacji życiowej. Tylko w kontekście tego co sie stało nie żałuje swojej decyzji. Koty bardzo cieżko zniosły porzucenie. Stres spowodował,ze się rozchorowały.Małej wet nie dawal nawet 50% szans na przeżycie. Chłopak lepiej wypadł. Wiem,że była opiekunka jakbym ich nie przyjęła oddałaby do schronu. A tam nie miałby żadnej szansy.