I oto jesteśmy

.
Dopiero niedawno weszliśmy do domu...niestety, wszystko się poprzekładało, a pani doktor miała ruch jak w ulu. Nawet nie mogłam za bardzo porozmawiać, bo już czekał piesek uśpiony do jakichś badań.
Dobrą wieścią jest napewno to, że Wojtuś ma testy ujemne

.
Chłopczyk jest w dobrej kondycji, nawet wybrzydza przy jedzeniu.
W domku znalazł się od razu, obleciał kąciki łazienkowe, a potem poszedł ze mną do kuchni i wtrząchnał tackę jogurtową, swoją ulubioną

.
W międzyczasie było oczywiście " miziaj mnie, miziaj, bo tęskniłem okrutnie! ".
Mam zalecenie, żeby przez najbliższe trzy dni Wojtusia izolować od stadka. Ale potem nie ma przeciwskazań, żeby poszedł miedzy wujki

. Maki bedzie zachwycona

.
Teraz kwestie finansów.
Nie mam niestety szczegółowego rachunku, pani doktor nie zdążyła przygotować.
Ma to zrobić na 24 lutego, wtedy musimy przyjechać na drugą szczepionkę p/grzybiczną.
Wtedy dostanę książeczkę Wojtusia, oraz szczegółowe rozliczenie, co było robione, co Wojtuś dostał itd.
Za prawdziwość tych słów poświadczyć może nieoceniona Agnieszka, która nas dziś wiozła ( Aga, jeszcze raz dziękuję

).
Jednak juz dziś wiem, że pieniedzy zostanie.
Tak więc mam pytanie do darczyńców. Czy to, co zostanie, może być wykorzystane dalej na Wojtusia?
Czeka nas jeszcze szczepionka p/grzybicy, kastracja, odrobaczanie, szczepienia....
Czy można przeznaczyć na to reszte funduszy?Oczywiście ja, muł pasiasty, zapomniałam, że robiłam bazarki, i, że akumulatorki w aparacie wymagają naładowania. Więc zrobiłam dziś Wojtuli tylko trzy zdjęcia....przy misce

.


