Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś..żegnaj, Pusiu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 16, 2010 11:02 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Tosza masz rację czasami skróty myślowe mogą być źle zrozumiane. To nie jest wina AFN że Puchacz jest jeszcze bardziej popsuty niż był. Dobrze, że to napisałaś.

Pieczarka

 
Posty: 1294
Od: Wto lip 15, 2008 12:23
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 20, 2010 9:35 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Nie wiem, co napisać..
Strasznie mi przykro.

Staram się być przy badaniach moich kotów, ale nie zawsze to jst możliwe..
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie cze 06, 2010 21:06 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Tosza, jak Puchaś?
Obrazek

kosma_shiva

 
Posty: 3109
Od: Czw lip 03, 2008 16:56
Lokalizacja: Kraków, (Sanok)

Post » Wto paź 12, 2010 19:21 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Trzymam kciuki za Puchacza :!:

Chciałem dodać że Tosza wzieła kiedyś kotke w beznadziejnym stanie z tarnowskiego azylu
jeżeli dobrze pamiętam wiecej niż rok trwała jej walka o Perełkę
ale koteczka dzięki niej przemieniła sie w przecudną kocią piekność

Wierzę że Puchaczowi też się uda

thor

 
Posty: 1241
Od: Czw paź 28, 2004 20:51
Lokalizacja: Tarnów

Post » Sob paź 16, 2010 8:19 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Co u kotucha?
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pon gru 20, 2010 16:49 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

CoToMa pisze:Co u kotucha?

:?:
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pon gru 20, 2010 19:45 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Nie zaglądam do swojego wątku :oops:
Puchaś jest ogromnym, wesołym wykastrowanym kotem. Ponieważ ciagle nie mogę znaleźc przyzwoitej pracy :mrgreen: , ciagle jest u mnie ( jak znajdę pracę uniemozliwiającą wysikiwanie go dwa razy dziennie, Puchaś pojedzie do Agn).
Mięśnie w tylnych łapach, z takim wysiłkiem ( głównie moim :mrgreen: ) odbudowywanym poprzez rehabilitację, wtórnie zanikły, bo Puchaś nie użyła prawie tych łapek ( troche sie nimi odpycha, zwłaszcza na trawie, ale to za mało, by zachować mięśnie). Poza tym doszło do nawykowego zwichnięcia rzepek, pani weterynarz uprzedzała nawet, że on może zupełnie przestać kontrolować te łapki, że będzie je sobie obcierać i wtedy trzeba będzie rozważyć amputację. Ale wg mnie nic takiego się z nimi nie dzieje.
Za to Puchas potrafi sam wdrapać się na fotel czy łóżko ( niestety również na kolana siedzącej na fotelu osoby :evil: ), odebrać zdrowemu kotu piłeczke i skutecznie z nią uciec, trzaskać pusta miską o podstawkę gdy skończy się woda ( mam przyjść i nalać). To bardzo pogodny -paradoksalnie- bezproblemowy kot, wymaga tylko poświęcenie mu 5 minut dodatkowo dwa razy dziennie. Polka zaczyna się wtedy, gdy w ramach zrobienia przyjemności kotu, kupię mu coś smakowitego do jedzenia i rozreguluje mu układ trawienny. Wtedy 2-3 razy dziennie mam niespodziankę;rozmazaną po całym parterze rzadką , śmierdzącą kupę 9 zazwyczaj już zaschnięta, jak docieram do domu :mrgreen: ). Więc nie robię kotu przyjemności.
Rozważałam jego adopcję po tym, jak Pan Sowa, który jest w takim samym stanie znalazł dom. Ale jak tylko pojawił sie potencjalny opiekun, wpadlam w popłoch, że ktoś nie dopilnuje, zapomni kota wysikać i biedak będzie czekał cały dzień z przepełnionym pęcherzem ( jak jest za pełny, to z kota się wylewa i kota bardzo to irytuje-chodzi i zakopuje za sobą). Więc Puchaś jest u mnie z opcją przeprowadzki do Agn.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon gru 20, 2010 20:01 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Oj, Tosza, już Cię lubię :P ciepło piszesz o kocinie, która jest dzielna. Podobnie, jak Ty!
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Pon gru 20, 2010 20:07 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Jakbym czytała o naszym Merlinie.,
Z nim jest dokładnie tak samo...
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Pon gru 20, 2010 20:30 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

MalgWroclaw pisze:Oj, Tosza, już Cię lubię :P ciepło piszesz o kocinie, która jest dzielna. Podobnie, jak Ty!

