Nie odzywałam się bo w domu padł router. Spalił się skubany, dziś dopiero podłączą nowy.
Już wam piszę jak wygląda sytuacja na lini frontu. Młody kupy nie robił w sobotę i niedzielę. Wieczorem w niedziele podałam już parafinę. Mało bo już nie chciałam przesadzać. W poniedziałek jednak dalej nic. Dość już wystraszona zapakowałam młodego w karton i do weta w Bydgoszczy. (oczywiście własny podkład itp.) Doktorka w miarę ogarnięta, wszystko myła i dezynfekowała, rękawiczki na rękach jak młodego badała. W jelitach była wyczuwalna zbita treść pokarmowa. Wetka kazała wieczorem podać jeszcze prarafinę, odrobaczyła go, dała mi kontrast do domu i kazała wrócić na drugi dzień żeby sprawdzić czy wszystko ok z jelitami. Młody oczywiście kontrastu żreć nie chciał więc mieliśmy mała bitwę ale w końcu daliśmy radę. Parafiny też dostał więcej i rano w końcu się wykupczył. Kupa już nie jasna ale nadal zbita i twarda. W zdjęciu rtg wyszło tylko że jelitach są nieznacznie poszerzone, ale to może być spowodowane tymi stolcami.
Dostaliśmy zastrzyki do domu, lactulose i probiotyk. Lactulose zamiast parafiny. W piątek mam dzwonić co znim. Cała ta sytuacja może być spowodowana zbyt powolną pracą jelit. Dziś rano kupkę mi zrobił ale nadal to nie jest ta konstystencja co powinna być. Ale pierdzi niesamowicie więc może w końcu ruszy.
Oczywiście zaistniała sytuacja nie przeszkadza młodemu jeść jak koń.
Niedzielia waga: 292 g
Poniedziałek: 300 g
Wtorek: 320 g
Wetka podsumowała młodego, że dawkowanie to mu ustawia jak dla chomika

Żarcie bardziej rozwodnione. Na dzień dzisiejszy nie widzi żadnych wad rozwojowych ale coś może się jeszcze ujawnić. (mam nadzieję że nie) Problem jest z tym nosem ale to zostawmy na razie...