

W tej chwili zapoznaje się z resztą stada, jak na razie przyjaźnie i bezkonfliktowo...
Nie obyło sie bez zwłoki, bo cholerny kurier MUSIAŁ akurat wybrać moment, kiedy już wylazłam z domu, zeby zadzwonić, że właśnie jedzie. ...a że to karma, w dodatku fundacyjna, ciężka jak licho, to musiałam ją odebrać (towarzystwo lubi jeść...) i w dodatku upchnąć " na zwyżkach" coby się sami nie obsłużyli....