Matahari, miałm podobny problem ze swoją Lucynką. Taka z niej przylepa i miziak i trafił się domek, tu w Kutnie na miejcu. A ja tak bardzo się denerwowałam i tak ciężko było mi ją oddać.
Przyjechałą pani z siedmioletnią córką, a Lucynka ani myśli się gdzieś wyprowadzać. Weszła mi na plecy i wczepia sie pazurkami i warczy i nie daje się absolutnie włożyć do transportera. I co wtedy?
No przecież nie mogę jej tak oddać. Dziecko się popłakło, a Lucynka została i zostanie już u mnie na stałe.
Tak więc mam w domu sześć futerek.
A dziewczynka dostała ode mnie innego kotka z piwnicy. Ale kotunia jest tak miziasta i kochana, że będzie z niej większa pociecha jak z mojej Lucynki.
Kotka dostała na imię Lucy. Mam nadzieję, że domek dobry, bo kocia już kiedyś mieli.
