No i się popłakałam... To strasznie przykre...
Moja Biedna Sylwio!
Bardzo Ci współczuję! Wiem jak to jest stracić kociaka (ja straciłam dwa w ciągu 10 dni - panleukopenia). To strasznie boli. Bo musi! Ale ból zelżeje. Obiecuje Ci to! A Twój piękny Amand jest już za TM, nie cierpi i jest szczęśliwy! Uwierz w to! Ja też Wierzę, że Misia i Miluś są szczęśliwi. Inaczej rzeczywiście bym zwariowała.
Ty wcale nie zwariowalaś - ja do tej pory (to już ponad 3 miesiące) słyszę miauczenie Misi i widzę jej bystre oczka wpatrzone we mnie... Praktycznie gdzie sie nie ruszę w mieszkaniu widzę ją...
Nie da się też uniknąć obarczania się winą. Zawsze będzie się nam wydawać, że mogliśmy coś zrobić. Ja też miałam takie przekonanie. Ale to nie ma sensu. To już nic nie pomoże. Jesteśmy tylko ludźmi i nie jesteśmy w stanie wszystkiego wiedzieć i wszystkiego przewidzieć. Ważne żeby skorzystać z własnego i innych doświadczenia na przyszłość. Weterynarze, jakby na to nie patrzeć, też są tylko ludźmi. Nie można ich tak do końca winić za niewiedzę (mogli się nie spotkać z takim przypadkiem) ale na pewno można i należy potępiać to, że tej wiedzy nie chcą pogłębiać, za lenistwo (można się przecież skonsultować), opieszałość i ich poczucie, ze pozjadali wszystkie rozumy (wiedzą lepiej od nas i nie muszą sie konsultować z nikim).
Zmień temat do końca - usuń to pierwsze słowo - Ty nie zawaliłaś!!!
A miski, kocyki, kuwetę i inne rzeczy ja schowalam od razu po powrocie od weterynarza (byłam przy Misi i pomagałam jej przejść na drugą stronę). Zrobisz jak będziesz uważała...
A bez kota nie da się wytrzymać! Ja "połknęłam bakcyla" i w tej chwili mam w domu trójkę. A o Misi i Milusiu cały czas pamietam i nadal bardzo ich kocham!
Sylwio, przytulam Cię mocno! Trzymaj się! Jestem z Tobą! Bardzo mi smutno
