Wódz miał dzisiaj ciężki poranek. Nad ranem zwymiotował jedzeniem zmieszanym z futrem. Rano przed podaniem leków znowu wymiotował, tym razem wodą z sierścią. Widocznie za bardzo mu odrosła i teraz znowu wygryzanie szkodzi. Przed wymiotowaniem był w kuwecie (znowu 5), ale już było widać, że się gorzej czuje, bo był poddenerwowany i trochę wylękniony. Myślałem, że może zbliża się jakiś atak. Wymioty wyjaśniły sprawę. Podanie leków zaowocowało stekiem burknięć i kocich protestów. Mimo wszystko udało się

A Wódz wyjątkowo obrażony nawet po podaniu leków siedział pod regałem. Poszedłem w końcu pogłaskać go trochę i poprawił mu się humor. Wyszedł mrucząc i przeciągając się. Gdy wychodziłem z domu, siedział sobie na parapecie nad cieplutkim kaloryferem

Należy mu się pasta odkłaczająca, ale nie było na razie jak mu podać.