Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 14, 2009 20:13 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

lidjanb pisze:
paniregina pisze:Witam wszyskich!
Poruszona apelem o tragicznym losie kotow w Stoczni pojechalam zawiesc 50 puszek karmy, ( skorzystalam z dobrej woli sasiada , ktory mnie podwiozl samochodem)
bylam przy glowej bramie i przy bramie od ulicy Energetykow,
otoz to czego sie dowiedzialam:
-Panie przy bramie glownej o zadnej zorganizowanej pomocy kotom nie slyszaly, owszem moglam zostawic karme bo same mialy w biurze kota ktorego dokarmiaja
_ Straznik przy drugiej bramie, powiedzial mi ze juz sporo osob przyjezdzalo z pomoca ale wejsc na teren stoczni oczywiscie nie moga
no i ze koty te ktore kraza przy bramie maja sie calkiem dobrze bo jeszcze sa dokarmiane przez pracownikow
O zadnej zorganizowanej pomocy rowniez nic nie slyszal i osobiscie nie zna nikogo kto by koty dokarmial

Wczoraj i przedwczoraj wyslalam dwa maile do p. Janusza, ,ktory napisal ten apel, niestety, zadnej odpowiedzi na moje propozycje pomocy nie otrzymalam

Takze zostawilam przy drugiej bramie siatke z puszkami a reszte zabralam z powrotem do domu, jesli ow pan do mnie sie nie odezwie to chyba zawioze te pudzki do schroniska bo moze tam sie przydadza



Szanowna Pani Regino!Kilka razy dziennie sprawdzam pocztę!.Proszę mi wierzyć że żadnej wiadomości od Pani nie otrzymałem.Proszę przede wszystkim sprawdzić czy dobrze Pani podała mój adres e-mail: lidjanb@poczta.onet.pl
I jeszcze jedna uwaga:jako "chłop starej daty" zawsze,ale to zawsze odpowiadam na przysyłane e-maile.Choćby nawet jednym słowem.Przed chwilą przeczytałem Pani post i od razu odpowiadam.
A jeżeli chodzi o karmę którą dowiozła Pani do Stoczni...Karma ma trafiać w ustalone tutaj na Forum miejsce.Nie do mnie!!! Ów Pan -czyli ja nie jest wyznaczony ani upoważniony przez nikogo do odbioru karmy i sam codziennie dokarmia swoją ponad 40-sto kocią grupę.Trudno ode mnie wymagać w takiej sytuacji abym jeszcze dokarmiał koty z całej Stoczni.Na karmienie ich poświęcam ponad godzinę poza godzinami pracy.Ja w stoczni pracuję...Dzisiaj ta karma powinna trafić do TOZ-u(bo dzisiaj był czynny).Jutro prawdopodobnie na spotkaniu zostanie ustalone miejsce gdzie będzie można karmę zawozić.
Pisałem już na Forum że koty przy bramie Głównej Stoczni są dokarmiane przez wchodzących i wychodzących do i z Przychodni oraz
Stoczni(proszę zerknąć też na moje komentarze zamieszczane w Gazecie Świętojańskiej w artykułach właśnie dotyczących stoczniowych kotów)I nie o te koty chodzi.Chodzi "o koty które nie są na widoku" tylko o te które bytują głęboko w Stoczni.Z Bramy ich nie widać...Do nich nikt nie dociera z karmą.I właśnie o tamte biedaki przede wszystkim chodzi!Pani A.Fisher rozpuszcza wiadomości
że w Stoczni trwa już od jakiegoś akcja dokarmiania kotów....Ciekawe-z tego co Pani pisze-nikt nic o tym nie wie.I ja też nie...

