Minęły dwa tygodnie od kastarcji Szlemika - i czas na krótkie podsumowanie
Oto historia, warta przeczytania przez wszystkich, którzy zastanawiają się, czy robić kotu tę straszną krzywdę...
Szlemik już od dość długiego czasu wydawał się dojrzały (fizycznie), sądząc po zapachach z kuwety. W ostatnim miesiącu przed kastracją zdarzały mu się też epizody ekstazy przy głaskaniu i drapaniu
Od dłuższego już czasu znacznie wydoroślał psychicznie - praktycznie wcale się nie bawił i nie gonił ze Starszakami, większość czasu spędzał w swoich ulubionych miejscach do spania. Nie znaczył i nie drapał mebli w jakiś intensywny sposób, nie próbował dominować Starszaków, za to nabrał zwyczaju wydzierania się na wysokich częstotliwościach w każdej wolnej chwili...
Starszaki czasem próbowały go zachęcać do zabawy, ale z reguły wyglądało to tak, że Szlemcio, zaatakowany zabawowo, natychmiast się wycofywał i uciekał. Czasem niechcący angażował się w "pojedynek na wzrok" - Starszaki często je uprawiają - i wyglądał wtedy dość żałośnie... Szlemik waży ok 5kg, mniej więcej tyle, co Snooker i znacznie więcej niż Dropszot. Mimo to, absolutnie nie czuł się równorzędnym przeciwnikiem. Przyszpilony wzrokiem mniejszego Dropszusia, wycofywał się z żałosną minką i czasem nawet pisnął... Jakakolwiek rywalizacja przyprawiała go o trwogę. Miałam wrażenie, że czuje się przytłoczony swoją nagłą dorosłością.
A teraz ? Około tygodnia po kastracji nastąpiła wtórna przemiana Szlemcia. Jak dawniej zaczyna gonitwy, rzuca się na Starszaki i je zagryza, pojedynkuje się wzrokiem i szaleje. Jak mały kociak. Nagle przestał się stresować atakami, nagle powala Dropszota, a nawet Snookerka (z nim jest trudniej, bo Snookerek preferuje technikę przywalania cielskiem). Przestał się wydzierać prawie zupełnie i wygląda na strasznie zadowolonego z siebie. A już myślałam, że to będzie kot, który się nie bawi
