Dzisiaj do swojego domku pojechało siedem kotów. W zasadzie przez cały dzień drzwi w kociarni się nie zamykały.
Wszyscy adoptujący sensowni, robiący bardzo dobre wrażenie, na ogół z doświadczeniem ze zwierzakami - oby tylko tacy zjawiali się po koty.
Pierwszym, który opuścił dzisiaj schronisko cały szczęśliwy był klon naszego Piotrusia

, no zobaczcie tylko:
Młodzi ludzie, z którymi od dzisiaj zamieszka przyjechali po malucha - ale kocio zagiął na nich parol tak, że nie mieli nic do gadania

. Odstawił profesjonalny lans z przewracaniem oczami, mruczeniem, wpychaniem się na ręce i na kolana - no czad po prostu

No i załatwił sobie domek spryciarz jeden

.
To ok. siedmiomiesięczny kocurek, trafił do schroniska wczoraj, podrzucony komuś na wycieraczkę

. Szczęściarzu ty !
Zawsze mam dylematy, gdy przyjeżdża po kota ktoś, najczęściej w kocim temacie początkujący, kto w dużym stopniu zdaje się na moją opinię i skłania ku kotom przeze mnie wybranym ... pokazuję te najczęściej bliskie mojemu sercu, chociaż w rozdarciu, bo wiem, że i ten czeka i ten ... ech. Zatem do bardzo fajnego, choć początkującego domku pojechali razem moi ulubieńcy najkochańsi - Tobiasz i Terry

. Pan, który podobno nie jest miłośnikiem kotów czarno-białych poprzytulawszy Terrego, który został mu bezpardonowo rzucony "na klatę" zdecydował, że kolega jedzie

. Chłopaki zamieszkają w domu wychodzącym, poza Pabianicami (okolice Chechła, dom, duża działka, do najbliższej drogi 700 m.). Państwo wyedukowani przez licznych zakoconych znajomych (m.in. jedni z tych właśnie znajomi doradzili im adopcję dwóch kotów), z zaprzyjaźnionym wetem w Pabianicach, inteligentni, przesympatyczni, z chęciami stworzenia kotom najlepszych warunków (na które widać zresztą ich stać ...). W domu jest jeszcze 60-kg psisko, terrier rosyjski i wielka papuga. Dobrze chłopaki trafili.
Tu dwie łepetynki lekko oszołomione tuż przed wyjazdem:
Do wspólnego domu pojechało to cudeńko (tuż po sterylce) w zestawie z małą ok. 10-tygodniową burasią:
Dwaj bracia wspomnianej małej burasi w dwupaku pojechali do wspólnego domku

.
Swojego nowego opiekuna znalazł też ten persik:
Jak nie przepadam za persami to zachwyciłam się kolegą baaardzo

.
Przekochana, miła, słodka gadułka. o.
Kot wg nas (tj. mnie i Hydry_pl) do odchuchania i sprawdzenia stanu zdrowia i wszystko wskazuje na to, że dom to zapewni. Nowy opiekun został przewałkowany w te i we wte, bez pardonu wypytany o wszystko, i w końcu mimo bardzo dobrze zdanego testu odesłany z powodu braku transportera

. "Niech pan jeszcze pomyśli, kot wymaga zrobienia badań, może podleczenia, to koszty, w dodatku już pan raczej nie zdąży po transporter ...". Chłopak się jednak zawziął i chyba włączył jakieś turbodoładowanie, bo za 15 minut był z nowiutkim transporterem i decyzją - "ten i tylko ten, jedziemy". Ów młody (jeszcze przed trzydziestką) człowiek mieszka z żoną i trzyletnią córą we wspólnym domu razem z teściową. Owa teściowa ma ukochanego persa, którego "wydziela" na głaski

Rodzina ma zatem głód kota, a do persów sentyment, wiedzą jak się opiekować itp. Mam nadzieję, że wywiąże się z obietnicy solidnego zbadania i ew. podkurowania kicia - i będą żyli razem długo i szczęśliwie, bo persik raczej młody jest.
Obfociłam trochę kotów do opisów (przy wydatnej pomocy Hydry, która robiła za wieszak, stojak i leżankę kocią

).
Pokażę je jak obrobię mój zwierzyniec.
Na zachętę tylko jedno cudeńko, w którym obie z Karoliną zakochałyśmy się na zabój - Indygo nr 221

.
Cudo nie kot - piękny, kochany, słodki, z mądrym pysiem. Rewelacja.