A tak prywatnie Pani powiem że koty od Bramy Gródek Stoczni od ul.Energetyków rzeczywiście są dokarmiane i dlatego strażnik Pani powiedział że dokarmiają je ludzie...Ci ludzie to ja...Wchodzę do Stoczni od Bramy Gródek do pracy po drodze obsługując wszystkie stanowiska kocie-są ich dwa(ok 1o-12 sztuk),potem jedna kotka z dwoma małymi średniakami ,aż dotrę do siebie a tam czekają na mnie
dwie kocie grupy-ok.22-23 sztuk.Jak idę do sklepu po bułki mijam jeszcze jedną grupę-ok.8-miu sztuk,a na końcu 5 szt.przy Barku po Schodkach-(ta ostatnia grupa dopiero od dwóch tygodni,bo dopiero wtedy dowiedziałem się się że są tam bytujące głodne koty)
A główna pomoc musi iść na Nabrzeża Stoczniowe:XXX-lecia i Albańskie.Tak daleko już nie sięgam..Proszę pamiętać że ja jestem w pracy!Nie mogę cały dzień kotów dokarmiać!Co powiedzieliby wtedy moi przelożeni?Lepiej nie myśleć...Serdecznie pozdrawiam!


Pomyslalam o Panu jako osobie wchodzacej na teren stoczni,mogacej ewentualnie podac karme dalej...
zdaje sobie sprawe, ze Pan pracuje i nie moze caly dzien zajmowac sie kotami

chcialam jak najszybciej zadzialac dopoki obiecana a slamazarnie dzialajaca pomoc z TOZu nie wjedzie na teren stoczni
koty moga sie po prostu nie doczekac obiecanej pomocy

w kazdym badz razie dalej oferuje swoja pomoc
pozdrawiam serdecznie

paniregina

 
Posty: 28
Od: Śro paź 14, 2009 14:15
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 14, 2009 20:16 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

sabina skaza pisze:
Betbet pisze:Macie jakieś pomysły jak te koty wysterylizować/wykastrować?

Nie wiem czy jutro dotrę na spotkanie w związku z fatalną pogodą ale...ja sie straszliwie boję, że samo dokarmienie podwoi, potroi itd nasz problem w kolejnych latach. Musi nastąpić jakieś rozumowe rozwiązanie. Jeśli jest ich 1000 to nikt nie znajdzie im domów, jeśli są chore....to trzeba się zastanowić...czy wszystkie leczyć i dalej wypuszczać, czy wbrew własnym uczuiom stosować jednak eutanazję?


JA NIE WIDZĘ INNEGO WYJŚCIA JAK PETYCJA DO PREZYDENTA MIASTA GDYNIA, KTÓRĄ PODPISUJEMY!!!!!!!
ja wy sobie wyobrażacie niby łapanie na 3 klatki łapki nawet 100 kotów????????? :lol: :? 8O utopia totalna!!!!
miasto musi powołać służby do wyłapywania kotów, zapewnić sterylki/kastracje w nieograniczonej ilości. zapewnić leczenie. wiadomo bardzo chore zwierzaki na bank będą usypiane. ale zdrowe trzeba ratować. kociakom zaś miasto musi zorganizować jakieś zaplecze.
ale cos mi się wydaje, że temat mimo, że gorący, to umrze śmiercią naturalną :cry:
oglądałam dzis wiadomości, i to totalnie mnie dobiło...w polsce można zabijac zwierzeta domowe- pod warunkiem, że robi się to w sposób humanitarny :evil: co to znaczy?????????? szok!!!!!!! facet, który mordował psy na smalec- nie dostał wyroku 8O :? tu by tez trzeba było stworzyć petycję i wysłać do kaczora 8O :cry: :cry: :cry: w jakim kraju my żyjemy????????psy sa wieszane na hakach na żywca, a potem krojone i wytapia się z nich tłuszcz.... :x jakiś koszmar. totalnie dopadła mnie deprecha. co można z tym okrucieństwem zrobić?????