Na jakieś wymierne korzyści mogę liczyć? Dyplom? Pieczątka z ziemniaka? Pomnik ze śniegu? :ryk:
To najbardziej kaleki z uszkodzonych kotów, jakie miałam. A zyje z nich najdłużej i chyba najbardziej komfortowo , na dodatek nic nie wskazuje na to, by coś w tej kwestii miało ulec zmianie. On jest narażony na szybsze zużycie nerek, na infekcje pęcherza, ale odpukac, wszystko jest na razie ok. Poprzednie koty miały urazy lub uszkodzenia neurologiczne, które nie sprawiały " na oko" wrażenia dużego upośledzenia, a okazały się śmiertelne. ( Mała persiczka Volvo miała na pewno uszkodzenie móżdzku i albo to uszkodzenie, albo coś czego nie udało się zdiagnozować, powodowało uszkodzenie czynności kończyn i układu oddechowego. W końcu to coś uszkodziło układ oddechowy skutecznie :( . Stary pers Charlie miał prawdopodobnie również uszkodzenie móżdzku, które zaskutkowało przeczulicą. Kot był rozdrapany do krwi ( drapał się napadowo, bez konroli) , zalatwiał się pod siebie ( na szczęście postanowił zamieszkać w łazience)i przerażała go perspektywa zbliżenia do niego ręki. Nie wiem, czy tylko bał sie ( z powodów neurologicznych? psychicznych?) dotyku, czy dotyk sprawiał mu ból. Potem doszły jeszcze problemy z poruszaniem się. Kot ewidentnie cierpiał, choć niekoniecznie cos go bolało..
Uraz Puchasia też jest neurologiczny i bardzo spektakularny. Okazuje się jednak, że da się z tym żyć i to całkiem szczęśliwie

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto gru 21, 2010 21:24 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Pomnik ze śniegu w końcu stopnieje... Uważajcie na siebie, dobrze? Co u Puchasia słychać?
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46758
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Czw sty 20, 2011 1:07 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchacz bardziej popsuty

Zawiozłam dziś Puchasia na próbę do nowego domu. No, prawie do domu.... Zamieszkał w lecznicy jako towarzysz kota z takim samym niedowładem. Próbuje wyliczać wszystkie za i przeciw, ale nic konstruktywnego mi nie wychodzi( za to pochlipywanie wychodzi mi wręcz koncertowo :oops: )
Przeciw: ( ale z kontargrumentem)
Kocha ludzi, a w lecznicy nie zawsze są/ Jak policzyłam, ile czasu spedza u nas z ludźmi, to wychodzi, że będzie częsciej widział ludzi, niz u mnie...
Spi w łózku/przez chwilę. Potem zeskakuje i albo śpi na podłodze, bo do łóżka wejść nie potrafi, albo schodzi po schodach na dół i spedza noc sam, bo reszta kotó śpi w łóżku i nawet jak zejdą, to potrafią wrócić na górę, a on nie
Lubi zwinąc się w kłębek na kolanach/ ma na to okazję jakieś 2 razy w tygodniu przez godzinę...
Kocha ogródek/ u mnie ma rzadko okazję w nim przebywać, bo nie ma mnie w domu. Tam tez jest ogródek dostępny dla kota.

Rezydent udawał, że Pusia nie widzi ( za to jak po powrocie do domu widzę go wszędzie...), więc nie wiadomo, czy zaprzyjaźnią sie na tyle, by adopcja doszła do skutku. Chociasz Puś, to bardzo towarzyski kot, więc może przełamie lody.
Nie muszę go oddawać teraz, ale przyjdzie moment ( jak znajdę porządną pracę), że nie będę mogła się nim opiekować, Pani weterynarz zaproponowa nawet, że mogę go oddać za pół roku, \jak znajdę pracę\, ale przecież chodzi również o to, by rezydent nie czuł się samotny i nie wiem, czy jest sens przedłużac pobyt Pusia w domu, skoro i tak kiedyś będzie musiał się przeprowadzić. Ni wiem czy dobrze zrobiłam i czy go nie abiorę. Jutro zadzwonię iu dowiem się czegoś więcej.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 20, 2011 20:01 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Tosza, a koty miałyby szansę na dom, czy tak na stałe w lecznicy mają mieszkać?
W klatce siedzą czy luzem chodzą? Nie bardzo sobie wyobrażam kota na stałe w lecznicy .

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Czw sty 20, 2011 21:07 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Dzielna Tosza, bardzo dzielna. :ok:

Mam nadzieję, że chłopaki się dogadają. [Nie, nie, wcale nie z tego względu mam nadzieję. :mrgreen: ]
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Czw sty 20, 2011 21:29 Re: Nie miałam jeszcze - popsuty Puchaś w nowym domu na próbę

Jeśli jest tak, jak myślę, to znam tę lecznicę. Tam mieszka niepełnosprawny kocurek na stałe. Ma dobrą opiekę, to bardzo dobre wetki. Nie siedzi w żadnej klatce. Jedyny kłopot (moim zdaniem) jest taki, że kot musi mieć naprawdę luzacki charakter, by nie stresować się w lecznicowym zamieszaniu.

Moje koty bardzo się denerwowały obecnością obcych zwierzaków w gabinecie, dlatego już tam nie chodzę, mimo bardzo dobrej opinii o fachowości wetek. Za to rezydent wcale się nie stresował i zaczepiał mi dziewczyny.
Obrazek

Agulas74

Avatar użytkownika
 
Posty: 4566
Od: Pt maja 11, 2007 12:30
Lokalizacja: Tychy

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ania0312, Google [Bot], luty-1, puszatek, squid i 70 gości