Widzę tu brak zrozumienia, a nawet samej chęci zrozumienia - po obu stronach.
To co czuje Mio jest mi bliższe, bo podobne odczucia miałam jeszcze 8-4 m-cy temu, ale też wiem ile serca wkładają DT, aby pomóc kociakom. Wymądrzanie się i wyrzucanie sobie do niczego dobrego nie prowadzi, a tylko nakręca niezdrową, niemiłą sytuację (nie pierwszy raz na miau).
Magaaaa, nie czuj się winna, bo wtedy źle odbierasz słowa Mio, ona potrzebuje wsparcia, pomocy, nawet jeśli wydaje się, że ją odrzuca. Emocje zniekształcają odbiór rzeczywistości. Przecież kotki nadal są w Twoim sercu, zależy Ci na nich, a o nie tu przecież chodzi (nie znaczy, że to co przeżywa Mio jest na drugim miejscu). Robisz kawał dobrej roboty!
Mio, doskonale Ciebie rozumiem, bo takie rozgoryczenie czułam przez kilka m-cy. Mam pierwszy raz w życiu kotka i dostałam nieźle w kość (straty, wydatki, stres itd.). Czułam się tak samo oszukana. Ale tu nie ma winnego - zrozumiałam to po pewnym czasie. Wyobrażenie i oczekiwania moje były odmienne od rzeczywistości - kogo o to obwiniać? Życzę wytrwałości, bo u mnie nie jest idealnie (np. wpadki z sikaniem są nadal, ale ja trochę in. na to patrzę, bo poznałam już kota, choć nadal to dla mnie dramat), ale jest super. Choć wiele razy z bezsilności chciałam się pozbyć "problemu", teraz nie oddałabym mojego słodkiego kociątka. Mio z całego serca Ci kibicuję i wierzę, że cierpliwość będzie Ci wynagrodzona. Niestety potrzeba czasu, a po drodze na pewno będą niemiłe niespodzianki. Do czasu jednak