Sabinko! Przede wszystkim nie popadaj w deprechę!Ustawa o Ochronie Zwierząt jest gorzej niż fatalna!!!!Jest nieludzka!!!Aby coś zmienić przede wszystkim musiałoby się zacząć od jakiejś inicjatywy społecznej,potem musiałaby się taka sprawa znależć się w Sejmie,opracowana przez odpowiednie Komisje,potem Senat i dopiero Prezydent.Sama petycja do Prezydenta nic nie da,on też ma ręce związane.Pozatem co to takiego "humanitarne zabijanie"?Zabijanie same w sobie nie jest humanitarne!!!!Pamiętaj też że prawo stanowią ludzie i nikt się innych żywych stworzeń o zdanie nie pyta.A czy znasz inne stworzenie na Ziemi- bardziej zachłanne,okrutne,
gotowe zabić dla byle powodu swojego bliżniego,zakłamanego i pełnego pychy,gotowego zrównać z ziemią wszystko w imię swoich interesów i dla chęci zysku-niż człowiek? A przecież ktoś mądry kiedyś powiedział:"Miarą człowieczeństwa jest jego stosunek do zwierząt"Nasze ludzkie społeczeństwo-w dużej niestety mierze nie przejmuje się losem zwierząt-schroniska są tego najlepszym dowodem-traktuje te biedne zwierzęta z pogardą i jak śmiecie.Jest okrutne i bezlitosne...Na całe szczęście takie dinozaury jak my będące w mniejszości starają się zachować twarz ludzkiego gatunku i nie przechodzą obojętnie wobec cierpienia i losu tych zwierzaków.One przecież też chcą żyć ,mają także do tego prawo i tak jak my-tylko jedno życie.Człowiek-to brzmi dumnie!(podobno)

lidjanb

 
Posty: 281
Od: Czw paź 08, 2009 7:01

Post » Śro paź 14, 2009 20:21 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Przede wszystkim nie możemy się dać porwać emocjom.
Po drugie dobrze by było, gdyby ominęła nas sytuacja znana mi z lektury podobnych wątków akcji w Polsce - skłócenie organizacji. Nie rywalizujemy ze sobą. Uważam, że w takim sztabie powinien znaleźć się przynajmniej jeden koordynator z każdej organizacji, której nie jest obojętny los tych kotów.
Dopóki sami nie oszacujemy ile zwierząt faktycznie potrzebuje pomocy to dane będą pewnie bardzo rozchwiane.
Na pewno konieczna będzie pomoc ze strony władz miasta:
-załatwienie wstępów na teren stoczni
-sterylki
-zaplacze posterylkowe
-transport
-rozwiązanie problemu wyłapania kotów

Cieszę się, że myślimy podobnie w kwestii eutanazji najbardziej chorych przypadków. Do szału doprowadzają mnie brawurowe akcje, w których dna organizacja wpycha wnętrzności na siłę z powrotem w psa/kota, faszeruje go lekami za kilka tysięcy zł tylko po to, żeby pokazać jacy to są cudowni. Zwierzę i tak zdycha po roku w schronisku, bo nie znalazło domu...

Małe, młode, zdrowe powinny dostać szansę. Czy znajdą domy? Szczerze wątpię, przecież to dzikusy...
Ostatnio edytowano Śro paź 14, 2009 21:11 przez Betbet, łącznie edytowano 1 raz
ObrazekObrazek

Betbet

 
Posty: 801
Od: Pt maja 25, 2007 21:11
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Śro paź 14, 2009 20:24 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

paniregina pisze:
lidjanb pisze:
paniregina pisze:Witam wszyskich!
Poruszona apelem o tragicznym losie kotow w Stoczni pojechalam zawiesc 50 puszek karmy, ( skorzystalam z dobrej woli sasiada , ktory mnie podwiozl samochodem)
bylam przy glowej bramie i przy bramie od ulicy Energetykow,
otoz to czego sie dowiedzialam:
-Panie przy bramie glownej o zadnej zorganizowanej pomocy kotom nie slyszaly, owszem moglam zostawic karme bo same mialy w biurze kota ktorego dokarmiaja
_ Straznik przy drugiej bramie, powiedzial mi ze juz sporo osob przyjezdzalo z pomoca ale wejsc na teren stoczni oczywiscie nie moga
no i ze koty te ktore kraza przy bramie maja sie calkiem dobrze bo jeszcze sa dokarmiane przez pracownikow
O zadnej zorganizowanej pomocy rowniez nic nie slyszal i osobiscie nie zna nikogo kto by koty dokarmial

