U nas mianowicie w normie. Chlo
RYNKI (

) były u Pani Doc, zostały odrobaczone po raz trzeci, już nie powinny nic w sobie nosić. Stach akupkała troche brzydko po odrobaczaniu (piana śluzowa z krwią

, jeszcze czegoś takiego nie widziałam), ale już jest ok.
Władzio jest cudowny

, codziennie robi mi ten sam numer. Zdejmuję mu cugowską siateczkę, wypina plecki i dupinkę do drapania, więc drapię i miziam parę minut, potem jestem twarda, leję rivanol przy akompaniamencie słabszych lub mocniejszych protestów

, zakładam opatrunek z płynem Oliwkowa, zakładam siatkę na nowo, miziam kota jeszcze parę minut i miętoszę, stawiam na podłodze - i nawet nie zdążam wstać z kibelka (jedyne miejsce w łazience do siedzenia

), bo z głośnym okrzykiem protestu Władek wskakuje mi na kolana, wystawia dupinkę albo wywala brzucho i piskiem domaga się miziania dalej

. Wczoraj spędziłam z nim tak pół godziny w łazence, ze trzy razy usiłując go zdjąć z kolan

.
Jak znajdę sekundę, zrzucę tu aktualne zdjęcia jego plecków - to się zdziwicie

.
Natomiast Stacha jest absolutnie nieznośna pod innym względem. Nic, zupełnie nic nie może się dziać w domu bez obecności Stach, najlepiej plątającej się pod nogami - otwieram szufladę, Stacha już w niej jest, zmieniam żwirek, Stacha jest w kuwetach, worze ze świeżym żwirem i koszu na śmieci ze starym, sprzątam drobiazgi z łózka, Stacha już włazi w nie wszystkimi czterema łapami, usiłuję wślizgnąć się do łazienki, Stacha skuteczni eblokuje mi przejhęsice, podcinając mi nogi...
Niech ktoś zabierze te koty ode mnieeeeeeee!
A Hela jest za to słodkim aniołkiem

. Grzecznym, miłym, nieco miziastym... Chyba, że wstąpi w nią diabeł, co dzieje się zazwyczaj ok. 22, kiedy siedzę nad pracą i mam największą wydolność intelektualną
(I nikt po nią nie dzwoni

)