Kastracja mogła mieć o tyle związek z rozwojem choroby, o ile przyczyniła się do chwilowego spadku odporności. Podobny wpływ mogła mieć zmiana domu, Twój wyjazd, nowy lokator- czyli każdy inny czynnik stresogenny albo na przykład szczepienie czy po prostu samoczynny spadek odporności. Nie jesteśmy w stanie uchronić zwierzaka przed jakąkolwiek stresującą sytuacją, nawet wizyta u weta u co wrażliwszych osobników może ją spowodować. Chociaż test na koronawirusa, w sytuacji gdy mamy kota jedynaka, niewychodzącego i możemy poczekać z kastracją do momentu, gdy organizm uwolni się od wirusa, to nie jest głupi pomysł. Choć faktycznie, nie spotkałam się z podobnymi zaleceniami, ale ostrożności nigdy za wiele.
Nie możesz się za to obwiniać. Ja kiedyś pożegnałam wspaniałego kocurka, który odszedł na FIP w wieku kilku miesięcy. Choroba rozwinęła się po szczepieniu, bardzo możliwe, że miało to jakiś wpływ. Robimy co w naszej mocy, by zapewnić kotom bezpieczne i szczęśliwe życie, zgodnie z naszą aktualną wiedzą. Nie możemy przewidzieć wszystkich konsekwencji
Przytulam, nulka, trzymaj się
Dobrym pomysłem w tej sytuacji jest pomoc jakiejś bidzie, ale najpierw pozwól sobie na żałobę, pozwól, żeby rozpacz minęła, a wtedy będziesz miała pewność, że robisz to dlatego, że chcesz dać dom jakiemuś kociakowi nie dlatego, żeby zastąpił Wedelka, ale dla niego samego. Bo drugiego Wedelka już nie będzie, ale zjawi się na pewno jakaś inna wspaniała istota, może podobna, a może nie, ale na pewno warta kochania.