Wczoraj i przedwczoraj wyslalam dwa maile do p. Janusza, ,ktory napisal ten apel, niestety, zadnej odpowiedzi na moje propozycje pomocy nie otrzymalam

Takze zostawilam przy drugiej bramie siatke z puszkami a reszte zabralam z powrotem do domu, jesli ow pan do mnie sie nie odezwie to chyba zawioze te pudzki do schroniska bo moze tam sie przydadza



Szanowna Pani Regino!Kilka razy dziennie sprawdzam pocztę!.Proszę mi wierzyć że żadnej wiadomości od Pani nie otrzymałem.Proszę przede wszystkim sprawdzić czy dobrze Pani podała mój adres e-mail: lidjanb@poczta.onet.pl
I jeszcze jedna uwaga:jako "chłop starej daty" zawsze,ale to zawsze odpowiadam na przysyłane e-maile.Choćby nawet jednym słowem.Przed chwilą przeczytałem Pani post i od razu odpowiadam.
A jeżeli chodzi o karmę którą dowiozła Pani do Stoczni...Karma ma trafiać w ustalone tutaj na Forum miejsce.Nie do mnie!!! Ów Pan -czyli ja nie jest wyznaczony ani upoważniony przez nikogo do odbioru karmy i sam codziennie dokarmia swoją ponad 40-sto kocią grupę.Trudno ode mnie wymagać w takiej sytuacji abym jeszcze dokarmiał koty z całej Stoczni.Na karmienie ich poświęcam ponad godzinę poza godzinami pracy.Ja w stoczni pracuję...Dzisiaj ta karma powinna trafić do TOZ-u(bo dzisiaj był czynny).Jutro prawdopodobnie na spotkaniu zostanie ustalone miejsce gdzie będzie można karmę zawozić.
Pisałem już na Forum że koty przy bramie Głównej Stoczni są dokarmiane przez wchodzących i wychodzących do i z Przychodni oraz
Stoczni(proszę zerknąć też na moje komentarze zamieszczane w Gazecie Świętojańskiej w artykułach właśnie dotyczących stoczniowych kotów)I nie o te koty chodzi.Chodzi "o koty które nie są na widoku" tylko o te które bytują głęboko w Stoczni.Z Bramy ich nie widać...Do nich nikt nie dociera z karmą.I właśnie o tamte biedaki przede wszystkim chodzi!Pani A.Fisher rozpuszcza wiadomości
że w Stoczni trwa już od jakiegoś akcja dokarmiania kotów....Ciekawe-z tego co Pani pisze-nikt nic o tym nie wie.I ja też nie...

A tak prywatnie Pani powiem że koty od Bramy Gródek Stoczni od ul.Energetyków rzeczywiście są dokarmiane i dlatego strażnik Pani powiedział że dokarmiają je ludzie...Ci ludzie to ja...Wchodzę do Stoczni od Bramy Gródek do pracy po drodze obsługując wszystkie stanowiska kocie-są ich dwa(ok 1o-12 sztuk),potem jedna kotka z dwoma małymi średniakami ,aż dotrę do siebie a tam czekają na mnie
dwie kocie grupy-ok.22-23 sztuk.Jak idę do sklepu po bułki mijam jeszcze jedną grupę-ok.8-miu sztuk,a na końcu 5 szt.przy Barku po Schodkach-(ta ostatnia grupa dopiero od dwóch tygodni,bo dopiero wtedy dowiedziałem się się że są tam bytujące głodne koty)
A główna pomoc musi iść na Nabrzeża Stoczniowe:XXX-lecia i Albańskie.Tak daleko już nie sięgam..Proszę pamiętać że ja jestem w pracy!Nie mogę cały dzień kotów dokarmiać!Co powiedzieliby wtedy moi przelożeni?Lepiej nie myśleć...Serdecznie pozdrawiam!


