» Wto cze 10, 2008 15:50
Wierzyć się nie chce...
Wczoraj była już bardzo słaba, ale cały czas mruczała. I za każdym razem, gdy ja głaskałam, podnosiła pupkę do góry. Wieczorem nakarmiłam ją i położyłam wygodnie, przykryłam 'kołderką'. Spała.
Zasnęła spokojnie.
Rano...
Maleńka... [']
Była u nas bardzo krótko, ale opłakuję ją bardzo.
Dostawała wszystko, co można było.
Wszystko chyba za późno...
Ktoś na dogo napisał, że nie wiadomo, czy przezyłaby, ale przez zaniedbanie umarła... Zgadzam się z tym. Nie można nie zauważyć objawów takiej choroby. Wiem to z doświadczenia. Mam obecnie dwa koty, które zostały w odpowiednim czasie przebadane, zdiagnozowano u nich białaczkę, otrzymały i otrzymują potrzebne leki, Jola moze potwierdzić ich kondycję. Bardzo dobrą kondycję.
Skala zaniedbania u Okrusi była ogromna.
Pytam, dlaczego osoby, których na to nie stać, porywają się na trudne adopcje??? Okrusia nie miała oczka, Jesli potrzebna bylaby operacja - co wtedy? Ale o co ja pytam... Ona nawet nie została ponownie zaszczepiona... Nie zrobiono jej testu na białaczkę (koszt 50 zł). Nie zrobiono nic.
Ja nie wierzę, że to wszystko stało się nagle.
U tych ludzi, pseudoopiekunów, nie było najmniejszej chęci udzielenia temu kotu pomocy.
Wiem to.
Podłość straszna. Straszna.
