Mój kolega z pracy męczył mnie od jakiegoś czasu, że jego znajomi chcą wziąć kota, najlepiej podobnego do brytyjczyka. Dzisiaj rano zadzwonili do mnie, powiedzieli że wybierają się do Galerii Krakowskiej na dzień kota. Ponieważ rozmawiali bardzo sensownie reklamowałam im Emilkę, a równocześnie umówiłam się z nimi w tej galerii, żeby w razie czego przygarnęli jakiegoś biedaka z fundacji.
Zabrałam Emilkę, pojechałyśmy. Miłość od pierwszego wejrzenia - znajomi kolegi nie chcieli już nawet oglądać innych kotów
Emilka wzbudziła ogólny zachwyt, wystąpiła nawet na scenie, kilka innych osób chciało ją adoptować. Najbardziej pani, która była z 11-letnim synem. Czekała, aż znajomi kolegi się rozmyślą

W końcu stanęło na tym, że namówiłam panią żeby obejrzeli Balcky'ego - brata Emilki. Pojechaliśmy do Miuti i pani zdecydowała się wziąć go do siebie, niemniej była bardzo przejęta i martwiła się, że Blacky może nie zaaklimatyzować się u nich, bo chłopak zachowywał się jak dzikusek. W najgorszym wypadku Blacky wróci, a pani weźmie innego bezdomnego kociaka z fundacji. Ale może nie będzie tak źle. Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie 11-letni Igor, który powiedział że bardzo się cieszy z nowego przyjaciela i jest mi bardzo wdzięczny, że im pomogłam. Mądre, dobrze wychowane dziecko - są jeszcze takie
Obchody Dnia Kota owocne, dwa Wieliczaki znalazły domy
Jeszcze dwa zostały... Biorąc pod uwagę jakim powodzeniem się cieszą czarnuszki z tego miotu, nie można im popuścić