Pomyslalam o Panu jako osobie wchodzacej na teren stoczni,mogacej ewentualnie podac karme dalej...
zdaje sobie sprawe, ze Pan pracuje i nie moze caly dzien zajmowac sie kotami

chcialam jak najszybciej zadzialac dopoki obiecana a slamazarnie dzialajaca pomoc z TOZu nie wjedzie na teren stoczni
koty moga sie po prostu nie doczekac obiecanej pomocy

w kazdym badz razie dalej oferuje swoja pomoc
pozdrawiam serdecznie


Pomimo wszystko i tak już zorganizowałem pierwszy wwóz karmy do Stoczni.Narazie jeszcze nieoficjalnie przy pomocy "łańcuszka ludzi dobrej woli" bo liczy się czas.Kinga wie jak...Ile będę mógł i jak długo będę mógł zawsze będę starał się jakoś pomóc kociakom w miarę swoich skromnych możliwości.Serdecznie pozdrawiam!

lidjanb

 
Posty: 281
Od: Czw paź 08, 2009 7:01

Post » Śro paź 14, 2009 20:32 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Betbet pisze:Przede wszystkim nie możemy się dać porwać emocjom.
Po drugie dobrze by było, gdyby ominęła nas sytuacja znana mi z lektury podobnych wątków akcji w Polsce - skłócenie organizacji. Nie rywalizujemy ze sobą. Uważam, że w takim sztabie powinien znaleźć się przynajmniej jeden koordynator z każdej organizacji, której nie jest obojętny los tych kotów.
Dopóki sami nie oszacujemy ile zwierząt faktycznie potrzebuje pomocy to dane będą pewnie bardzo rozchwiane.
Na pewno konieczna będzie pomoc ze strony władz miasta:
-załatwienie wstępów na teren stoczni
-sterylki
-zaplacze posterylkowe
-transport
-rozwiązanie problemu wyłapania kotów

Cieszę się, że myślimy podobnie w kwestii eutanazji najbardziej chorych przypadków. Do szału doprowadzają mnie brawurowe akcje, w których dna organizacja wpycha wnętrzności na siłę spowrotem w psa/kota, faszeruje go lekami za kilka tysięcy zł tylko po to, żeby pokazać jacy to są cudowni. Zwierzę i tak zdycha po roku w schronisku, bo nie znalazło domu...

Małe, młode, zdrowe powinny dostać szansę. Czy znajdą domy? Szczerze wątpię, przecież to dzikusy...


Pozostaje mieć tylko nadzieję, że "najbardziej chore przypadki" unikną łapanki i humanitarnego uśmiercenia
przez światłych pomagaczy, oszczędzając im także wydatków na eutanazję i umrą sobie spokojnie i bez stresu, nikomu swoja naturalna śmiercią nie wadząc.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 14, 2009 21:14 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Betbet pisze:Małe, młode, zdrowe powinny dostać szansę. Czy znajdą domy? Szczerze wątpię, przecież to dzikusy...


Ja już nie jednego małego dzikuska oswoiłam (prawda Sabina ? ) jeden mnie nawet pogryzł przy łapaniu ale potem miziankami przeprosił ;) Jak tylko będe miała miejsce w domu na tymczasy to mogę małe dzikuski ze stoczni oswajać :)
Obrazek Obrazek
Moje tymczasy viewtopic.php?f=1&t=120108&p=6675666#p6675666
Madzia ur 16.09.2011 :)

kinga-kinia

 
Posty: 4684
Od: Wto sty 27, 2009 19:28
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 14, 2009 21:16 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

no maluchy tak:) ile się da pomóc, pomóc, pomóc...

ossett wybacz, że nie dam się wciągnąć w prowokację, pośledziłam trochę wątki, widzę co na nich robisz, napraaawdę nie potrzeba takiej "pomocy" tutaj:)

