Śliniuś przeżył operację, teraz jest już w domu, jest bardzo obolały i otumaniony, ale mam nadzieję, że się pozbiera. Teraz przed nami najgorsze 24h - decydujące o jego życiu i zdrowiu. Boże, nie mogę sobie wybaczyć, że tego nie przewidziałam...
tangerine1 pisze:Mocne kciuki za Śliniaka
Inez, nie jestesmy w stanie zapobiec wszystkim wypadkom
Wiem, wiem, ale to wprost niesamowite, jak mogło do czegoś takiego dojść. Tak w ogóle, to myśleliśmy, że to sznurek z firanki, jak się okazało, to był sznurek (taki właśnie z firanki), na którym była przyczepiona zabawka, którą zawsze się bawiły. Sznurek był przybity do ściany gwoździem

Śliniak (albo inny kot) jakimś sposobem wyrwał ten gwóźdź ze ściany (betonowej

) i ... zjadł

Wstyd mi to przyznać, ale nie przyszło mi do głowy, że one mogą coś takiego zrobić. Sznureczek był tam od dawna, a ja jestem maniaczką na punkcie bezpieczeństwa kotów, zwykle przewiduję wszystko, a tego nie potrafiłam przewidzieć.

Wiem, że nie ma się co nad sobą użalać, ale nie potrafię sobie wybaczyć, że przez nas nasz ukochany Śliniuś mógł umrzeć, a teraz strasznie cierpi
Wniosek: zagrożenia czają się wszędzie, nawet tam, gdzie byśmy się ich nie spodziewali
