Nie jesteś wyjątkiem niestety

Też tak mam, że wyobrażam sobie zaraz jakieś okropieństwa. To chyba najnormalniej w świecie nieuniknione.
Kochasz, martwisz się i takie myśli po prostu przychodzą nieproszone. Z jednej strony źle, ale z drugiej nie tak bardzo bo nie traci się czujności.
Inna sprawa, że Simcia funduje Ci ekstremalną jazdę. Wcale nie dziwię się Twoim obawom bo masz najgorszą z możliwych sytuacji - brak konkretnej diagnozy.
Mimo wielkiego rozwoju medycyny weterynaryjnej jest taki moment, że diagnostyka u kota po prostu się w jakiś sposób kończy (tak mi powiedział wet, kilka razy to słyszałam). Nie zrobisz przecież wywiadu z kotem, a zbadanie wielu kwestii jest niemożliwe bo nie istnieją takie narzędzia, mikro narzędzia.
Stres jest, jak doskonale wiemy, niebezpieczny i wiemy tyle, że u kota może się objawiać w różny sposób (podobnie chyba jak depresja u ludzi, która może udawać wszystkie choroby). Koty też cierpią na depresję tylko u kotów to znacznie trudniejsze do zdiagnozowania. Może ten element jest u Simci kluczowy? Przecież ona wiedziała, że sytuacja, otoczenie ulegną zmianie zanim jej o tym powiedziałaś
Oczywiście z tego stresu faktycznie może się rozwinąć coś paskudnego, trzeba obserwować i starać się wyciszać, minimalizować te czynniki stresogenne. Nie jest to wcale łatwe, ale poszłabym w tym kierunku