Na pewno nie powinny zdychać zżerane przez głód, zimno i choroby.
ObrazekObrazek

Betbet

 
Posty: 801
Od: Pt maja 25, 2007 21:11
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Śro paź 14, 2009 21:17 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Betbet pisze:Przede wszystkim nie możemy się dać porwać emocjom.
Po drugie dobrze by było, gdyby ominęła nas sytuacja znana mi z lektury podobnych wątków akcji w Polsce - skłócenie organizacji. Nie rywalizujemy ze sobą. Uważam, że w takim sztabie powinien znaleźć się przynajmniej jeden koordynator z każdej organizacji, której nie jest obojętny los tych kotów.
Dopóki sami nie oszacujemy ile zwierząt faktycznie potrzebuje pomocy to dane będą pewnie bardzo rozchwiane.
Na pewno konieczna będzie pomoc ze strony władz miasta:
-załatwienie wstępów na teren stoczni
-sterylki
-zaplacze posterylkowe
-transport
-rozwiązanie problemu wyłapania kotów


masz rację
Obrazek Obrazek
Moje tymczasy viewtopic.php?f=1&t=120108&p=6675666#p6675666
Madzia ur 16.09.2011 :)

kinga-kinia

 
Posty: 4684
Od: Wto sty 27, 2009 19:28
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 14, 2009 21:24 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Ja kiedyś ratowałam strasznie chorego kocurka "Fuksika" wet od razu mi mówił że kot ma małe szanse na przeżycie no ale ja się uparłam by próbować go leczyć.Tydzień czasu męczyłam go zastrzykami potem musiałam go uśpić.Z dzisiejszego punktu widzenia nie wiem co było gorsze patrzenie jak się męczy jak umiera w cierpieniach czy to że ja niepotrzebnie przedłużyłam mu życie o tydzień.To było po prostu straszne ryczałam parę dni .Zrozumiałam że czasami są przypadki tzw beznadziejne ze koty są tak chore ze po prostu nie da się ich uratować jedyne co można to skrócić im to straszne cierpienie.Chodzi mi oczywiście o te tragiczne przypadki.
Obrazek Obrazek
Moje tymczasy viewtopic.php?f=1&t=120108&p=6675666#p6675666
Madzia ur 16.09.2011 :)

kinga-kinia

 
Posty: 4684
Od: Wto sty 27, 2009 19:28
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 14, 2009 21:33 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Pierwsza dane dot.ilości kotów w stoczni usłyszałam w reportażu w telewizji i było wyrażnie powiedziane,że koty z obu stoczni gdyńskiej i szczecińskiej to 1.000 sztuk.Może w tej ilości są również uwzględnione koty ze stoczni gdańskiej?Nie wiem
Ile jest w rzeczywistości,ile przeżyło,ile dożyje pomocy TOZ to sie okaże.
Czytałam tu,że strażnik powiedział,że byli ludzie z pomocą dla kotów pod stocznią,ale nie mogą wejść.Zgadza się-nas też pogoniono.
Najpierw byłam zła,ale rozumiem-bez przepustek nie wejdziemy.
A jak będą to ilu wejdzie?Ktoś ich będzie pilnował?
Za mało klatek do łapania.Złapane muszą weterynarze zbadać-część trzeba będzie uśpić,są i chore napewno.. :(
Ciekawa jestem reakcji Prezydenta m.Gdyni
E
Elżbieta
 

Post » Śro paź 14, 2009 21:36 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Ja kiedyś ratowałam strasznie chorego kocurka "Fuksika" wet od razu mi mówił że kot ma małe szanse na przeżycie no ale ja się uparłam by próbować go leczyć.Tydzień czasu męczyłam go zastrzykami potem musiałam go uśpić.Z dzisiejszego punktu widzenia nie wiem co było gorsze patrzenie jak się męczy jak umiera w cierpieniach czy to że ja niepotrzebnie przedłużyłam mu życie o tydzień.To było po prostu straszne ryczałam parę dni .Zrozumiałam że czasami są przypadki tzw beznadziejne ze koty są tak chore ze po prostu nie da się ich uratować jedyne co można to skrócić im to straszne cierpienie.Chodzi mi oczywiście o te tragiczne przypadki.
Obrazek Obrazek
Moje tymczasy viewtopic.php?f=1&t=120108&p=6675666#p6675666
Madzia ur 16.09.2011 :)

kinga-kinia

 
Posty: 4684
Od: Wto sty 27, 2009 19:28
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 14, 2009 21:36 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

kinga-kinia pisze:
Betbet pisze:Małe, młode, zdrowe powinny dostać szansę. Czy znajdą domy? Szczerze wątpię, przecież to dzikusy...


Ja już nie jednego małego dzikuska oswoiłam (prawda Sabina ? ) jeden mnie nawet pogryzł przy łapaniu ale potem miziankami przeprosił ;) Jak tylko będe miała miejsce w domu na tymczasy to mogę małe dzikuski ze stoczni oswajać :)


Oprócz tych wszystkich moich "podopiecznych"mam przecież swoją ponad 3-letnią czarno-białą Kicię.Od niej wszystko się zaczęło...
Ona też była małym,chorym dzikuskiem z kanału...I też czasem drapnęła...Szybko do mnie się przyzwyczaiła i czasem,gdy pogoda jest dobra
jak idę w teren biegnie za mną jak psiak.Pieszczochą jest niesamowitą!!! Te wszystkie koty nie są przecież dzikusami.Lata przebywania z ludżmi sprawiły ,że w bardzo dużym stopniu są z nami oswojone.

lidjanb

 
Posty: 281
Od: Czw paź 08, 2009 7:01

Post » Śro paź 14, 2009 21:40 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Elżbieta pisze:Pierwsza dane dot.ilości kotów w stoczni usłyszałam w reportażu w telewizji i było wyrażnie powiedziane,że koty z obu stoczni gdyńskiej i szczecińskiej to 1000 sztuk.


Skoro TV mówi że 1000 to tej ilości się trzymajmy.
Obrazek Obrazek
Moje tymczasy viewtopic.php?f=1&t=120108&p=6675666#p6675666
Madzia ur 16.09.2011 :)

kinga-kinia

 
Posty: 4684
Od: Wto sty 27, 2009 19:28
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro paź 14, 2009 21:50 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

kinga-kinia pisze:Ja kiedyś ratowałam strasznie chorego kocurka "Fuksika" wet od razu mi mówił że kot ma małe szanse na przeżycie no ale ja się uparłam by próbować go leczyć.Tydzień czasu męczyłam go zastrzykami potem musiałam go uśpić.Z dzisiejszego punktu widzenia nie wiem co było gorsze patrzenie jak się męczy jak umiera w cierpieniach czy to że ja niepotrzebnie przedłużyłam mu życie o tydzień.To było po prostu straszne ryczałam parę dni .Zrozumiałam że czasami są przypadki tzw beznadziejne ze koty są tak chore ze po prostu nie da się ich uratować jedyne co można to skrócić im to straszne cierpienie.Chodzi mi oczywiście o te tragiczne przypadki.


Miałem dwa tygodnie temu to samo.Mimo zaangażowania weta i mojego oraz mojej żony nie udało się tego malucha uratować.Nie musiałem go usypiać.Odszedła po cichutku pięć dni po podjęciu prób ratowania jej.Była chora-koci katar,robaki,owrzodzenie przełyku-nie mogła jeść-karmiona była"na siłę",została odrobaczona ,dostawała kroplówki i antybiotyki....I też bardzo chciałem ją uratować.I nie wiem
co było dla niej lepsze...Do dziś nie wiem...Ale pewnie w podobnym przypadku starałbym się znowu pomóc....Była malutka-nie miała więcej niż 1,5-2 m-ce.Biedna mała kotka...

lidjanb

 
Posty: 281
Od: Czw paź 08, 2009 7:01

Post » Śro paź 14, 2009 21:56 Re: Kotki z opuszczonej Stoczni w Gdyni umrą z głodu i chorób?:(

Dlatego takie maluszki trzeba zabrać ze stoczni.
Obrazek Obrazek
Moje tymczasy viewtopic.php?f=1&t=120108&p=6675666#p6675666
Madzia ur 16.09.2011 :)

kinga-kinia

 
Posty: 4684
Od: Wto sty 27, 2009 19:28
Lokalizacja: Gdynia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 117 gości